Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 17:53   #2
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
Coyote


Coyote z ulgą przyjął fakt, że wreszcie skończyła się ta męcząca dla niego podróż. Teraz siedział rozłożony na krześle i popijał, jak to mówią Indianie "ognistą wodę". W drugiej ręcę trzymał fajkę, z której co chwila pociągał kolejne porcje dymu we wnętrze swoich płuc. Po wyczerpującej podróży nadszedł wreszcie czas na relaks. Wkrótce nadszedł ten wspaniały moment. Spojrzał na Michelle, która najwyraźniej coś do niego mówiła. Chciał ją poprosić, żeby trzymała swoją głowę, która kręciła się z coraz większą szybkością oraz żeby mówiła wyraźniej. Widząc, że jego prośby nie odnoszą skutku Coyote przechylił głowę do tyłu i zamknął oczy przenosząc się do innego świata. Świata jego fantazji i marzeń. Świata, w którym ludzie są wiecznie uśmiechnięci. Świata, w którym nie ma robotów. Marzył sennie przymykając powieki. Z tego błogiego stanu wyrwał go głos:

- To wasze auto? Rekwirujemy je…

Przymrużonym okiem spojrzał na mężczyznę, który je wypowiedział. Był dość potężnie zbudowany, miał długie włosy, czerwoną bandamę na głowie, spodnie moro i biały podkoszulek. W ręku trzymał kastet.

Żegnaj mój wspaniały świecie. Niedługo wrócę. - pomyślał. Obraz i dźwięk momentalnie mu się wyostrzyły. Spojrzał na torbę, w której cichutko grzechotał jego wspaniały towarzysz Shlazzar, młody grzechotnik, którego Coyote znalazł na pustyni. Wreszcie postanowił wstać, co przyszło mu z trudem. Teraz dopiero można go było zobaczyć w całej okazałości. Niezbyt wysoki, ale dobrze zbudowany mężczyzna. Jego włosy były już właściwie siwe, ale Indianin nie wyglądał na starego. Ubrany był w jasną skórzaną kurtkę i spodnie z tego samego materiału. Za pasem dumnie błyszczał się Desert Eagle, a na plecach przymocowany był bumerang. Na szyi miał wisor z drewnianą statuetką przedstawiającą sokoła. Indianin z czcią odłożył fajkę na stolik i z uśmiechem na ustach swoimi przekrwionymi oczami spojrzał człowieka w bandamie mówiąc:

- Witam cię przyjacielu, co za wspaniała dziś pogoda. A więc chcesz od nas pożyczyć samochód ? Jeżeli o mnie chodzi to bardzo chętnie ci go użyczę. Dla mnie to nawet lepiej, w końcu o wiele zdrowiej będzie mi się przejść na piechotę, niż wozić się tym żelastwem.
Indianin uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Istnieje jednak mały kłopot. Niestety nie jest to mój samochód, a mojej towarzyszki Michelle. Z tego co widzę ona przykłada do niego wielką wagę i wątpie, że chce go pożyczyć. W każdym razie jestem zmuszony ci odmówić.

Coyote wciąż patrzył na mężczyznę Nie przestając się uśmiechać. Poklepał go jeszcze przyjacielsko po łopatkach. Nie spodziewał się kłopotów, ze strony tego człowieka. Z resztą, gdyby takie nawet wystąpiły to miał przecież pistolet, a na plecach bumerang.
 
maciek.bz jest offline