Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 23:29   #3
Verax
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Sid chwycił zimną szklankę w dłoń, odpił trochę napoju i wziął szklankę pod światło Nie ma co wypuścił ostentacyjnie powietrze z ust, wpatrując się w szklankę i tu czystością nie grzeszą, cholera, kiedyś ponoć tak nie było, w barach czysto, przytulnie, czyste szklanki- tak mówiła mi Kelly, czy to prawda, już nigdy się nie dowiem, ale zawsze można pomarzyć Lekki grymas ust pojawił się na twarzy, prawie jak uśmiech...
Rozejrzał się po okolicy, nie różniła się niczym od tych, których czasem odwiedzał urywając się z Posterunku. Wszyscy uzbrojeni po zęby, dzieci jeśli w ogóle są babrają się w radioaktywnym piachu, pewnie i one, wyposażone są w jakąś gazrurkę, znalezioną przy zdychającym degeneracie... Życie. Chemik smętnie przejechał tylko głową po tych "krajobrazach".
Pociągnął drugi łyk z obsmarowanej czymś szklanki, poprawił się na stoliku i w tym momencie weszła para- Indianin i Latynoska Nie no myślałem, że era par lolitek i staruszków dawno minęła, jednak nadal jest ,modne żerować na podstarzałych modelach przyjrzał się im uważnie eee niemożliwe nie wyglądają nawet jakby byli w sobie zauroczeni... dobrze, że powierzchowne obserwacje mylą... popił IceTea to zupełnie tak jak w chemii, taaa.
Poczuł, że robi mu się zdeczko za gorąco, zdjął podziurawioną arafatkę z szyi, przewiązał ją przez szelki swej kostki równie zdewastowanej co wraki w Detroit choć pewnie i te były w lepszym stanie. Teraz można było zobaczyć twarz przybysza, lekko zaokrąglona, ozdobiona małymi, ciemnozielonymi oczyma z wysokim czołem.Brązowe, kręcone włosy wystawały jedynie z tyłu spod bandany, uwiązanej na głowie. Na lewym policzku zaś można było dostrzec pokaźną szramę ciągnącą się aż do szyi, jakby po wypaleniu, ale z daleka nie dało się dokładnie ocenić.
Wzrok jego przykuł gość, który właśnie wszedł do baru- ciemne włosy, czerwona bandama, przeczuwał, nie wiedzieć czemu, że niedługo może być "gorąco". Nie mylił się, gdy mężczyzna przechodził kopnął jego stolik tak, że Sid wylądował na glebie, rozlewając resztkę zawartości szklanki, w odpowiedzi usłyszał tylko:
– Sory koleś.
Nieco osłabiony, podniósł się powoli z ziemi otrzepał swe wojskowe spodnie moro oraz flanelową koszulę, wyraźnie o kilka rozmiarów za dużą.
Koleś!? ojj, przegiął...
W tym momencie dostrzegł kastet na jego dłoni a za oknem grupę zbirów kręcących się przy czarnym coupe, domyślił się, że to wóz Indianina i Latynoski. Za to, że został znieważony teraz mógł tylko pomóc parze. Kierując się w stronę zbira rzekł:
-Eee Ty!, Kolo- zabierasz swoich ziomków i zabieracie swoje tyłasy poza miasto, oczywiście bez bryki ona zostaje w rękach tej damy, w razie gdyby twój mózg miał jakieś problemy z przetrawieniem tego co Ci powiedział Indianin . Mówiąc to instynktownie kierował rękę w stronę kabury, by upewnić się, że pistolet nadal się tam znajduje, bo chyba będzie potrzebny.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 16:49.
Verax jest offline