Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2008, 09:08   #5
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
*****

Łazik podskakiwał na wyboistej drodze miasteczka, upstrzonej najróżniejszymi śmieciami i odpadkami. Tim siedział na pace sześciokołowego quada, osłaniając oczy przed słońcem wojskowym kapeluszem. Na szczęście jego mundur izolował choć trochę jego ciało od porażających promieni słonecznych. Trzymając nonszalancko swoje wymuskane M 24 na kolanach, obserwował mieszkańców miasteczka. Obserwował… nie dał poznać po sobie, że cokolwiek go zaskoczyło czy zainteresowało. Chłodne spojrzenie jego szarych oczu przemykało po osadzie, starał się zapamiętać każdy możliwy szczegół otoczenia i mapę terenu. „Zawsze może się przydać” – pomyślał uśmiechając się pod nosem… Taki już miał nawyk… bycie żołnierzem nie jest łatwe… bycie strzelcem wyborowym nie jest łatwe w ogóle… „lepiej jest mieć zawsze plan B”. Choć akurat przy takim kompanie jak Alex, nie musiał się bać o swoje plecy. Sierżant dbał oto, by nikt się nie dobrał im do skóry z bliska… jego Minimi potrafiło urządzić prawdziwe piekło… dwaj gangerzy na szmaciarskich motorach mieli możliwość przekonać się o tym nieledwie wczoraj…

„Podkowa to chyba znak ich gangu?” – pomyślał widząc trzeciego z kolei motocyklistę, z takimi insygniami wymalowanymi na baku. „Skąd sukinkoty mają tyle paliwska, żeby się wozić po całym mieście non – stop?” Na razie nie dane mu było się dowiedzieć… Podrapał się po dwudniowym zaroście, pokrywającym jego ogorzałą twarz banditos.

Alex zaparkował ich pojazd przed czymś, co miało wyglądać na bar. Niechlujny szyld i równie niechlujny napis na nim, jednoznacznie określał status miejsca. Nowojorczyk ustawił quada na wprost okna, będąc w barze, mogą mieć na niego oko. Łańcuch, owinięty wokół przedniej pół-osi i przymocowany kłódką do filaru zadaszenia, powinien skutecznie odwlec w czasie próbę przywłaszczenia sobie ich własności. Napis wymalowany na burcie pojazdu: ”Jak mnie ruszysz, właściciel odstrzeli Ci jaja” – nie mógł mieć takich właściwości.

Podejrzany typ, w bandanie owiniętej wokół szpetnej mordy wchodził właśnie do środka. Po drodze, rzucił im pogardliwe spojrzenie. Gorąca meksykańska krew wzburzyła się na chwilę w kapralu Paytonie, ale zachował spokój. „W końcu nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności” – wypluł żutą od dłuższego czasu wykałaczkę.


Alex pewnie pchnął drzwi od speluny, sprawiając, ze wydały charakterystyczny trzask. Tim wiedział, że sierżant zrobił to specjalnie, lubił zwracać na siebie uwagę – „Oj tak..”. Przypomniało mu się jak kiedyś w Arkansas też weszli do takiego baru… szkoda im było właściciela, po tym jak opuszczali to co z niego zostało… „Ale takie życie, jak to mówią… shit happens”

Poczuł przyjemny chłód w środku, dający dawkę niezłego orzeźwienia po długiej jeździe przez pustkowia. Nie narzekał, był przyzwyczajony do trudnych warunków - w sumie gdzie może być gorzej niż na Froncie? Wnętrze było obskurne, tak jak się spodziewał, szum agregatu na zapleczu początkowo trochę przeszkadzał, ale dało się wytrzymać.

Bardziej zaskoczyła go sytuacja w barze. Na wejściu powitał ich facet leżący na podłodze – gość się aż gotował ze złości idąc w kierunku tego mięśniaka z bandaną, którego zauważyli przy wejściu. Indianin i jakaś laska – „niezła Conchita” – pomyślał spoglądając na jej latynoską twarz, gadali teraz z tym oprychem. Czuł napięcie w powietrzu… „to się źle skończy” – konkludowała widząc Alexa podchodzącego do całego towarzystwa. Rozumieli się bez słów, Tim zajął pozycję przy drzwiach, nieco z boku, zgrzyt rygla od zamka jego snajperki, umieszczający pocisk w komorze, był słyszalny chyba wszystkim gościom. Czasem tylko to wystarczało i gadka sierżanta – w końcu O’Coonor i jego rkm, stanowili dość wybuchowy duet, a Alex potrafił tak wkręcić różnych lamusów, ze zmykali w podskokach tam gdzie Moloch mówi dobranoc… A jak nie podziała? – przypomniało mu się Arkansas…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline