*****
Zakapior odwrócił się na pięcie po komentarzu
O'Connora. W sumie nie zdziwiło to
Tima, jeszcze się taki twardziel nie znalazł, co by przyjął na klatę serię z Minimi i przeżył. No... nie wspominając tego wielkiego jak minivan mutasa, co to go zakatrupiliśmy dwa miechy temu nad Missisipi. A ten koleś zwyczajnie wymiękł.
Mijając
Tima, znów posłał mu mordercze spojrzenie. Ale chyba trafiło pod zły adres... żołnierz zatrzymał cwaniaczka w drzwiach, silnym pchnięciem sadzając gościa w miejscu. Odryglował zamek od snajperki, nabój z brzękiem opuścił komorę. Wziął go do ręki, pokazując bandziorowi na wysokości twarzy. Słońce błyskało na wypolerowanej mosiężnej łusce naboju kalibru 7.62x51mm NATO (.308 win). -
To maleństwo będzie na Ciebie czekać, gringo. W razie jakbyś znowu sprawiał kłopoty. - mówił to z kpiącym uśmieszkiem na ogorzałej od słońca twarzy, chowając nabój do kieszeni munduru.
*****
Sierżant już rozmawiał z szeryfem.
Tim poczęstował się cygarem od
Alexa, aromatyczny zapach tytoniu wypełniał jego płuca, po tak długiej jeździe, naprawdę dawało niezłego kopa w płuca.
Payton spokojnie słuchał słów
O'Connora, wiedział, że nowojorczyk nie da się wpuścić w maliny. Kiedy jednak omawiał kwestię zawodowstwa i kosztów usługi, wtrącił swoje trzy grosze:
- Profesjonalna usługa nie jest tania szeryfie, ale masz przynajmniej pewność, że nie zesramy się na widok pierwszego napotkanego przerośniętego tostera. I nie wrócimy do Roswell spieprzając w podskokach, mając na karku hordę mobsprzętu. Znamy się na tej robocie, kiedyś Front nazywaliśmy domem... - zaciągnął się znów tytoniową używką. Czekał na odpowiedź "stróża" prawa i porządku. Spoglądał przez okno czy ich pojazd jeszcze stoi, ale widać miejscowym łachmytom, przeszła już ochota na czyjeś zabawki.