Kruk z uporem maniaka wpatrywał się w bawiące się nieopodal dzieci. Ktoś coś do niego powiedział ale był on myślami zupełnie gdzie indziej. Czerwona sukieneczka wydawała mu się tak znajoma, podobnie jak ubrudzona twarz dziewczynki. *To nie może być przypadek...jutro ma urodziny...to musi być ona...*
Po chwili poczuł charakterystyczny słodkawy, zapach. Nieco to go otrzeźwiło. Rozejrzał się wokół. Facet palący ziele wpatrywał się w niego uważnie, obok niego siedział drugi w niemal idetnycznym płaszczu tak że obaj wyglądali łudząco podobnie. Dopiero teraz zrozumiał sens dochądzących do niego słów.
- Tak...możemy się napić - powiedział do gościa, który przed chwilą leżał na ziemi. Sklecenie jednego zdania sprawiło mu z początku trudnośc, tak dawno z nikim nie rozmawiał...
Nie pytając właściciela o zgodę chwycił butelkę i pociągnął jeden spory łyk, zostawiając jedynie zlewki.
*Co za szczochy* - pomyślał. Nijak miało się do tego co pijał wcześnie. Stwierdził jednak że lepsze to niż nic. Paliwo na najbliższe 15 minut...
Oddał niemal pustą butelkę właścicielowi i nie patrząc na pozostałych dwóch rzucił przez ramię:
- Mówcie mi Kruk.
Poczuł się nieco dziwnie, od wielu miesięcy nikt nie pytał go imię, najczęściej jedynie o to jak chce umrzeć. Nigdy wtedy nie odpowiadał tylko chwytał swoją strzelbę i pakował delikwentowi kulkę w łeb. Teraz położył swój karabin myśliwski obok ogniska i podszedł do bawiących się dzieci.
Dziewczynka była taka podobna...
Z nadzieją w oczach popatrzył na nią i rzekł:
-Ania? |