Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2008, 21:17   #2
Silwilin
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
W pewnych sytuacjach ludzki mózg pracuje na najwyższych obrotach, do jakich nie jesteśmy się w stanie zmusić bez silnego zewnętrznego bodźca. Potrafimy wtedy w mgnieniu oka ocenić sytuację i podjąć kilka decyzji, od których może zależeć życie. Jednak nie jest to normalny stan, do jakiego ten kluczowy narząd został zaprojektowany. Odruchy walczą wtedy z rozsądkiem, a rozsądek z emocjami, adrenalina jednocześnie paraliżuje i zmusza do anormalnej aktywności i wysiłku. Mózg, analizując informacje, na które normalnie potrzebuje minut lub godzin w ciągu ułamków sekund, ma tendencje pracy w sposób niekontrolowany, tylko w pewnym stopniu zależny od woli, czasami też pracuje w sposób całkowicie jałowy nieprawdopodobnie wiele razy przetwarzając tę samą informację i nie wyciągając żadnych wniosków.

Mniej więcej tak poczuł się Robert, gdy ręka, która właśnie chwyciła jego własną okazała się należeć do martwego policjanta. ~~Zombi!~~ przemknęła mu absurdalna myśl. Rzeczywiście, ten człowiek jednak żył! Musiał zbyt nieuważnie zbadać oddech, chociaż wydawało mu się, że badał przez 10 sekund, dokładnie tak jak go uczyli i jak zaleca Europejska Rada ds Resuscytacji, albo coś w tym guście. Ale taka ilość krwi? A może to ktoś inny? Nie zauważył kolejnego ciała? Do tego mętliku jaki mu się robił w głowie dołączyła kolejna informacja, mianowicie zobaczył telefon w połowie drogi między swoją ręką a ziemią.~~Szlag!~~ Już miał się rzucić w kierunku telefonu, kiedy uświadomił sobie, że w ten sposób mógłby uszkodzić rannego. Teraz ranny bardziej potrzebuje pomocy jego czy karetki? Czy nacisnął już przycisk zadzwoń? Czy...

- Pomóż mi... Bracie... - wyszeptał policjant. Przytomny. Więc pewnie ma szanse się wylizać. Co więcej, ewidentnie chce wstać. Wbrew temu co wiedział, że powinien zrobic Robert pomógł rannemu podnieść się na nogi po czym na wpół go niosąc zaprowadził do stawu, tam gdzie ten chciał.-Zadzwonię po pomoc... -Pomoc nie nadejdzie... braciszku. Bredzi. Jest w szoku. Dlaczego pomoc by miała nie nadejść? Krok policjanta w stronę tafli wody spowodował, że z Robert po raz kolejny poczuł się jakby myśli płynęły niezależnie od niego. Sam nie wiedział czemu na to pozwolił. Jego całe ciało ogarnęło coś dziwnego, niby miękkiego, a jednak nie do końca, z jednej strony jakby przyjemne, z drugiej mroczne. A potem po prostu przeszło.

~~No dobra. Co to było? Halucynacja? Ale skąd by się wzięła? Czyżby przeciążenia podczas dzisiejszego lądowania dały o sobie znać w taki dziwny sposób?~~ Mundurowy leżał na ziemi, obok stawu, a Robert stał o krok od brzegu i jeszcze przez chwilę patrzył na lekko falującą powierzchnię wody. Potem potrząsnął głową, jakby pozbywając się resztek snu i zwrócił się do rannego.
-W porządku? Chyba miałem zawrót głowy, wiesz, ciężki dzień.
Mężczyzna nie odpowiedział. ~~No tak, ty to dopiero miałeś ciężki dzień... A przynajmniej wieczór.~~ Tak jak go uczono, ułożył poszkodowanego na boku, tak, żeby mógł swobodnie oddychać. Potem sięgnął do kieszeni po telefon. Właśnie, telefon. Upuścił go parę chwil temu. Albo... W sumie to już nie wiedział co robił parę chwil temu, ale telefonu w kieszeni nie było, więc zapewne jednak go upuścił. Wrócił na środek ścieżki spacerowej w poszukiwaniu swojej motoroli. Ciemno było jak diabli. No, w każdym razie zbyt ciemno by znaleźć taki mały przedmiot jak komórka. Szlag.
-Halo! Jest tu ktoś? - krzyknął - Halo! Na pomoc! - bez telefonu był bezradny. Wtedy też przypomniał sobie o spalonym ciele które dopiero co leżało przy ścieżce, a teraz go nie było. ~~Wydawało mi się?~~ Był coraz mniej pewny swojej pamięci. Wrócił do leżącego policjanta i poklepał go po kieszeniach, gdzie spodziewał się znaleźć telefon. Nic.
-Leż bracie, na pewno za chwilę ktoś nas znajdzie - całkiem nieświadomie użył tego samego słowa, jakim zwrócił się do niego nieznajomy. Stając przed dylematem, czy gościa zostawić bez opieki i szukać pomocy, czy przy nim zostać, zdecydował, że lepiej zrobi zostając. Znowu odszedł parę kroków i z całej siły wykrzyczał: - Na pomoooc!!!
 
Silwilin jest offline