Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2008, 22:36   #3
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Deidre stała naprzeciw brata zupełnie otępiała. Dopiero co wróciła ze szpitala po dwunastogodzinnym dyżurze i otrzymała całkiem sensacyjną wiadomość, z którą nie zdążyła się jeszcze oswoić a Reilly już zafundował jej kolejną porcję wrażeń. Była zwyczajnie zmęczona. Do tego zapach krwi, który unosił się w powietrzu niespodziewanie ją zemdlił. Zakryła dłonią usta. ~Cudownie. Trochę to nieprofesjonalne jak na osobę, która całymi dniami dłubie w ludzkich wnętrznościach.~
Jeszcze raz spojrzała z przerażeniem na nieprzytomne ciało chłopca. ~ Mam nadzieję, że z tego wyjdziesz dzieciaku. Proszę, nie umieraj. Nie waż się. Po prostu ci na to nie pozwolę... I jeszcze ten brak prądu. Ktoś ma fatalne wyczucie czasu.~
Mieszkanie było spowite mrokiem. Tylko pojedynczy migoczący płomień świecy wabił przyjaznym ciepłem. Deidre stała zamyślona i nieobecna. Głos brata dochodził do niej jakby z opóźnieniem, niósł się echem w jej głowie.
- Został zaatakowany przez dwóch Tancerzy i jakimś cudem położył jednego, jednakże nie dał rady drugiemu. Zauważyłem to w samą porę i wykończyłem gnojka. Nie wiem skąd się ostatnio tyle ich tutaj bierze…
Na dźwięk słowa „Tancerz” zadrżała instynktownie. Odżyły wspomnienia pary kipiących nienawiścią oczu. Oczu, których miała nadzieję już nigdy więcej nie zobaczyć.
Zapaliła jeszcze jedną świecę i oddaliła się do łazienki. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Ręce umazane we krwi po łokcie. Na szlafroku i nocnej koszuli widniały zakrzepłe, czerwone plamy. Mogłaby swobodnie startować w castingu do taniego horroru. Ale to nie był film. Tak wyglądało jej pokręcone życie. Umyła się pośpiesznie i narzuciła na siebie jeansy i wysłużony podkoszulek. ~Lepiej żebym nie paradowała półnaga po domu kiedy dzieciak wreszcie się ocknie.~
Gdy wyszła z łazienki od strony kanapy dobiegł ją przeciągły jęk. Chłopak zaczął chyba się wybudzać. W słabym świetle świecy jego twarz wydawała się blada i stężała, jakby jedną nogą był już po tamtej stronie. Westchnęła przygnębiona. Pochyliła się nad nim, uśmiechnęła się ciepło i pogładziła go po rudych włosach. Mówiła z wyraźnym irlandzkim akcentem.
- Już wszystko w porządku. Tutaj nic ci nie grozi. Tancerze solidnie cię poturbowali ale na szczęście mojemu bratu udało się unieszkodliwić drugiego z nich. Masz złamaną rękę i straciłeś sporo krwi ale nie martw się, zrobię wszystko co w mojej mocy aby ci pomóc. - jeszcze raz zerknęła na rany aby upewnić się, że wszystkie dokładnie opatrzyła po czym matczynym gestem pogładziła go po po policzku – A teraz leż i odpoczywaj.
Wyprostowała się i stanęła obok rosłego mężczyzny. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, szeroką klatkę piersiową i mocno umięśnione ciało. Na pierwszy rzut oka można było wychwycić wyraźne podobieństwo w ich rysach twarzy. Te same niebieskie oczy, linia podbródka, kości policzkowe.
- Wybacz, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Deidre. Deidre O'Neill. Jestem lekarzem. A to mój brat Reilly. Zaufaj nam. Zrobimy wszystko abyś z tego wyszedł.
Deidre wyglądała na niewiele ponad dwadzieścia lat. Była ładną dziewczyną, ale z pewnością nie klasyczną pięknością. W jej twarzy było coś delikatnego, niemal dziecięcego. Duże ufne oczy, odrobinę zbyt długi nos i drobne usta. W świetle świecy cała jej postać wydawała się krucha i ulotna, trochę nierzeczywista. Może przez to, że każdy jej ruch, każdy gest wykonywany był mimowolnie z ogromnym wdziękiem. To jak się poruszała, jak przeczesywała palcami długie, ciemne loki, jak się uśmiechała. To właśnie uśmiech zmieniał jej twarz nie do poznania. W policzkach ukazywały się wówczas dołeczki a oczy promieniały ciepłym blaskiem, biły od nich optymizm i życzliwość.
- Reilly? – zwróciła się do brata i – a ty jesteś cały? - opiekuńczym gestem położyła dłoń na jego policzku. Nawet kiedy lekko wspięła się na palce sięgała mu co najwyżej do ramion. - Może pozwolisz też się obejrzeć? Chcę się upewnić czy aby na pewno wyszedłeś z tej potyczki bez szwanku. A może ty w tym czasie – spojrzała na leżącego chłopaka – powiesz jak się nazywasz i co dokładnie ci się przytrafiło? Oczywiście jeżeli czujesz się na siłach by mówić.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 24-02-2008 o 10:43.
liliel jest offline