Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2008, 20:57   #26
Bulny
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Coyote i Michelle:

Wasza droga przez pustynię nie trwała długo. Może jakieś pół godzinki. Na wasze nieszczęście, gdy brnęliście pomiędzy piaskami, zaczął wiać okropny wiatr, który cały czas sypał piachem w wasze oczy. W końcu jednak niemal zaślepieni doszliście oboje do dużego fortu zrobionego z drewna, kawałków blach, i przeróżnych innych śmieci które można zebrać z gruzów miasta. Nad wejściem wisiał wielki napis "Fuck You!" umodelowany z lampek choinkowych, a pod nim wisiała ogromniasta podkowa, która wielkością mogła pasować na gigamuta. Jeden człowiek mimo burzy piaskowej wypatrzył was z niedaleka, i krzyknął:

- Otworzyć bramy! Jakaś babka i indianiec tu idą!
Jak powiedział tak się stało. Wielka brama z połączonych desek, pokryta blachami z dachów stanęła przed wami otworem. W środku zobaczyliście jedynie grupkę wartowników na murach i trzy budynki. Jeden z nich - dość duży, zrobiony z cegły - miał nad drzwiami drewniany napis: "Tawerna", drugi - wielkości dużej ciężarówki, zrobiony z tego samego surowca co pierwszy - miał nad drzwiami napis: "Szefu", a trzeci - cały obkuty stalą - nosił chlubne miano "Magazynu". Przed nim stali dwaj ludzie, zasłaniający twarze przed piaskiem arafatkami, a oczy czarnymi okularami. Jeden z nich miał w łapach pompkę, a drugi na piersi zawieszone UZI. Oboje nosili czarne, skórzane kurtki, z niedbale namalowanymi podkowami. Obok budynku stał jeszcze rząd motorów z pozdzieranym przez piach lakierem. Na nich również był znak gangu. Po chwili przyglądania się otoczeniu, zza waszych pleców rozległ się głos:

- Czegóż tu chcecie? Pohandlować?
Momentalnie obróciliście się, by zobaczyć kto to powiedział. Był to ten sam człowiek, który zarządził otwarcie bram. Niski, krępy mężczyzna, w długim skórzanym płaszczu. On, tak jak pozostali, zabezpieczał się chustą i okularami.
- A może macie nam do zaoferowania jakieś usługi? - rzekł wymownie patrząc, z pod okularów, na Michelle. - W każdym razie jeśli macie sprawę idźcie do szefa. Łatwo poznać gdzie on jest. Oo... Właśnie wychodzi.
Tak jak mówił człowiek, z baraku "Szefa" właśnie wyszedł mężczyzna. Dość wysoki, niedogolony, miał długie włosy spięte w kite, które częściowo zakrywała bandama. Nie miał na sobie żadnej koszuli, ani nic w tę mańkę. Jedynie co, to jeansową kamizelkę - która ukazywała jego muskularną klatę, oraz wielki biceps. Na nogach miał skórzane spodnie, a pod nimi... Kapciuchy. Zwykłe trampy, które przed wojną dało się kupić za cztery dolce na targu. Teraz jednak są one warte majątek. Facet nie podchodził zbyt blisko, tylko zawołał was, gestem ręki wskazując na budynek z którego wyszedł.

Gdy tylko weszliście do środka poczuliście przyjemny chłód, orzeźwiający was po kąpieli w gorących piaskach pustyni. Pomieszczenie w domku było małe. Stało w nim stare biurko, kilka krzeseł, i regał z książkami. Widać było, iż jest on tutaj tylko dla dekoracji, ponieważ większość lektur była zakurzona, oraz pokryta wielkimi pajęczynami, tak jakby ktoś od lat ich nie otwierał.
- Tak więc, czego chcecie? - Zapytał mężczyzna wskazując na krzesła byście się usadowili.

Tim & Alex

Wyeliminowanie przeciwnika daje ogromną satysfakcję. Nie zdążyliście się nią do końca nacieszyć, gdyż podczas drogi zastała was burza piaskowa. Jazda była ciężka, aczkolwiek nie niemożliwa. W końcu po jakichś 45 minutach dojechaliście do waszego celu. Na horyzoncie ukazał się mały, drewniany budynek pomalowany na czerwono, a koło niego stała masa wozów. To na pewno była farma O'Donnela. Po krótkim czasie podjechaliście bliżej. Zobaczyliście wielu ludzi, badających jakiś krater - zapewne, po tej maszynce co sobie wstała i poszła. Gdy podjechaliście bliżej, przekonaliście się iż będący tu fagasi to nie tylko uczeni. Cały obiekt badań ochraniali faceci w czarnych kostiumach a'la SWAT. Każdy z nich miał w rękach MP5, a przy boku kaburę z jakąś bliżej nieokreśloną klamką. Wyglądali niemal identycznie. Jak typowe, łyse goryle, co to nie potrafią policzyć ile to 3+5. Za nimi stała masa namiotów, pomiędzy którymi szwędały się "mózgi", badające krater jakimiś specjalistycznymi narzędziami. Na werandzie koło domu zobaczyliście innych, którzy najwyraźniej mają przerwę. Paru ochroniarzy grało przy stoliku z wieśniakiem - pewnie O'Donnelem. Gdy tak przyglądaliście się terenowi nagle jeden z gości przed wami odezwał się:

- Gdzie tu panowie? To jest tak zwany "sympatyczny teren prywatny". Tylko Ci, co tu robią mogą tu wejść. A jak się coś nie podoba, to se idźcie do dowódcy.
Facet wskazał ręką na mały, zielony namiot przed którym siedziało przy wypalonym ognisku dwóch kolesi. Jeden taki sam jak reszta tutejszych goryli, a drugi już starszawy, choć ubrany podobnie - najwyraźniej dowódca.

Sid
Tak więc znowu sam ze swoją wierną spluwą. A nie. Przecież koło Ciebie są jeszcze sędzia Hans i barman. Sędzia spojrzał na Ciebie mówiąc z uśmiechem.
- Masz farta koleś. Ładna kobitka się Tobą zainteresowała. Szkoda, że mam żonę, bo sam bym sobie ją chapnął. - po czym dodał - To jak już mamy tak siedzieć, to może opowiesz coś o sobie? Wiesz, skąd jesteś?;co Cię tu sprowadza? i takie inne duperelki, co by czas umilić.
Po tych słowach wyciągnął paczkę szlug podstawiając Ci ją pod nos.
- Masz, częstuj się, korzystaj z życia. Pewnie i tak wszyscy zemrzemy przez tego pieprzonego molocha. Widzisz, że już nawet tutaj się zapędza.
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 06-03-2008 o 22:34.
Bulny jest offline