Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2008, 00:20   #1
Lord Artemis
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
[warhammer 1ed] Klejnot krwii

Wojna wybuchła dawno temu, jednak do teraz odczuwano jej skutki. Na początku walczące strony nie mogły uzyskać zdecydowanej przewagi. Jednak w końcu zjednoczone armie elfów, krasnoludów i ludzi wyparły siły Chaosu. Armia pod dowództwem Legendarnego Championa Chaosu poszła w rozsypkę. Sam Champion o imieniu Markus zginął. Jednak stało się coś, czego nikt nie oczekiwał. Klejnot, który był w mieczu Markusa zniknął, a mógł on spowodować wiele zła, bardzo wiele. Gdyby dostał się w niepowołane ręce??? Tak jak wcześniej w ręce Markus... Teraz jednak zaginął i tylko Bogowie wiedzą gdzie może być... Gdy świat podniósł się już z klęski i wracano powoli do normy, klejnot znów dał o sobie znać...


************************************************** ******************
Miecz leżał tam gdzie padł-koło ciała Markusa... Zaschnięta krew spoczywała na wyszczerbionym ostrzu pobojowiskiem zimna już ręka trzymała rękojeść. Nad pobojowiskiem wysoko powietrzu unosiły się ptaki. Padlinożercy... Większość z nich jednak zleciała już nad zasłaną ciałami ziemię. Rozpoczęły ucztę, wbijając zakrzywione dzioby w martwe ciała i wyszarpując kawałki mięsa. Bitwa jednak nie skończyła się... Toczyła się dalej, albowiem każdy kawałek mięsa był wiele wart. Mężczyzna w czarnym habicie z zaciągniętym na głowę kapturem zbliżał się. Jego ciężkie buty ugniatały miękką zroszoną krwią trawę. Kruk przekręcił głowę, przyglądnął się nadchodzącej postaci i wzbił powietrze. Mężczyzna parł na przód, przeszedł na ciałem żołnierza z Middenheim, aby po chwili uklęknąć przy ciele Championa Chaosu... Pogrzebał chwilę w kieszeni i habitu i wyciągnął mały nóż. Rozwarł zaciśnięte na mieczu palce i przybliżył do siebie broń... Czerwony kamień z czarną literą „K” na środku przyciągnął jego wzrok... Położył miecz na kolanie i trzymał mocno w jednej ręce, drugą zaś przysunął do kamienia. Z początku czerwony rubin stawiał opór małemu ostrzu noża, jednak po chwili uległ i cicho upadł na ziemię... Spracowana ręka wysunęła się z rękawa, aby podnieść kamień... Ten rozjarzył się na chwilę czerwonym światłem, lecz po chwili zgasł... Mężczyzna wstał... Schował kamień pod habit i ruszył w tylko sobie znanym kierunku....
************************************************** ***************
Ogień z pochodni rzucał migotliwe światło na zimne ściany. Komnata była mała i nie było w niej okna. Na środku stał drewniany stół a przy nim na pięknie rzeźbionym krześle siedziała starsza jednak wciąż piękna kobieta. Nosiła białe szaty obszyte delikatnie złotem. Na szyi wisiał łańcuszek z przywieszką w kształcie białego gołębia. Od strony jedynych w komnacie drzwi rozległo się pukanie, kapłanka potarła zmęczone oczy i spokojnie powiedziała- Wejść...- Do Sali powolnym i majestatycznym krokiem wkroczyła młoda kobieta ubrana na wzór siedzącej już tutaj kapłanki.
- Pani?? Wzywałaś mnie??- Zapytała młodsza delikatnym dźwięcznym głosem.
- Tak... Zamknij za sobą drzwi i słuchaj, ponieważ jest to sprawa bardzo ważna i od jej wykonania mogą zależeć setki tysięcy istnień.
-Tak pani...- Odezwała się młodsza kapłanka i zamknęła drzwi.
- Czy wiesz, co to jest klejnot krwi??? – Zapytała z zaciekawieniem w oczach Alinae.
- Słyszałam pewne plotki i pogłoski o tym Artefakcie. Jednak nie sadzę, żeby wszystko to, co mówią było prawdą...
- Oj dziecko moje...- Westchnęła Alinae- Klejnot krwi naprawdę istnieje... To potężny Artefakt mający moc władzy nad duszami... Khorn zesłał go w darze swemu Championowi, jednak ten poległ w bitwie parę lat temu a kamień przepadł bez wieści...
- I nikt go nie szukał??? – Zapytała zdziwiona kapłanka.
- Ależ szukali.. Kapłani Ulryka, Sigmara... Jednak klejnot przepadł bez wieści. A teraz znów dał o sobie znać... Wyczułam go, wykryłam jego magię. Lecz jestem pewna, że odczuli to tez inni kapłani i niestety także siły Chaosu... Dwa dni później zjawił się tutaj mój zaufany przyjaciel....
-Iii??? – Zapytała zaciekawiona.
- Lauro... Mam informacje od pewnej zaufanej osoby... O miejscu gdzie możliwie znajduje się klejnot Krwi... Wiedz, że Klejnot ten ma wielką moc wyniszcza i zniewala dusze przeciągając je na stronę Khorna.... Musisz go odnaleźć Lauro, tylko ty jedna możesz to zrobić.... - Powiedziała naczelna Kapłanka Shallyi do stojącej obok niej młodej pięknej kobiety.- Wierze Ciebie... Nie zawiedź mnie. Jeżeli nie odnajdziesz tego klejnotu przed bratem Markusa, który także wpadł na trop będzie on mógł sprowadzić brata z powrotem na ziemię, a wtedy świat znów zaleje czarna horda... Idź i odnajdź klejnot krwi i przynieś go, aby można było go zniszczyć.. I nie pozwól trafić mu w ręce nikogo z innych zakonów!!! Ponieważ wtedy cała łaska spłynie na nich.... On musi być....- Przerwała jednak w pół słowa i nie dokończyła, zdania....
-Dlaczego ja??? -Zapytała zszokowana Laura.
-Ponieważ jesteś najczystszą kapłanek i Tobie mogę zaufać... Z moich informacji wynika, że klejnot jest........................

************************************************** ***************
Liście na drzewach zaszeleściły pod lekkim naporem wiatru.... Ubrana na zielono postać w ciemnym płaszczu podążała po wzniesienie... Jego piękna delikatna twarz, ostre rysy oraz szpiczaste uszy wskazywały, że jest Elfem. Chyba ich zgubiłem?? – Pomyślał- Cholera by ją wzięła... Eyrmin stał na wzgórzu. Patrzył z góry na las. Myślał o tym, czego się dowiedział. Odkrył zdrajcę, wręcz nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał!!! Musiał dotrzeć do Meriona- Kapłana Ulryka, który posiadał aktualnie kamień- przekazać mu informacje, ostrzec go. Powoli zszedł z wzgórza. Starał się być czujnym, ponieważ w powietrzu wisiało widmo śmierci, wyczuwał je! Prawie czuł smak.... Eyrmin za późno jednak zorientował się o położeniu wroga... Nie był w stanie niczego zrobić.... Nie dane mu było dotrzeć do Meriona. Czarno pióra strzała przecięła powietrze trafiając prosto w klatkę piersiowa. Elf opadł na kolana i cicho jęknął, gdy strużka krwi popłynęła z rany. Mgła zasnuła mu oczy, zdążył jeszcze zobaczyć wychodzącą z krzaków postać niosącą łuk... Potem jego dusza odleciała do krainy bogów....
************************************************** ***************
Na ogromnych drewnianych drzwiach świątyni Ulrykaw Altdorfie wisiała przybita kartka... Każdy, kto tylko umiał czytać mógł dowiedzieć się z niej o śmierci wysoko postawionego kapłana Alexa... Kapłan zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, lecz najprawdopodobniej przyczyną śmierci była choroba serca....
************************************************** ****************
Około stu kilometrów na północ od Altdorfu....
Był zimny pochmurny dzień. Wiatr wyginał gałęzie drzew i porywał liście unosząc je wysoko w powietrze... Deszcz niczym woda wylana z wiadra opadał na ziemię tworząc ogromne błotne kałużę. Cztery rosłe postacie uzbrojone po zęby stały na środku traktu patrząc na coś leżącego w błocie. Wystające z pod hełmów włosy rozwiewały się na wietrze. To, na co patrzyli wyciągnęło w górę rękę... To był człowiek... Jedna z postaci wysunęła się na przód:

-Ja nie powtarzać… Ty …Dać mi to, czego ja chcieć...I ty żyć!!- Zagrzmiała postać o zielonej skórze. Miał basowy mocny głos.
-Ty nic nie rozumiesz! Groomstohrm prawda? Gdy oni dostaną "to" nie będziesz im już dłużej potrzebny.-Odrzekł mężczyzna powoli wstając. Miał na sobie szaty kapłana, teraz brudne i splamione. Z wargi ściekała mu krew mieszająca się z płynącymi po twarzy strużkami deszczu.
Ogromny młot wzniósł się do góry, błagalne krzyki mężczyzny ginęły głucho w szalejącej zamieci. Młot opadł, a ciało mężczyzny uderzyło o ziemię, rozchlapując wodę i błoto.
-Szukajta...Tego...Szukajta ty nędzny gnojku, bo ci skręcem kark-Wrzeszczał Groomstohrm waląc jednego ze swoich nahajką po łbie i plecach.

************************************************** **********
Nicole Totenhoffer

Gdy parę dni temu otrzymałaś wiadomość o ciężkiej chorobie zaufanego przyjaciela Twojego ojca-Generała Gustawa Flitz -zasmuciłaś się i bez zwłoki wyruszyłaś w podróż. Mimo iż generał był już starszym człowiekiem to jednak nigdy nie dopuściłaś myśli, że może on....To nie możliwe!!!!. A dlaczego??? Może, dlatego iż energiczny i dobrze zbudowany człowiek to także i Twój przyjaciel? Prawie członek rodziny?? Być może, dlatego iż Gustaw był bardzo ważny dla miasta i odgrywał rolę-ostatniego już niestety- spoiwa „łańcucha” łączącego Cię z czasami, gdy jeszcze żył Ojciec?

W oddali widniało miasto- Altdorf-ogromna forteca otoczona potężnymi kamiennymi murami. Stolica Imperium usytuowana w zlewisku rzek Reik i Talabek zapierała dech w piersiach...Jednak i ten tak dobrze znany widok nie poprawił Ci humoru, wręcz na odwrót- obudził jeszcze więcej bolesnych wspomnień....




Götz Eskil Ketilson

Götz był smutny... Jako gorliwy wyznawca smucił się śmiercią najwyższego kapłana Ulryka..... Jednak Teraz nie miał zbytnio czasu na rozmyślanie, co tak naprawdę mogło się stać. Musiał zająć się swoimi problemami.... Karczma „Pod Złotym kuflem” wypchana ludźmi od ściany do ściany była niewątpliwie największą speluną w Altdorfie...Stary siwy karczmarz wraz ze swymi pomocnikami biegał ciągle po nowe dostawy cudownego piwa a przyznać trzeba, ze było to jedno z najlepszych piw w mieście... Götz wiedział skąd jest ten magiczny napój i jak się tutaj dostaje-kiedy łapie się przemytników można się wiele dowiedzieć. Jednak nie był już żołnierzem i nie miał zamiaru robić nic za darmo a zwłaszcza, ze piwo było takie dobre!! Götz zamówił kolejny dzban piwa i czekał.... Parę dni temu zgłosił się do niego stary przyjaciel Borys z propozycją zarobku... Całkiem sporego i dużo lepiej płatnego niż ciężka praca jako żołnierz łapiący przemytników. Borys miał spotkać się z Götzem w tej karczmie dzisiaj i wytłumaczyć, na czym polega praca...

Angarad

Las szumiał dookoła.... Promienie słońca Przebijały się z przez zielone liście... Wędrowałeś już parę dni o suchym chlebie i wodzie. Przydałoby się zjeść coś porządnego i ciepłego. Miasto zbliżało się, a raczej Ty zbliżałeś się do niego. Zmęczone nogi prosiły o odpoczynek a sakwa o napełnienie monetami. Ogólnie taki był Twój cel.... Praca.... Jednak stało się coś, czego nie oczekiwałeś... Z lasu powolnym krokiem, przedzierając się przez liście wyszła stara kobieta podpierająca się o laskę, owinięta w jakieś stare szmaty z paskudnym uśmiechem na pomarszczonej twarzy...
-Czego pragniesz wojowniku?????- Zapytała jak gdybyś był jest starym przyjacielem i odsłoniła resztki swych żółtych zębów.

Katlin

Zmierzałaś do Altdorfu, tego parszywego miasta gdzie nikt nie kochał Pana tak jak TY!... Jednak musiałaś tam się udać.... Potrzebowałaś pieniędzy... A tylko w mieście mogłaś porządnie zarobić i być może użyć noża w imię swego Pana...
Mimo zmęczenia wielodniową podróżą humor dopisywał Katlin ponieważ znów się wykazała... Twój Pan znów będzie zadowolony, zabiłaś wrogów i to w taki sposób, jaki najbardziej podoba się Panu.. Te śmierdzące sługi Slannesha musiały umrzeć.... Dokonałaś tego a znamię Pana pojawiło się tego dnia na wewnętrznej stronie dłoni!!! Czułaś się ogromnie doceniona i dumna wiedząc, że Twój Pan patrzy na Ciebie i któregoś dnia osobiście pochwali cię za twe czyny i służbę dla niego... Teraz jednak Wiedziałaś, że Aby Pan zaufał ci całkowicie musisz poddać się ostatecznej próbie i pokazać ile Pan dla Ciebie znaczy i co jesteś w stanie dla niego zrobić.... Już niedługo- Zaświtała w głowie myśl.....


Nessa Tinúviel

Emily skończyła sprzątać talerze po sytej kolacji, gdy już wychodziłaś do swej komnaty. Łóżko jak zwykle świeże i pachnące... Cieszyłaś się, ze ktoś taki jak Emily jest u Twego boku... Była istnym skarbem, może nie zbyt rozgarnięta i inteligentna, ale umiała sprzątać i gotowała wprost wybornie. I zawsze była posłuszna, nigdy nie zakwestionowała Twojego zdania... Za to ją ceniłaś....
Gdy poczułaś miękkość łóżka ogarnęło Cię zmęczenie... No tak... Dziwić się??? Cały dzień na nogach i w dodatku jeszcze parę rzuconych czarów??? Oczy zamknęły się szybko.....

Sny zjawiły się szybko.. Ale szczególnie jeden był wyjątkowo dziwny... Mgła... Nad ogromną przestrzenią... Pełno ciał... Klejnot... Czerwony... Krew... Wielka bitwa... Jakiś starzec padający na twarz... Znów klejnot... Kapłanka... Miecz... Pan Czaszek.... Znów klejnot... -Wizje przewijały się szybko, a do snu dołączył nagle jakby padający z oddali głos- Zniszcz... Nagroda.... Potęga... Obudziłaś się zlana potem a głos istoty wciąż rozbrzmiewał w Twojej głowie.....
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 19-03-2008 o 15:53. Powód: Zmiana graczy
Lord Artemis jest offline