Robin "Dziadek" Carver
Skrzywił się słysząc słowa szeryfa. No, ale czego innego mógł oczekiwać? Ludzie w dzisiejszych czasach nie byli skłonni do rozdawania swojego dobytku. Ale najwidoczniej szeryf w mieście Fresno nie był taki skurwysynem jak można się było spodziewać - fajki to zawsze coś. Potem wpadło mu do ucha to co mówiła pielęgniarka. "Uuu... kolesiowi się porządnie oberwało. Ale ma fart, że w ogóle przeżył" pomyślał Dziadek. Spojrzał teraz na Killiana.
- No, to my się chyba będziemy już zbierać. Żegnam szeryfie. - powiedział chłodno, wziął "zapłatę," po czym odwrócił się. Miał zamiar wrócić teraz do karetki. Reszta pewnie się zastanawia gdzie polazł Carver. W końcu powiedział Richowi, zanim wyszedł z karetki, że "zaraz wraca." Tymczasem zwrócił się do Killiana.
-Palisz? - zapytał, podsuwając mu zdobyczne fajki - Ja nie, ale zawsze to coś jeszcze do opchnięcia... Swoją drogą trochę nam tutaj zeszło. Miejmy nadzieję, że pozostali załatwili to co mieli załatwić. |