Rok 1900 30 marca
Pogoda nie dopisywała, od 2 tygodni lał deszcz.
Zalanymi ulicami miasta, przechadzało się niewielu ludzi, większość siedziała w ciepłych domach, rozpalając kominki i rozmawiając co ciekawego się wydarzyło, albo rozprawiając o mniej ważnych rzeczach.
Abimelech Bardog
Zmierzałeś szybkim krokiem w kierunku koszar, rozglądając się w około.
Dowódzca straży przekazał wam wiadomość, że dziś dostaniecie specialne zadanie.
Ciekaw byłeś, na czym będzie ono polegać. Czy to będzie kolejne polowanie na bandytów, lub kolejna sprawa z tymi zawszonymi bandytami, nie wiedziałeś.
-Jeśli się nie pośpieszę, ta ulewa nie zostawi na mnie suchej nitki-powiedziałeś, przyśpieszając kroku.
Powoli z pod płaszcza mgły wyłoniły się koszary.
*
Nareszcie*pomyślałeś wspinając się do góry.
Okazało się, że wszyscy byli już na miejscu, siedzieli i rozprawiali co może ich dziś czekać.
Kapitan tylko spojżał na Ciebie, po czym, wstał, i zwrócił się do Was.
-Wreszcie możemy zacząć. Jak wam wczoraj mówiłem, dziś czeka was poważne zadanie.
Zostały mi udostępnione informację o zaginięciu kilku osób, w tym jednego kapłana, w przeciągu 2 dni. Nasi informatorzy mówią, że większość z nich to zwykli ludzie zamieszkujący biedniejszą dzielnicę.
To nie może dłużej trwać, dlatego król zlecił nam to zadanie.
Dzielimy się na 2 grupy, i przeszukujemy tamtejsze okolice,
Abimelech, ty i Barian czekacie tutaj na rycerza, który został oddelegowany do nas, do pomocy... tak, rycerza.-zakończył przemowę, po czym podszedł do wyjścia, i powiedział
-Powodzenia, a reszta za mną.
Zostało was dwoje, czekaliście na niego w ciszy.
Vincent Meiss
Siedziałeś w Swoim pałacu, w gabinecie, czytając książkę zatytułowaną
"Alchemia i ludzie" Zaciekawił Cię jej temat, a ponieważ czekałeś na ważne wiadomości od swojego wspólnika.
Tymczasem za oknem rozszalała się burza, mimo to ciepło z kominka jakby ją umniejszało.
Powoli przewróciłeś wzrokiem po całym pomieszczeniu, tak, jakbyś chciał dogłębnie zapamiętać każdy jego szczegół. Byłeś dumny z tej kolekcji książek, jaką do tej pory uzbierałeś. Miałeś ich kilka setek, dzięki czemu z wielkim trudem mieściły się na tych kilku regałach.
Niebo po raz kolejny przecięła błyskawica, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę wejść-odpowiedziałeś, po czym do środka wszedł człowiek z twojej służby. W rękach trzymał list.
-No daj mi ten list, szybko.-powiedziałeś zniecierpliwiony
Przeczytałeś jego treść:
Przeczytałeś dwa razy, po czym naskrobałeś coś na nowej kartcę...
Victor Evans
Siedziałeś spokojnie w swoim domu, wylegując się w fotelu i wpatrując w tańczący ogień.
Siedziałeśi czekałeś na uśmiech losu. Na przejście deszczu.
Przeszkadzał Ci w pracy, za dużo ludzi siedziało w domach.
Przyglądałeś się swojemu nowemu łupowi.
Zabrałeś go jakiemuś pijanemu krasnoludowi wczoraj w karczmie.
Takich lubiłeś, łatwo się na nich bogaciło, tylko nie wiedziałeś, czy zachować
"nabytek", w końcu jeśli znów spotkasz tego handlarza, może być źle, natomiast bardzo Ci się podobał, widać było krasnoludzką robotę.
*
Może wybiorę się do karczmy, ale najlepiej jakiejś innej, może do "Zagrody"?*pomyślałeś, obkręcając pierścień w dłoniach.