Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2008, 18:34   #6
Lukadepailuka
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Vincent ruszył w kierunku fotela i wtulił się w miękki materiał. Sięgnął po książkę, gdzie książka? Zostawił ją na stole. Nie chciało mu się wstawać, zmęczony patrzył na przygasający ogień w kominku. Gasł, powoli, ogień. Jezu, on gaśnie, niech ktoś coś z tym robi! Cholera, on zgaśnie, zginie, czemu nikt się tym nie przejmuję? Czemu świat nie szaleję? Ludzie giną, ich egzystencja przemija, wtedy innych to porusza, ale czemu ogień jest ignorowany? Jest silniejszy niż człowiek, ten nigdy do końca go nie ujarzmi. Czym jest ogień?

Sięgnął do niego i poczuł jego energię, była wielka, tak wielka, że nie mógł nad nią panować! Potęga! Chciał być jak ogień, palić i niszczyć, być niepokonany.

Westchnął, lekko zmęczony podrapał się po głowie i właśnie wtedy głód odżył. Nie taki zwyczajny głód, jakby zwierzęcy, nieludzki. Warknął, był głodny.

Usłyszał pukanie do drzwi, to na pewno Arnold, tylko on tak puka, trzy razy, przerwa, dwa razy, on jakby instynktownie zawsze wyczuwał potrzeby swojego pana, i mimo, że nigdy nie byli przyjaciółmi, on zawsze traktował go z oddaniem. Czemu?

- Wejść.

Czemu?

- List wysłany, powinien dość szybko dotrzeć, tymczasem podano do stołu, zje Pan?

Czemu?

- To, co Pan lubi, podobno przepis lepszy, kucharki się postarały

Czemu?

Vincent usłyszał trzask zamykanych drzwi. Jeszcze raz westchnął. Ulubiony przepis, tak? Czyli prawie surowy kawał mięsa. Zwierzęcy głód Vincenta łatwo zadowolić.

Wstał, chyba jednak zejdzie na dół, ostatnio często jadł w pokoju, mało się ruszał. Szlag by to trafił, wstał i przeciągnął się leniwie. Podszedł do drzwi, jak on dawno ich nie otwierał, zaskrzypiały, ktoś musi je naoliwić.

Ruszył korytarzem, dopiero teraz zorientował się, że miał u boku przypięty krótki miecz. Ostatnio stał się lekko rozkojarzony, trzeba będzie to zmienić. Skupić się.

Zszedł ze schodów i od razu trafił do jadalni gdzie zastał jedzącego Arnolda.

- Och, panie, przepraszam. Myślałem, że zje pan na górze.- Zawołał kucharkę i kazał jej szybko przygotować jedzenie dla Vincenta, po czym sam szybko zabrał swój talerz i zebrał się do odejścia.

- Poczekaj. Jak przygotowania do odjazdu?

- Już prawie wszystko gotowe, chłopcy się postarali.

- To dobrze, wyślij kogoś do mojego pokoju żeby dorzucił do ognia i zebrał potrzebne dla mnie rzeczy. Ty już wiesz co mi się może przydać, składniki, jakiś oręż, to co zwykle i to co jeszcze tam wymyślisz. Potem zjem i jesteśmy gotów wyruszać.- Przymknął oczy, usłyszał tylko szuranie butów Arnolda po podłodze.

Gdy tylko wyszedł wpadła kucharka z jedzeniem i podała mu talerz schylając głowę i wycofując się szybko.
Vincent sięgnął po widelec, wbił go w mięso, ugryzł, i poczuł jak bestia w jego wnętrzu zaczyna się radować.
 
Lukadepailuka jest offline