Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2008, 23:35   #10
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Kurwa!

Mirela odskoczyła od drzwi, głośno przełknęła ślinę i łypnęła na Kornelię przestraszonymi oczyma. Najwyraźniej czekała na komentarz ze strony współlokatorki.

Ale Kornelia milczała jak zaklęta, co już wydawało się mocno podejrzane. Nogi się pod nią ugięły, ręce zupełnie zesztywniały. Chciała uciec czym prędzej ale ciało się zbuntowało i odmówiło posłuszeństwa. Wyglądała na przygaszoną i odrętwiałą. A może zwyczajnie przerażoną?

Długo wpatrywała się bezmyślnie w klamkę. Zupełnie jakby ktoś szarpał za nią od wewnątrz. Ale to przecież niemożliwe! Mirela wyjaśniła jej, że pomieszczenie od dawna stoi puste i nikt z sąsiadów nie dysponuje własnym kompletem kluczy. Więc co to do cholery było? - pomyślała. Ale w głębi duszy miała gotową odpowiedź, bała się jedynie ją zaakceptować.

- Później... – powiedziała wreszcie a jej ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. – Wracajmy już do środka. Zrobiło mi się jakoś... zimno. - Oczy miała puste i błyszczące. Szła niczym w amoku, powłócząc flegmatycznie nogami. Opuściły ją wszystkie siły. Nagle dotarła do niej powaga sytuacji. Czy jej powrót nie był jednak potwornym błędem? Czy nie obudziła swoją obecnością uśpionego od dawna zła? Teraz miała pewność. Wtedy, jedenaście lat temu nie miała urojeń. Coś mieszkało już wówczas na dwunastym piętrze starego obdrapanego wieżowca przy jednej z głównych ulic miasta. Tuż pod nosem szarej ludzkiej masy ciasno zbitej jak mrówki w mrowisku. Ale ludzie nic nie zauważali bo tak było im na rękę. A ona? Ona widziała... A teraz Mirela także to zobaczyła.

Ocknęła się gdy były już u siebie. Marazm nadal ściskał ją za gardło ale jakby trochę zwolnił uścisk. W mieszkaniu rozdygotanymi rekami dokładnie zamknęła za nimi wszystkie zamki i wyjrzała przez lufcik na korytarz. Spoglądała przez dłuższą chwilę gdy nagle, niespodziewanie odskoczyła opętańczo na bok a w jej gardle uwiązł niemy krzyk.

- Jezu, zdaje mi się, że coś tam było! Jakiś cień... - targał nią niepokój. Oczy patrzyły nieprzytomnie, czaiła się w nich obłęd - Sama nie wiem... – powiedziała już spokojniej i odgarnęła z twarzy rozczochrane włosy – Chyba tylko mi się wydawało... – powiedziała bez przekonania i ponownie wyjrzała przez dziurkę w drzwiach.

Nagle odwróciła się na pięcie i zupełnie naturalnie, bez skrępowania zaczęła się rozbierać. Zdjęła bluzkę i rzuciła ją na podłogę. Weszła do łazienki. Odkręciła kurek z gorącą wodą i patrzyła otumaniona jak do wanny zaczął spływać strumień parującej wody.

Poszła jeszcze do pokoju, odnalazła paczkę papierosów i odpaliła jednego.

- Chyba przyda mi się kąpiel Mira, jakoś nie najlepiej się czuję... - rzuciła niemrawo i wróciła do łazienki zostawiając za sobą otwarte na oścież drzwi.

Zdjęła resztę ubrania i pośpiesznie zanurzyła się we wrzącej wodzie. Zakręciła kurek, bezwładnie opadła do wody i oparła głowę na kancie wanny. Od czasu do czasu zaciągała się tytoniem. Leżała zamyślona z rozrzuconymi na boki, wyprostowanymi rękoma. W jednej dłoni tkwił nadal jarzący się papieros. Wzrok miała utkwiony w pasku popiołu, który zdawał jej się rosnąc w jakimś nienaturalnym tempie aż wreszcie, nie wiadomo kiedy, cały papieros wypalił się i zgasł samoczynnie. Obserwowała to z fascynacją, jak oglądała w telewizji programy przyrodnicze gdy była dzieckiem. Jej myśli krążyły gdzieś daleko. Była nadal oszołomiona i ogarnęła ją niewytłumaczalna panika.

Rzuciła niedopałek na wyłożoną płytkami podłogę i zanurzyła się pod taflę wody. Tkwiła tak dość długo wypuszczając po woli bąble powietrza. Nie była pewna czy w ogóle chce się wynurzyć. Nie była też pewna czy coś się dziś wydarzyło, czy jedynie odurzony umysł płatał jej koszmarne figle. Była jednak przekonana co do jednej rzeczy. To miejsce obudziło śpiące w niej demony... Wspomnienia wróciły z ogromną siłą i wdzierały się teraz wprost do jej zgnębionej duszy, rwały ją na strzępy i boleśnie odciskały się w jej głowie. Wszystko ożyło, nabrało dawnych barw, zmieniło sposób postrzegania rzeczywistości, zatarło dystans, który budowała przez te lata.

- Po co mi było wracać? Po co było rozpruwać paznokciami całkiem już zabliźnione rany? Chyba faktycznie jestem szalona – szepnęła i złapała się rękami za głowę.

- Mirela! – krzyknęła nagle półprzytomnie - Mirela! Proszę, czy możesz do mnie przyjść! Nie chcę być sama! Błagam przyjdź do mnie! - nie zauważyła nawet kiedy po jej policzkach zaczęły ściekać łzy, oczy piekły nieznośnie – Mirela, tak bardzo się boję! - skuliła się oplatając rękami kolana - Proszę, posiedź ze mną chwilę, nie zostawiaj mnie samej. Albo... chodźmy już spać. Jestem zmęczona... tak potwornie zmęczona... - Wstrząsał nią niekontrolowany szloch. Oczy płonęły gorączkowo, na twarzy malowały się wypieki. Schowała twarz w dłonie i popadła w histeryczny, spazmatyczny płacz. Wyglądała bezbronnie i niewinnie jak dziecko, któremu właśnie odebrano coś cennego. Lub raczej dziecko, które ktoś brutalnie skrzywdził.
 
liliel jest offline