Olga siedziała skulona niedaleko Jonasza kryjąc się za załomem muru.
Po tym jak dała mu znalezione sznurki i bandaże, wolała wysłuchać jego nakazu o nie wychylaniu się.
Strzały oddawane przez Daniela były jak wskazówki zegara odmierzające ich życie.
Nagle do jej uszu dobiegł krzyk Basi.
- Słuchajcie mnie... – krzyknęła sanitariuszka a jej głos odbił się echem we wnętrzu kościoła –Słuchajcie i zrozumcie! My już nie walczymy o Polskę, walczymy o siebie, o swoje dusze! Każdy z nas ma ciężki grzech na sumieniu, Matka Boska mi o tym powiedziała. Wiem teraz wszystko. Wiem o cywilach, których ty Wierny zastrzeliłeś, Jonaszu... wiem o parabelce, wiem o tym, że Chmura wydał Żydów, wiem w końcu, że twoja miłość Olgo jest całkiem ślepa... Każdy z nas musi teraz odpokutować te grzechy. Tylko tak możemy wygrać! Spójrzcie w głąb siebie, żałujcie za swe grzechy, a znajdziecie odpowiedzi...
To co łączniczka poczuła po jej słowach było zimną furią.
Podobnie jak Basia podniosła swój głos wiedząc doskonale, że mury katedry sprawią, że będzie równie mocno słyszalny. - Kim jesteś, by oceniać cudzą miłość? Kto daje ci prawo? Może najpierw nim ocenisz, może zajrzyj w własne serce, spójrz w oczy swojej, ponoć ta wielkiej miłości , jaką zwyczajnie zabiłaś. Sama odpokutuj swe grzechy, zanim zaczniesz je wskazywać innym. Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. Znasz te słowa? A jeśli każesz mi żałować i odpokutować, za uczucie jakie daje mi siłę by żyć, to tak jakbyś z zimną krwią zabiła kolejną osobę… Olga doskonale wiedziała, jak okrutne są jej słowa. Ale nie mogła ścierpieć, gdy ktoś w taki sposób oceniał jej uczucia. A słowa, że ma żałować swej miłość, odpokutować za nią…
To miłość dawała jej siłę by żyć, by trwać, by się nie poddać.
I żadna nawiedzona histeryczka nie sprawi, że stanie się inaczej!
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Ostatnio edytowane przez Lhianann : 27-03-2008 o 21:28.
Powód: Jedna literówka zupełnie zmienia sens znaczenia zdania...a kysz, kocie!
|