Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2008, 18:50   #125
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
John Tails

- Jak chcesz mieć zabawę, dziewczynko, poczekaj z parę minut, będą fajerwerki.
- Ooo. Uwielbiam fajerwerki - krzyknęła dziewczynka klaszcząc z radości. Po chwili jednak z powodu twojej groźnej miny i słów rozpłakała się i uciekła. Nie zwróciłeś na nią już żadnej większej uwagi. Po prostu siedziałeś i patrzyłeś się na hotel. Po jakiejś minucie lub dwóch pojawiło się u ciebie złe przeczucie. Spojrzałeś ponownie na podejrzanego elfa który szukał czegoś w walizce. Chciałeś żeby jak najszybciej sobie poszedł. Wciąż się tutaj kręcił. Zmarłeś w bezruchu kiedy zobaczyłeś co on wyciągnął z walizki.

Był to duży ładunek wybuchowy z podpiętym detonatorem. Wniósł on swoją zdobycz w górę z okrzykiem:
- Za boską Eithne.
Ludzie popatrzyli na niego zaskoczeni. Nikt nie zdołał zareagować. Nawet ty. Elf nacisnął przycisk na detonatorze.
Nagle wszystko zawirowało ci przed oczami. Nie czułeś powierzchni pod nogami. Nic nie słyszałeś. Wydawało ci się, ze to koniec.

Jednak to by było za proste.

Z trudem otworzyłeś oczy. Widziałeś nad sobą ciemne niebo naszpikowane gwiazdami. Odczytałeś nawet kilka gwiazdozbiorów. Wciąż nic nie słyszałeś. kiedy jednak ogłuszenie minęło uznałeś, że wolałbyś pozostać ogłuszony. Krzyki ludzi, błagania o pomoc i inne dźwięki mieszały się ze sobą tworząc istną kakofonię. Powstałeś i powolnym krokiem ruszyłeś w kierunku ulicy. Dobrze, że poleciałeś do parku. Inny gość nie miał tyle szczęścia i dosłownie rozpaćkał sie na drzewie. Zresztą nie tylko on. Inni zostali pozabijani przez odłamki które powbijały sie głęboko w ich ciała. Inni skończyli rozerwani na strzępy lub z oderwanymi kończynami. Nieliczni ocalali ciężko ranni wołali o pomoc. Kiedy popatrzyłeś na siebie dostrzegłeś kilka kawałków metalu i drewna które wbiły ci się w klatkę piersiową i ramię.
Wtedy po raz pierwszy zdałeś sobie sprawę, że nie wiesz co robić. Problem z eksplozją był taki, że nie było nikogo do kogo mogłeś strzelić. Nie było nikogo do zabicia. Kilka kolejnych kroków. Uczucie jakbyś założył na plecy plecak wypchany cegłami. Po dziewczynce która zaczepiła ciebie wcześniej nie było już śladu. Poza tą dymiącą kupą mięsa w która wdepnąłeś. Natychmiast z odrazą cofnąłeś nogę. Nie udało ci się utrzymać równowagi. Upadłeś. Leżałeś w kałuży cudzej krwi. Teraz czułeś się jakbyś miał gorączkę. Czułeś zimno co nie było niczym dziwnym. W końcu noc była zimna.

Lekko podniosłeś głowę widząc kto się zbliża. Wilits wyglądał tak jak zwykle. Nosił elegancki biały garnitur i drogie buty. Przystanął przy tobie. W końcu odezwał się swoim twardym głosem :
- Ci partyzanci bardzo stawiają na widowiskowość. Szczególnie ten okrzyk „Za boską Eithne” był bardzo dramatyczny. Prawda, Tails? Nie martw się. Twój czas nie nadszedł. Jeszcze nie.


Mike

Pchnąłeś silnie drzwi i wszedłeś do pokoju nr 10.

[MEDIA]http://www.fortpiontek.pl/hotel/hotel-04.jpg[/MEDIA]

Na pewno prezentował się bardzo dobrze. Był niezwykle czysty, schludny i zadbany. Naprzeciwko znajdował się mały balkonik. W pobliżu drzwi znajdował się stół na którym znajdowały się kwiaty. Po lewej stronie obok dużego łóżka znajdowały się kolejne kwiaty. Samo łóżko prezentowało się przyzwoicie dzięki eleganckiemu baldachimowi. Na ścianach były lampki. Naprzeciwko łoża znajdował się telewizor. Tuż obok telewizora był mały stolik z lampką.

Wszedłeś do środka i poczułeś zimną lufę pistoletu na karku.
- I co ty na to Mickey? Jak ostatni amator – usłyszałeś za plecami szyderczy głos Marcusa za plecami. Wtedy wydarzyło się coś jeszcze. Potężna eksplozja która rozległa się z ulicy wstrząsnęła całym pokojem. Na dodatek sam pokój zaczął się palić. Eksplozja jednak na tyle odwróciła uwagę Marcusa, że miałeś wystarczająco dużo czasu aby uderzyć go z łokcia w brzuch. Marcus zgiął się wpół , a ty szybkim ruchem wyrwałeś mu broń z dłoni. Wycelowałeś gotów do strzału. Marcus jednak nie był pierwszym, lepszym przeciwnikiem. Chwycił za lufę pistoletu i wypchnął ją w górę. Pocisk wbił się w sufit. Trochę tynku posypało się wam na głowy. Każdy z was mocno trzymał broń nie pozwalając drugiemu wyrwać jej z ręki. Elf osiągnął przewagę poprzez kopnięcie w żebra. Odwdzięczyłeś się wykopnięciem broni na podłogę. Marcus nie rzucił się po nią tylko szybko wybiegł z pokoju.

Shinobi Alberai

Termowizja umożliwiła ci namierzenie ludzi którzy wciąż żyli. Nie było ich wielu. Na dodatek liczba ocalałych cały czas malała. Detektor ruchu nie wykazywał zbyt wiele. W płonącym hotelu Plaza dostrzegłeś jeszcze grupę ludzi która wycofywała się z płonącego budynku wyjściem ewakuacyjnym. Na wyższym Pietrze zobaczyłeś dwie osoby. Jedna uciekała od drugiej. Ta dziwna sytuacja zaciekawiła cię.
- Pomóż mi – wyrwał cię z zamyślenia głos Shadowa. Shadow uciskał ranę jakiegoś mężczyzny. Jego rękawice były już całe we krwi. Gdyby ktoś je teraz zobaczył raczej nie zauważyłby, że są czarne. Podbiegłeś i pomogłeś mu w uciskaniu rany. Starałeś się nie rozglądać dookoła. Kiedy tylko patrzyłeś za siebie od razu miałeś odruch wymiotny. Rzadko widywałeś taką masakrę. Najbardziej tobą wstrząsnęło to, że wśród ofiar połowę stanowiły dzieci.
Jednak byłeś ninja. Nie mogłeś uwewnętrzniać swoich uczuć. Usłyszałeś zbawcze syreny. Medycy i straż pożarna nadjeżdżały już z odsieczą.
- Mów do mnie, chłopie – krzyczał Shadow do rannego.
Ranny słabym głosem mówił:
- Wracałem do domu późno jed.. nak li..czyłem , że zdążę na jego osiemanst…kę.
- Zdążysz. Nie martw się. Już wkrótce będziesz w domu – mówił Shadow. Ton jego głosu świadczył, że sam w to do końca nie wierzył. Medycy za pomocą magii leczyli najciężej rannych. W końcu dotarli do waszego rannego i uleczyli jego krwawiąca dziurę w brzuchu.
- Zabrać go do szpitala. Wciąż potrzebuje pomocy – krzyknął jeden z medyków.
- Alberai – odezwał się do ciebie Shadow – Zajmij się szukaniem rannych.
- Elf. Ten przeklęty elf – usłyszałeś słowa jednego z rannych. Jego ostatnie słowa.

John

Leżąc w łóżku nie mogłeś nawet ruszyć głową. Wiedziałeś jednak, że Wilits siedzi obok.
- Skoro teraz mnie znalazłeś albo raczej ja ciebie możemy w końcu porozmawiać.
 
wojto16 jest offline