Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2008, 20:28   #6
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Eryk przeszedł przez podwórze i stanął na moment w progu otwartych gościnnie drzwi "Kudłaczka". Wyglądało na to, że w nic się tu nie zmieniło. Wnętrze, pamiętające jeszcze księcia Rajmuna Utopionego, ani nie urosło, ani nie zmalało przez te dwa lata. Jak zwykle pod ścianami stało siedem niezbyt dużych stołów, a w środku sali królował większy, przy którym zwykle zbierała się cała kompania, korzystająca z niskich cen i tolerancyjności Michaela.
Jak zawsze o tej porze było tu prawie pusto. Zajęte były tylko dwa stoliki i tylko jedna dziewczyna krzątała się sali.
- Pan Eryk! - radosny pisk wyrwał go z rozmyślań.
- Natalie? - ze zdziwieniem przyjrzał się dziewczynie, której w pierwszej chwili nie rozpoznał.
Podszedł do niej, położył rękę na ramieniu i obrócił w kółko, stale się jej przyglądając.
- Ale ty wyrosłaś, dziewczyno - powiedział, z zaskoczeniem wyraźnie brzmiącym w głosie. - W życiu bym cię nie rozpoznał. Chyba, że po oczach... Jak zawsze pięknych - uśmiechnął się. - Jest Miś?
Dziewczyna się roześmiała.
- Nic się pan nie zmienił. Stale pan gada te miłe głupoty. A Miś gdzieś wyszedł. Alain będzie wiedzieć.
Popchnęła Eryka w stronę baru.
- Muszę dokończyć sprzątania, bo jak Miś wróci i zobaczy bałagan, to będzie zły - mrugnęła łobuzersko.
Eryk odpowiedział uśmiechem i ruszył w stronę niezbyt odległego baru. Nigdy nie słyszał by Miś choćby podniósł głos na kogoś ze swoich ludzi...

- To samo co zawsze? - spytał barman, przywitawszy Eryka tak, jakby od ich ostatniego spotkania upłynęło ledwie kilka godzin.
Zapytany pokręcił głową.
- Sok pomarańczowy z odrobiną lodu - powiedział.
Widząc zdziwiony wzrok barmana uśmiechnął się.
- Ludzie się zmieniają, Alain - powiedział. - Kiedy będzie Miś? - spytał.
Alain wskazał za okno, skąd właśnie dobiegło podwójne uderzenie zegara.
- Jest druga, to za chwilę powinien być. Zaraz zrobię tego drinka...
Czekając na obiecany napój usłyszał nagle swoje nazwisko, padające z ust Natalie. I czyiś męski, mało uprzejmy głos.
Z trudem powstrzymał się, by nie spojrzeć za siebie. Dopiero słysząc, że mężczyzna odchodzi odwrócił się. Ujrzał oddalającego się wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę przyodzianego w wyraźnie "nietutejsze" ubranie. Również wiszący u boku rapier świadczył o obcym pochodzeniu. Mieszkańcy Brionne raczej nie posługiwali się taką bronią...
Gestem przywołał Natalie.
- Kto to był? I czego chciał? - spytał cicho, gdy dziewczyna stanęła tuż przy nim.
- Nigdy go nie widziałam - padła cicha odpowiedź. - To jakiś obcy, z Estalii, sądząc po akcencie. Myślał, że jest pan młodym panem de Baries. A zachowywał się tak, jakbym była głupia, albo wstawiona.
Eryk skinął głową. Sądząc po broni Estalia mogła się zgadzać....
- Hmmm... To ciekawe... Możesz mi go opisać? Nie zdążyłem mu się przyjrzeć...
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę, a potem powiedziała:
- Mniej więcej w Pana wieku, no może trochę starszy, sama nie wiem. Cudzoziemiec, jak Ralf z naprzeciwka. Z Estalii, jak już mówiłam. Ciut niższy. Od pana, nie od Ralpha. Ale również bardzo elegancki. Nie tak przystojny jak panicz Eryk – zachichotała, jakby naprawdę była ciut wstawiona - może przez tę bródkę? Ale szef też ma bródkę, a jest bardzo przystojny, ale to pewnie dlatego, że jest elfem. Chyba nie herbowy, nie widziałam pierścienia, ale rapier to miał drogi, jestem pewna...
Eryk nieco podejrzliwie spojrzał na Natalie.
- Moja droga... Gdybym nie wiedział, że Miś nie pozwala na picie w pracy... - pokręcił głową. - Nic dziwnego, że go nabrałaś. Też bym się założył, że podebrałaś Alain'owi coś z jego specjałów... - Pokręcił głową z uznaniem. - Jesteś coraz lepsza...
Natalie zrobiła skromną minkę, ale nie zdążyła nic powiedzieć.
- Eryk? - ciepły kobiecy głos dobiegł od strony drzwi. - Eryk! - Radość zmieszana ze zdziwieniem dźwięczała w ciepłym alcie.
- Madeleine! - zawołał wesoło Eryk, przenosząc wzrok na wysoką brunetkę, idącą w szybko w jego stronę. - Co ty tu robisz?
Chwycił ją w ramiona, uniósł i obrócił dokoła. Potem postawił i ucałował w oba policzki.
- Byłem pewien - kontynuował - że wyszłaś za jednego ze swych licznych wielbicieli i brylujesz na dworze...
Madeleine spojrzała na niego oczami śmiertelnie ranionej sarny.
- Przecież wiesz - wyszeptała pełnym cierpienia głosem - że w mym sercu jest miejsce tylko dla ciebie...
Eryk uśmiechnął się.
- Teraz już wiem, od kogo ten diabełek - wskazał głową Natalie - uczy się swoich sztuczek. Obie jesteście warte każdych pieniędzy.
Dziewczyny roześmiały się wesoło.
- Może tak usiądziemy? Klientów na razie nie ma zbyt wielu, a przynajmniej opowiecie mi, co się działo w czasie mej nieobecności... Przychodzi tu jeszcze ktoś z dawnej kompanii? Jak Jean? Co porabia Louis? A François i Jacques? I inni...
- Alain - zwrócił się do barmana - jeszcze dwa razy to samo...
Usiedli przy stoliku stojącym tuż przy barze. Natalie pokręciła głową.
- Ledwo pana zabrakło, panie Eryku, wszystko się rozpadło. Od czasu do czasu któryś tu wpada, ale to już nie to samo...
- Jean poślubił Monique, siostrę Antoinette - powiedziała Madeleine.
- A Antoinette wyszła za Louisa - wtrąciła Natalie - który oczywiście zrezygnował wyruszenia w świat.
Eryk zrobił odpowiednio zdziwioną minę. Jeśli dobrze pamiętał, Antoinette i Louis, szczerze się nie znosili...
- François i Jacques wzięli do spółki Pierre'a i rozwijają jakiś super interes. Ale co oni robią? - Madeleine pokręciła głową. - Nie mam pojęcia... To nie na mój kobiecy rozum.
- Tak, tak - przytaknęła jej Natalie. - To zbyt skomplikowane...
Eryk z trudem stłumił uśmiech. Obie należały do najbardziej sprytnych i inteligentnych osób, jakie znał.
- Ach tak... - pokiwał ze zrozumieniem głową. - Moje biedactwa - dodał ze współczuciem. Za co zarobił kopniaka w kostkę od Madeleine i szturchańca od Natalie.
- Charles zaciągnął się do marynarki - oznajmiła Madeleine. - Uznał, ze życie w straży jest zbyt nudne.
- Anthony został bardem. Jak Miś - powiedziała Natalie. - I poprosił Madeleine o rękę.
Madeleine zarumieniła się nagle.
Eryk spojrzał na nią z uśmiechem.
- Gratuluję - powiedział. - Kiedy ślub? - spytał. - I co wam kupić na prezent?
- Ta głupia jeszcze nie powiedziała "Tak" - wyrwała się Natalie. - Przepraszam - dodała po ułamku sekundy widząc, jak Madeleine patrzy na nią z wyrzutem.
- A propos ślubu... - powiedział Eryk, zmieniając nieco temat. - Słyszałem - spojrzał z zaciekawioną miną na Natalie - że ponoć mam się żenić. Może jeszcze się dowiem, z kim?
Dźwięczny śmiech Natalie wypełnił całą salę, aż goście obrócili się w ich stronę. Dziewczyna zasłoniła dłonią usta, ale radość ciągle jeszcze tańczyła w jej oczach.
- Pan tego nie wie, panie Eryku? - spytała zaskoczona. - Podobno, ale to tylko plotki - podkreśliła - ma pan się żenić z panią de Chanier, Wdową po panu de Chanier.
Eryk skrzywił się.
- A ile latek liczy ta wdowa? - spytał.
Natalie pokiwała ze współczuciem głową.
- To staruszka - stwierdziła. - Ma już ponad czterdzieści lat...
- Nie bądź głupia, Natalie - wtrąciła się Madeleine. - Jesteś jeszcze młoda koza. Ledwo skończyłaś szesnaście lat i każdy, kto przekroczył dwudziestkę według ciebie stoi już nad grobem. Nawet ja.
Eryk przygryzł wargi, by się nie roześmiać. Słowa Madeleine były naprawdę zabawne.
Madeleine kontynuowała:
- Jest po trzydziestce. Bezdzietna.
"To wcale nie było wesołe. Może trzeba by z ciotką porozmawiać. Jeśli rzeczywiście miała takie plany, to może jeszcze dałoby się jej to wyperswadować..." - pomyślał.
- A jest chociaż ładna? - spytał.
- Z pewnością nie tak ładna, jak Crissy, z której urodą nikt nie może się równać - powiedziała nieco złośliwie Madeleine.
Eryk spojrzał na nią nieco zaskoczony. Widać musiał się dać wtedy Madeleine we znaki, skoro teraz wypominała mu błędy młodości.
"Aż taki byłem okropny?" - mówió jego spojrzenie.
Madeleine tylko pokiwała głową.
- Przepraszam - powiedział. - Nie zdawałem sobie sprawy...
- Co to za spisek? Ja też tu jestem... - powiedziała z pretensją Natalie.
Madeleine machnęła na nią ręką.
- Może chociaż jej majątek zlekceważy liczne wady - zapytał żartobliwie Eryk.
- Jej mąż miał winnicę pod miastem - wtrącił się Alain, dotychczas w milczeniu przysłuchujący się ich rozmowie. - Robią tam niezłe czerwone wino. Mamy kilka butelek...
- Ona sama mieszka w domu syna jej męża - dodała Natalie. - No... Pasierba...
- Była drugą żoną pana de Chanier - dorzuciła Madeleine. - znacznie od niego młodszą.
"A pasierb chce się pozbyć niepotrzebnego balastu" - przemknęło przez głowę Eryka.
- A cóż to za niebieski ptaszek zawraca głowy moim panienkom? - zabrzmiał od progu dźwięczny głos.
Eryk spojrzał w stronę wejścia. W progu stał wysoki elf, którego szczupła twarz ozdobiona była artystyczną bródką.
- Miś - zawołał Eryk, zrywając się od stołu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-04-2008 o 08:36.
Kerm jest offline