Administrator | Eryk przeszedł przez podwórze i stanął na moment w progu otwartych gościnnie drzwi "Kudłaczka". Wyglądało na to, że w nic się tu nie zmieniło. Wnętrze, pamiętające jeszcze księcia Rajmuna Utopionego, ani nie urosło, ani nie zmalało przez te dwa lata. Jak zwykle pod ścianami stało siedem niezbyt dużych stołów, a w środku sali królował większy, przy którym zwykle zbierała się cała kompania, korzystająca z niskich cen i tolerancyjności Michaela.
Jak zawsze o tej porze było tu prawie pusto. Zajęte były tylko dwa stoliki i tylko jedna dziewczyna krzątała się sali.
- Pan Eryk! - radosny pisk wyrwał go z rozmyślań.
- Natalie? - ze zdziwieniem przyjrzał się dziewczynie, której w pierwszej chwili nie rozpoznał.
Podszedł do niej, położył rękę na ramieniu i obrócił w kółko, stale się jej przyglądając.
- Ale ty wyrosłaś, dziewczyno - powiedział, z zaskoczeniem wyraźnie brzmiącym w głosie. - W życiu bym cię nie rozpoznał. Chyba, że po oczach... Jak zawsze pięknych - uśmiechnął się. - Jest Miś?
Dziewczyna się roześmiała.
- Nic się pan nie zmienił. Stale pan gada te miłe głupoty. A Miś gdzieś wyszedł. Alain będzie wiedzieć.
Popchnęła Eryka w stronę baru.
- Muszę dokończyć sprzątania, bo jak Miś wróci i zobaczy bałagan, to będzie zły - mrugnęła łobuzersko.
Eryk odpowiedział uśmiechem i ruszył w stronę niezbyt odległego baru. Nigdy nie słyszał by Miś choćby podniósł głos na kogoś ze swoich ludzi...
- To samo co zawsze? - spytał barman, przywitawszy Eryka tak, jakby od ich ostatniego spotkania upłynęło ledwie kilka godzin.
Zapytany pokręcił głową.
- Sok pomarańczowy z odrobiną lodu - powiedział.
Widząc zdziwiony wzrok barmana uśmiechnął się.
- Ludzie się zmieniają, Alain - powiedział. - Kiedy będzie Miś? - spytał.
Alain wskazał za okno, skąd właśnie dobiegło podwójne uderzenie zegara.
- Jest druga, to za chwilę powinien być. Zaraz zrobię tego drinka...
Czekając na obiecany napój usłyszał nagle swoje nazwisko, padające z ust Natalie. I czyiś męski, mało uprzejmy głos.
Z trudem powstrzymał się, by nie spojrzeć za siebie. Dopiero słysząc, że mężczyzna odchodzi odwrócił się. Ujrzał oddalającego się wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę przyodzianego w wyraźnie "nietutejsze" ubranie. Również wiszący u boku rapier świadczył o obcym pochodzeniu. Mieszkańcy Brionne raczej nie posługiwali się taką bronią...
Gestem przywołał Natalie.
- Kto to był? I czego chciał? - spytał cicho, gdy dziewczyna stanęła tuż przy nim.
- Nigdy go nie widziałam - padła cicha odpowiedź. - To jakiś obcy, z Estalii, sądząc po akcencie. Myślał, że jest pan młodym panem de Baries. A zachowywał się tak, jakbym była głupia, albo wstawiona.
Eryk skinął głową. Sądząc po broni Estalia mogła się zgadzać....
- Hmmm... To ciekawe... Możesz mi go opisać? Nie zdążyłem mu się przyjrzeć...
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę, a potem powiedziała:
- Mniej więcej w Pana wieku, no może trochę starszy, sama nie wiem. Cudzoziemiec, jak Ralf z naprzeciwka. Z Estalii, jak już mówiłam. Ciut niższy. Od pana, nie od Ralpha. Ale również bardzo elegancki. Nie tak przystojny jak panicz Eryk – zachichotała, jakby naprawdę była ciut wstawiona - może przez tę bródkę? Ale szef też ma bródkę, a jest bardzo przystojny, ale to pewnie dlatego, że jest elfem. Chyba nie herbowy, nie widziałam pierścienia, ale rapier to miał drogi, jestem pewna...
Eryk nieco podejrzliwie spojrzał na Natalie.
- Moja droga... Gdybym nie wiedział, że Miś nie pozwala na picie w pracy... - pokręcił głową. - Nic dziwnego, że go nabrałaś. Też bym się założył, że podebrałaś Alain'owi coś z jego specjałów... - Pokręcił głową z uznaniem. - Jesteś coraz lepsza...
Natalie zrobiła skromną minkę, ale nie zdążyła nic powiedzieć.
- Eryk? - ciepły kobiecy głos dobiegł od strony drzwi. - Eryk! - Radość zmieszana ze zdziwieniem dźwięczała w ciepłym alcie.
- Madeleine! - zawołał wesoło Eryk, przenosząc wzrok na wysoką brunetkę, idącą w szybko w jego stronę. - Co ty tu robisz?
Chwycił ją w ramiona, uniósł i obrócił dokoła. Potem postawił i ucałował w oba policzki.
- Byłem pewien - kontynuował - że wyszłaś za jednego ze swych licznych wielbicieli i brylujesz na dworze...
Madeleine spojrzała na niego oczami śmiertelnie ranionej sarny.
- Przecież wiesz - wyszeptała pełnym cierpienia głosem - że w mym sercu jest miejsce tylko dla ciebie...
Eryk uśmiechnął się.
- Teraz już wiem, od kogo ten diabełek - wskazał głową Natalie - uczy się swoich sztuczek. Obie jesteście warte każdych pieniędzy.
Dziewczyny roześmiały się wesoło.
- Może tak usiądziemy? Klientów na razie nie ma zbyt wielu, a przynajmniej opowiecie mi, co się działo w czasie mej nieobecności... Przychodzi tu jeszcze ktoś z dawnej kompanii? Jak Jean? Co porabia Louis? A François i Jacques? I inni...
- Alain - zwrócił się do barmana - jeszcze dwa razy to samo...
Usiedli przy stoliku stojącym tuż przy barze. Natalie pokręciła głową.
- Ledwo pana zabrakło, panie Eryku, wszystko się rozpadło. Od czasu do czasu któryś tu wpada, ale to już nie to samo...
- Jean poślubił Monique, siostrę Antoinette - powiedziała Madeleine.
- A Antoinette wyszła za Louisa - wtrąciła Natalie - który oczywiście zrezygnował wyruszenia w świat.
Eryk zrobił odpowiednio zdziwioną minę. Jeśli dobrze pamiętał, Antoinette i Louis, szczerze się nie znosili...
- François i Jacques wzięli do spółki Pierre'a i rozwijają jakiś super interes. Ale co oni robią? - Madeleine pokręciła głową. - Nie mam pojęcia... To nie na mój kobiecy rozum.
- Tak, tak - przytaknęła jej Natalie. - To zbyt skomplikowane...
Eryk z trudem stłumił uśmiech. Obie należały do najbardziej sprytnych i inteligentnych osób, jakie znał.
- Ach tak... - pokiwał ze zrozumieniem głową. - Moje biedactwa - dodał ze współczuciem. Za co zarobił kopniaka w kostkę od Madeleine i szturchańca od Natalie.
- Charles zaciągnął się do marynarki - oznajmiła Madeleine. - Uznał, ze życie w straży jest zbyt nudne.
- Anthony został bardem. Jak Miś - powiedziała Natalie. - I poprosił Madeleine o rękę.
Madeleine zarumieniła się nagle.
Eryk spojrzał na nią z uśmiechem.
- Gratuluję - powiedział. - Kiedy ślub? - spytał. - I co wam kupić na prezent?
- Ta głupia jeszcze nie powiedziała "Tak" - wyrwała się Natalie. - Przepraszam - dodała po ułamku sekundy widząc, jak Madeleine patrzy na nią z wyrzutem.
- A propos ślubu... - powiedział Eryk, zmieniając nieco temat. - Słyszałem - spojrzał z zaciekawioną miną na Natalie - że ponoć mam się żenić. Może jeszcze się dowiem, z kim?
Dźwięczny śmiech Natalie wypełnił całą salę, aż goście obrócili się w ich stronę. Dziewczyna zasłoniła dłonią usta, ale radość ciągle jeszcze tańczyła w jej oczach.
- Pan tego nie wie, panie Eryku? - spytała zaskoczona. - Podobno, ale to tylko plotki - podkreśliła - ma pan się żenić z panią de Chanier, Wdową po panu de Chanier.
Eryk skrzywił się.
- A ile latek liczy ta wdowa? - spytał.
Natalie pokiwała ze współczuciem głową.
- To staruszka - stwierdziła. - Ma już ponad czterdzieści lat...
- Nie bądź głupia, Natalie - wtrąciła się Madeleine. - Jesteś jeszcze młoda koza. Ledwo skończyłaś szesnaście lat i każdy, kto przekroczył dwudziestkę według ciebie stoi już nad grobem. Nawet ja.
Eryk przygryzł wargi, by się nie roześmiać. Słowa Madeleine były naprawdę zabawne.
Madeleine kontynuowała:
- Jest po trzydziestce. Bezdzietna. "To wcale nie było wesołe. Może trzeba by z ciotką porozmawiać. Jeśli rzeczywiście miała takie plany, to może jeszcze dałoby się jej to wyperswadować..." - pomyślał.
- A jest chociaż ładna? - spytał.
- Z pewnością nie tak ładna, jak Crissy, z której urodą nikt nie może się równać - powiedziała nieco złośliwie Madeleine.
Eryk spojrzał na nią nieco zaskoczony. Widać musiał się dać wtedy Madeleine we znaki, skoro teraz wypominała mu błędy młodości.
"Aż taki byłem okropny?" - mówió jego spojrzenie.
Madeleine tylko pokiwała głową.
- Przepraszam - powiedział. - Nie zdawałem sobie sprawy...
- Co to za spisek? Ja też tu jestem... - powiedziała z pretensją Natalie.
Madeleine machnęła na nią ręką.
- Może chociaż jej majątek zlekceważy liczne wady - zapytał żartobliwie Eryk.
- Jej mąż miał winnicę pod miastem - wtrącił się Alain, dotychczas w milczeniu przysłuchujący się ich rozmowie. - Robią tam niezłe czerwone wino. Mamy kilka butelek...
- Ona sama mieszka w domu syna jej męża - dodała Natalie. - No... Pasierba...
- Była drugą żoną pana de Chanier - dorzuciła Madeleine. - znacznie od niego młodszą. "A pasierb chce się pozbyć niepotrzebnego balastu" - przemknęło przez głowę Eryka.
- A cóż to za niebieski ptaszek zawraca głowy moim panienkom? - zabrzmiał od progu dźwięczny głos.
Eryk spojrzał w stronę wejścia. W progu stał wysoki elf, którego szczupła twarz ozdobiona była artystyczną bródką.
- Miś - zawołał Eryk, zrywając się od stołu.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-04-2008 o 08:36.
|