Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2008, 20:19   #5
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cliff przeciągnął się leniwie. Czuł się świetnie. I w zasadzie nie miał nic do roboty.
"Pobyczyć się na słoneczku" - pomyślał...
Ze słodkich marzeń wyrwał go głos brata.
- Już idę - odpowiedział. - Na śmierć zapomniałem...
Nic dziwnego - od chwili powrotu do domu traktowany był jak inwalida. Zarówno brat, jak i bratowa Hilda, dbali o niego jak o skarb. Również Estera, chociaż od dawna mieszkała w innym mieście, dowiadywała się o jego zdrowie.
- Pamiętasz chociaż, że dziś wielki targ? - dobiegł go głos brata.
- Pewnie, że pamiętam - padła zdecydowana odpowiedź.
Gwar, spowodowany przez tłumy przybywające do miasta, wylewał się nawet za mury miejskie, zatem o zapomnieniu o tak ważnym dniu nie można było nawet marzyć.

- Aleś się wystroił - usłyszał, gdy stanął w drzwiach jadalni.
W zasadzie nawet się nie zdziwił. Nigdy jeszcze nie wychodził do miasta w kaftanie kolczym z mieczem u boku. Z drugiej strony - dopiero od trzech dni miał tę zbroję i nawet gdyby bardzo chciał, nie mógłby paradować w niej wcześniej....
- Masz poderwać jakąś dziewczynę? - kontynuowała Hilda, kryjąc z trudem uśmiech.
Siadając do stołu machnął ręką.
- Mam złe doświadczenia z dziewczynami - stwierdził.
Co prawda sprawa z Karen zakończyła się pomyślnie, ale ile krwi napsuła całej rodzinie...
- Poza tym żona to kotwica dla marynarza - zacytował stare powiedzenie. Nie wnikał w to, że nie zamierzał szukać pracy na morzu. Uważał, że ci, co szukają przygód na lądzie również nie powinni mieć żon...
- No chyba, ze bym znalazł taką jak ty - uśmiechnął się do bratowej. - Masz złote serce i złote ręce. To - wskazał na pusty już talerz - było pyszne.
- Widzę - stwierdziła z nieskrywanym już uśmiechem bratowa - że wrócił ci nie tylko apetyt, ale i giętkość języka. Uważaj tylko - pogroziła mu żartobliwie palcem - byś nie wpakował się znów w jakieś tarapaty ze spódniczkami.
- To mi nie grozi - powiedział wstając od stołu i ruszając za bratem. - Kto raz się sparzył...
Wychodząc nie dostrzegł spojrzenia bratowej, mówiącego, ze jednak ona ma rację...

Do targu nie było daleko. I było na tyle wcześnie, że na placu było jeszcze dużo wolnych miejsc. Poza tym było widać, że kupujący dopiero co zaczęli napływać na targowisko.
- Zdążyliśmy w porę - stwierdził Jonatan, gdy stragan już stał, a towary zachęcały do kupowania.
Cliff rozejrzał się. Inni kupcy, którzy przybyli później, już zaczynali się spierać o to, kto komu zajął miejsce.
- W zasadzie powinieneś wykupić stałe miejsce - powiedział do brata.
Jonatan skrzywił się,
- Był taki pomysł, ale się zmył - powiedział ponuro. - Było paru geniuszy, którzy się nie zgodzili i plan upadł. Ktoś pożałował kilku groszy, jakie by trzeba zapłacić za porządek...
Cliff poklepał go po ramieniu.
- Co się odwlecze, to nie uciecze - pocieszył go. - Następnym razem się uda. A poza tym - spojrzał na wyłożone towary - nawet gdybyś schował się w samym kącie, to i tak miałbyś klientów. O - pokazał wzrokiem - już nadciągają...
Trzy rozgadane niewiasty sunęły wyraźnie w ich stronę, chociaż ich wzrok był skierowany nie tylko na towary, ale i na Cliffa.
- Panie Jonatanie - zaczęła pierwsza - czy ma pan...
Cliff nie czekał, aż kobieta skończy mówić.
- Wrócę wkrótce - powiedział do brata.
- Żegnam panie - skłonił się uprzejmie. - Miłych zakupów...
Odchodząc czuł na plecach co najmniej jedno spojrzenie. Ale nie miał zamiaru się oglądać. Postanowił zobaczyć, co ciekawego pojawiło się na targu...
W końcu, jakby nie było, był synem kupca...
 
Kerm jest offline