Wątek: Monastyr
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2005, 18:40   #7
Meechaw
 
Reputacja: 1 Meechaw ma wyłączoną reputację
No cóż, wszystko zaczęło się od wyjazdu przyjaciela mojej postaci do Bardii, gdzie rzekomo podczas rabunku porwano ksieżniczkę z Matry. Oczywiście, jako że moja postać, bardon Darmandor z Nordii, jeszcze nigdy tam nie była i jako że zawsze towarzyszyłem memu przyjacielowi w podróżach, pojechałem też i tam. Po drodze najęliśmy kilku zbrojnych (pozostałych graczy). Oczywiście ów rabuś rządał okupu, który my mieliśmy mu przekazać. Po wielu perypetiach i jednej walnej bitwie wreszcie skończyliśmy jako goście w bardańskiej osadzie, siedzibie owego porywacza który okazał się być synem władcy klanu. Dowiedzieliśmy się, że zarówno porywacz jak i porwana darzą się wzajemnym uczuciem, więc za miesiąc ślub... I co tu teraz zrobić? Mimo, że mój towarzysz był znanym i szanowanym dyplomatą, czekało go ciężkie zadanie. Polecenie było jasne - wrócić z księżniczką do kraju. Na szczęście nie zawracałem sobie tym głowy, ponieważ mnie interesowało coś zupełnie innego - pozostałości po Rodianach na terenach Bardanii oraz rzekome istnienie jaskiń, które prowadzą do samych siedzib Deviria. Skończyło się to na ataku kordyjskiej armii, który ledwo co przeżyliśmy, gdyż staliśmy po stronie bardańskiej. Lecz to nie wszystko. Oczywiście, jako że znałem się na tych sprawach, zdawałem sobie sprawę z zagrożenia pochodzącego z jaskini, która stała kwadrans drogi od osady, szczególnie że runy ochronne były już podniszczone, ale nie spodziewałem się zdrady! Ktoś sabotował runy i tym samym... Tuż po ataku wojsk ledwo żywy goniec przyniósł nam wiadomość - z jaskini wyłoniła się demoniczna bestia. Oczywiście natychmiast tam ruszyliśmy. Opisy spotkanych po drodze uciekajacych bardańczyków nie były przesadzone... Na szczęście potwora udało się pokonać dzięki bohaterstwu jednego z naszych najemników (graczy), który wraz z kilkoma innymi bardańczykami wskoczył na ogromnego demona, wystrzelił w nim dziurę i wsypał tam cały swój zapas prochu, co także uczyniła reszta. Następnie uciekli z grzbietu deviria, a proch detonowano rzucając zapalonymi ubraniami. Ja sam próbowałem pokonać demona gorącą modlitwą, lecz okazałem się zbyt słaby. Zemdlałem po kilku minutach zmagań z potworem, a resztę wydarzeń znam z opowieści przyjaciół. Cała intryga zakończyła się ucieczką księżniczki. Oczywiście wszystko to napisałem w WIELKIM (poważnie) skrócie. I to była na razie połowa moich przygód. Drugą opiszę może kiedy indziej :P Oczywiście, jak już może domyśliliście się, nasz MG był naprawdę MISTRZEM. W końcu przecież był nim Skała, organizator kilku polskich konwentów i człowiek naprawdę w temacie
 
__________________
This world is spinning aroud me,
This world is spinning without me,
Every day sends future to past,
Every breath leaves me one less to my last...
Meechaw jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem