Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2008, 10:39   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Derrick chwycił torbę z narzędziami.
- Która chata? - spytał.
W zasadzie nie musiał... Widać było, jak wianuszek ludzi otacza jeden z domów, usiłując dostać się do środka, lub chociaż zajrzeć przez okno. Nie było mowy, by się przebić przez tłum bez użycia siły.
- Won na bok! - rozdarł się mężczyzna, za którym podążał. - Przejście dla pana medyka!
Przejście, jakie zrobiono, wystarczyłoby dla trzylatka, ale na szczęście przewodnik poszerzył je na tyle, że dało się przejść bez problemów.
Gdy stanął w progu, skrzywił się. W powietrzu dałoby się zawiesić siekierę, a tłoczących się przy łożu i lamentujących bab było tyle, ze starczyłoby na niemały harem. Jeśli ktoś gustował w wiejskich babach.
- Gdzie sołtys? - spytał. Niezbyt głośno, ale jego dźwięczny tenor przebił się przez wszechobecny lament i zawodzenie.
Średniego wzrostu mężczyzna, z wyrazem zatroskania na okrągłej, rumianej twarzy, pojawił się przed nim.
- Jontek - przedstawił się sołtys, kłaniając przy okazji. - Słucham, panie.
- Migiem wiadro zimnej wody - powiedział Derrick. - I sagan pełen wrzątku. Prosto z ognia - podkreślił.
Z doświadczenia wiedział, ze pojęcie 'chłodnego wrzątku' jest nader szeroko rozpowszechnione.
- I wyrzućcie wszystkich - dodał.
Chłop jeszcze żył, więc płaczki nie były mu potrzebne. A on sam nie chciał mieć na karku gapiów spragnionych darmowego widowiska.
Prośby spełnione zostały dość szybko, szczególnie ta ostatnia... Z wieśniaków, przed chwilą tłumnie kłębiących się w izbie, został tylko sołtys.
Derrick zdjął zakrwawione szmaty, w które zawinięta była lewa ręka rannego. Krew popłynęła szybciej.
Skrzywił się, widząc charakter i rozległość rany.
- Kto mu to... - zaczął, zakładając równocześnie opaskę. Strumień krwi zmalał niemal do zera.
Za plecami usłyszał sapnięcie sołtysa. Nie był pewien, czy to zaskoczenie spowodowane widokiem rany, czy też co innego było powodem zdziwienia.
- ...opatrywał - dokończył, po paru sekundach przerwy.
W ostatniej chwili zrezygnował z zadania niego innego pytania. Bajki o sierpie chłopi mogli opowiadać dzieciom.
- Maciejowa - odpowiedział sołtys. - Ona...
- Zapalcie lampę - przerwał mu, zabierając się do pracy.
Na szczęście ranny w niczym mu nie przeszkadzał, dużo wcześniej straciwszy przytomność...

Rana była paskudna, a praca męcząca. W dodatku tylko w połowie zakończona sukcesem.
Co z tego, że wszystko poskładał, skoro chłop już nigdy nie będzie władać tą dłonią. Na dodatek stale mogło się wdać zakażenie...
>>> Może lepiej by było odciąć i przypalić... <<< - pomyślał. Ale czym takim mógł się zająć kowal, a skoro prosili medyka...
- Już tą ręką żadnej baby nie pomaca - powiedział do sołtysa.
Ten spojrzał zaskoczony, ale zanim cokolwiek zdążył powiedzieć Derrick kontynuował:
- Cudu by trzeba, albo maga. Z tych potężniejszych, bo zwykły nie starczy.
>>> A tacy zwykle nie kręcą się po małych wioskach <<< - dokończył w myślach.
- Zawołajcie mi tą Maciejową - dodał.
Mył narzędzia, chował do odpowiednich przegródek, równocześnie instruując niemłodą już kobiecinę.
- ...okładać chlebem z pajęczyną, taką spod sufitu. Żadnych krowich placków...
Z wyrazu twarzy kobiety łatwo można było odczytać pewien sprzeciw, gdy popularna metoda leczenia została zakwestionowana. Ale mimo wszystko skinęła głową.
- Może też być świeży czosnek, utarty, albo plasterki cebuli. Młodej - dodał.
Spojrzał na zabandażowaną rękę.
- Za dwa dni trzeba zmienić opatrunek. Zanim się za to weźmiecie - ostrzegawczo spojrzał na Maciejową - umyć ręce ługiem i gorącą wodą. To samo, jak skończycie. Jedna kapłanka zdradziła mi ten sekret...
Wmieszanie w to odrobiny tajemnych mocy nie mogło zaszkodzić.
- Za każdym razem szmaty mają być wygotowane i wysuszone na słońcu. I zanim zawiniecie - przybrał bardzo poważną minę - trzy razy się pomodlić. Tak samo przy ugniataniu chleba z pajęczyną. To ważne - podkreślił.
Modlitwa nikomu nigdy nie zaszkodziła.
- Napar z kory dębu, jeśli zacznie mocniej krwawić - mówił dalej. - Z młodych, cienkich gałęzi zrywanych po pierwszym pianiu koguta.
Widać było, że ta informacja zostanie zapamiętana...
- Przez parę dni karmić rosołem. I świeżą wątrobę też niech je, nawet gdyby trzeba go było zmusić. Oraz surowe jaja. Niech to popija olejem i przegryza natką pietruszki. Do czasu - wskazał blaą twarz leżącego - aż mu kolory wrócą na licu.
Ranny stracił dużo krwi, a taka dieta zawsze dobrze działała w podobnych sytuacjach.
- Gdyby pojawiła się zgnilizna i zaczęła iść w górę - przeniósł wzrok z Maciejowej na sołtysa - trza rękę uciąć pod łokciem i przypalić...
jeśli Maciejowa bęzie przestrzegać jego zaleceń, to nie powinno do tego dojść, ale...
- Ma żonę? - wskazał na leżącego.
I sołtys, i Maciejowa skinęli głowami.
- Poproście ja tu - powiedział do sołtysa. - Ale nie wydzierajcie się, tylko po nią idźcie...
Zwrócił się do Maciejowej.
- Powiedzcie jej potem - powiedział cicho - by dbała o swego chłopa, Bo wielu po czymś takim traci chęć do życia.

Kolacja była wyśmienita, podobnie jak łóżko. Już dawno tak się nie wyspał. Aż wstawać się nie chciało. Ale śniadanie już czekało. Podobnie jak szeroki szlak.
>>> Trzeba by odwiedzić jakieś większe miasto <<< - pomyślał, sprawdzając, jak zawsze, zawartość torby z medykamentami. Zapasy ziół mógł uzupełniać po drodze, ale niektóre specyfiki można było zdobyć tylko w sklepach korzennych. Które, niestety, przy traktach nie rosły.
Siedział już w siodle, gdy minął go posłaniec, kierujący się na sam środek placu. I chociaż po wsi kręciły się tylko dzieci, to jak zawsze, jakimś dziwnym trafem, po paru chwilach, wokół posłańca zgromadziła się połowa mieszkańców wioski.
>>> I jak tu nie wierzyć w telepatię <<< - uśmiechnął się w duchu Derrick.
Posłaniec machnął ręką na sołtysa dając znak, że do niego nie ma żadnej sprawy, a potem zaczął czytać obwieszczenie.
>>> Epidemia, czy komuś coś się poprzestawiało? <<< - pomyślał Derrick. - >>> Konkurs na domowego medyka? <<<
Gdyby to było ogłoszenie "ręka księżniczki za głowę smoka" pewnie byłby mniej zdziwiony...
Podjechał do posłańca zanim ten skończył czytać.
- Do czego panu hrabiemu potrzeba tylu uzdrowicieli? - spytał. - Jestem medykiem - dodał, tytułem wyjaśnienia.
Herold obrócił się z gniewnym wyrazem twarzy. Która to mina zmieniła się, gdy usłyszał ciąg dalszy wypowiedzi i rzucił okiem na pytającego.
Widząc, ze nie ma do czynienia z byle ciekawskim chmyzem, odpowiedział dość uprzejmie:
- Hrabia nic nie tłumaczył. Kazał tylko powiedzieć, że potrzebuje pomocy doświadczonych medyków i sowicie ich wynagrodzi za pomoc.
Ruszył w drogę, nie czekając na dalsze pytania.
Derrick patrzył przez chwilę za posłańcem. Był pewien, że herold mógłby odpowiedzieć na parę pytań... Niestety, nie było na to ani czasu, ani warunków.
Miał niejasne wrażenie, że ktoś mu kiedyś wspominał o Aldersbergu, ale kto, co i kiedy? Potrząsnął głową.
W rozchodzącym sie tłumie spostrzegł sylwetkę sołtysa. Podjechał do niego.
- Sołtysie...
Zagadnięty podniósł głowę.
- Słyszeliście coś ciekawego o Aldersbergu? - spytał Derrick.
Sołtys potrząsnął głową.
- Była tam jakaś ruchawka - powiedział. - Ale to już jakiś czas temu...

Dalszy pobyt w Plonach mijał się z celem. A Aldersberg?
Derrick wyciągnął mapę. Jeśli nie kłamała, co od czasu do czasu się zdarzało - to do miasta aż tak daleko nie było. parę dni drogi.
>>> Aż dziw, że sołtys nic nie wie <<< - pomyślał. - >>> W końcu to niezbyt daleko. Może po drodze czegoś się dowiem... <<<
Jeśli w Aldersbergu panowała jakaś choroba, to jego pomoc nie na wiele by się zdała. Ale co mu szkodziło pojechać. I tak jakieś większe miasto miał w planach...
Skinieniem głowy pożegnał sołtysa i ruszył w stronę Aldersbergu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-04-2008 o 12:21.
Kerm jest offline