Ściany go witają z zimnego kamienia,
Każdą z nich Tadeusz prawie znał z imienia.
One martwe i puste jak topielic oczy,
Ze szpar tam cienką strugą woda zimna broczy.
To dusze w tych murach trwale uwięzione,
Łzy wciąż wylewają, za życie stracone.
- A teraz odpocznę i ciało swe złożę,
Gdzie na katafalku me drewniane łoże.
I dębowym wiekiem trumnę swą nakryję
Póki nocna pora znowu nie wybije.