Palce Cerintiana delikatnie gładziły kark czarodziejki.
Nessa chciała zapytać, skąd wie te rzeczy o niej, dlaczego przebiera się za lokaja, czy widział hrabiankę, czy jego zdaniem adepci sztuk magicznych zdołają jej pomóc, czy nie niepokoi go aura śmierci w mieście i o wiele innych spraw, ale pytania musiały poczekać.
Czasem muszą się wydarzać rzeczy oczywiste.
Przestała czuć się zawstydzona. Bo rozluźnione ciało nie współgrało z uczuciem dyskomfortu. Myślała jeszcze przez chwilę, ile lat może mieć czarodziej o fascynującej twarzy, ale szybko odegnała od siebie i to pytanie. Zostawiła sobie uwodzące ją kłamstewko. To nie czarodziej zręcznie masuje jej plecy sięgając od łopatek aż po obojczyki. To Jan, zwyczajny mężczyzna, jej rówieśnik.
-Czyż tylko prośba Celine cię tutaj przywiodła?
Powolutku, tak by uspokoić przyspieszony oddech wynurzyła się z wanny. Porcelanowa powierzchnie była bardzo śliska. Wychodząc lekko się zachwiała. Podtrzymały ją dłonie czarodzieja. Stanęła bardzo blisko „Jana”. Ociekająca wodą, smukła, czarnowłosa i zielonooka jak on. Błyszczała od oliwy, której użyła do kąpieli. Miała długie nogi, o mocnych sprężystych mięśniach akrobatki, bardzo szczupłą talię i piękne pełne piersi.
- Boli mnie biodro – powiedziała. Kilkunastocentymetrowy tatuaż szarego węża z bordową pręgą na grzbiecie gubił się w fioletowym siniaku.
Wspięła się na palce, by zrównać się nieco z czarodziejem i mocno pocałowała go w usta. Miały lekko słony smak. |