Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2008, 21:07   #15
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Odsłona czwarta

Po ostatnich trudnych pytaniach dziś jest czas na chwilę wytchnienia oraz zabawy. Zamiast rutynowych pytań mam dziś dla Was coś specjalnego. Wyobraźcie sobie, że jesteście jako recenzent w czasopiśmie zajmującym się promowaniem młodych talentów. Ktoś przychodzi do was i kładzie przed wami kartkę papieru zapisaną maczkiem. Mówi, że to jego dzieło i jest takie, jakby sam Lovecraft je napisał. Ba, nawet jest zgodne ze wszystkim, co tylko można z zakresu Mitów. Cóż...nie wierzycie na słowo i słusznie. Bierzecie czerwony flamaster w dłoń, podnosicie kartkę do oczu i zaczynacie sprawdzać, czy rzeczywiście ten młody autor jest tak dobry, jak sam mówi o sobie.

Odsłona Czwarta
"Kukurydza"
W tej odsłonie Wasze zadanie polega na sprawdzeniu tekstu i znalezienie jak najwięcej błędów i nieścisłości w tekście prezentowanym przez nowo upieczonego fana Lovecrafta. Za poprawienie całego tekstu można dostać 5 punktów. Nie powiem, ile zawiera błędów by wam niczego nie sugerować i nie ułatwiać za bardzo. Jak sami się przekonacie, kilka byków jest oczywistych - za innymi trzeba popędzić Na odpowiedzi czekam jak zawsze, do najbliższej niedzieli do 23.59. Poza wskazaniem miejsca, gdzie jest źle (lub wydaje się wam, że jest źle) oczekuję wyjaśnień dotyczących błędu - napisaniem, dlaczego jest źle. Mam nadzieję, że będziecie bardzo krytyczni wobec tego autora i znajdziecie jak najwięcej byków. Kto więcej ten wygrywa
__________________________________________________ _________________________________________________
Za oknem zapadł zmierzch. Aldebaran błysnął zielonkawo dając znać, że jutro będzie wilgotny i zimny dzień. Podrzuciłem do ognia drew i wyciągnąłem z lodówki piwo. Świerszcze zaczęły swój wieczorny koncert nie zważając na niebo, księżyc oraz na samotną chałupkę stojącą pomiędzy polami kukurydzy. W pobliżu, ani nawet dalszej okolicy, nie było żadnej innej osady ludzkiej, poza tą żałosną imitacją domu. Nie martwiłem się tym, bo dzięki temu miałem spokój oraz potrzebną w tych sprawach dyskrecję.

Nabiłem sztucer. Kilka sztuk naboi wcisnąłem do kieszeni spodni. Pod pachę wsunąłem pokaźnych rozmiarów księgę, by wreszcie sobie zapolować. „Nienazwane Kulty” szalonego Prinna doskonale nadawały się jako wabik. Nikt, kto nie ma w żyłach krwi, nie może oprzeć się zewowi tej szalonej księgi. Uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi. Przywitało mnie chłodne powietrze oraz zapach kwitnącej kukurydzy.

Droga na polanę nie była daleka. Lubię te przechadzki i ten zapach, bo zawsze zapowiada niezłą zabawę, której na tym odludziu mi brakuje. Dlatego człowiek robi co może by nie zwariować od tego ciągłego słońca, świerszczy oraz gwiazd na niebie. Przy polnej szopce zatrzymałem się na chwilę by wziąć ze środka słoiczek kosmicznego miodu. Choć do bardzo cenna maść na oparzenia to nie zaszkodzi mieć ją by zwabić miłośników tego trunku. Trawa mile szeleściła pod butami, kukurydza delikatnie trzeszczała pochylając się od słabych podmuchów wiatru. Na polankę dotarłem po kilku minutach. Czas rozpocząć zabawę.

W jednej ręce trzymając sztucer, położyłem przed sobą księgę. Otworzyłem na losowej stronie. Ta czynność zawsze ma coś w sobie z mistyki, bo nigdy nie wiesz na co trafisz. Tym razem wiedziałem, że to będzie wyzwanie. Na stronie dumnie prezentował się shantak. Ogromne pazury, masywny tułów oraz cienkie patyczki na plecach dopełniały całości. Odetchnąłem, bo przynajmniej nie będzie latał. Zmarnuję mniej pocisków. Przeładowałem sztucer i zacząłem inkantację.

Pierwszy shantak przypełzł z zachodu. Słyszałem jak brnie przez kukurydzę, jak łamie jej łodygi i miażdży żyzną, próchniczą ziemię. Odczekałem aż pojawi się w zasięgu wzroku. Najpierw dostrzegłem grzbiet a potem jego samego. Mała główka kiwała się na krótkiej szyjce. Pazury wystawiły się w pozycji do ataku. Strzeliłem. Noc ucichła a martwy shantak padł bez mruknięcia. I wtedy usłyszałem ten głos w mojej głowie.
Odwróciłem się, ale nikogo nie było w pobliżu. Chociaż...na granicy widoczności, w pierwszych rzędach kukurydzy dostrzegłem ciemną postać. Chyba mnie zobaczyła, bo wyszła swobodnie z ukrycia rozwiewając swój żółty płaszcz. „Królowa” przemknęło mi przez myśl. „Królowa w żółci”. Wycelowałem w nią sztucer i pociągnąłem za spust. Nie powinienem tego robić, ale człowiek nie myśli w takich sytuacjach zdając się na instynkt. Tym razem on mnie zawiódł.

- Głupcze – syknęła kobieta. – Odważasz się strzelać do Starych Bogów? Do mnie, która pieczętuje się ich Znakiem? Jak śmiesz?
Wiedziałem, że jest za późno na proszenie czy kajanie się. Tacy jak ona nie przebaczają. Nigdy. Mieli eony na to, by wykształcić w sobie całkowitą obojętność na sprawy ludzkie. Czasami miało to swoje dobre strony, ale nie tym razem.
- Ia, Ia, Cthulhu fhtagn...- zacząłem drżąco.
- Śmiertelniku – zaśmiała się przy tym pokazując kształtne, wampirze zęby. – Chcesz przyzwać Jego? Tego śmiesznego brązowego stworka, który chodzi wiecznie zaspany? I tak ci nie pomoże. Pewnie śpi gdzieś na szczycie gór. Nie przebudzisz go.
- Ia, Ia, Cthulhu fhtagn...-kontynuowałem.

Królowa zbliżyła się. Czułem już anyżkowy zapach oraz kwiatową woń. Jej twarz zdawała się być piękna i urzekająca. Gdybym nie wiedział, kim ona jest, to pewnie... Strzeliłem ponownie. Nie dała się nabrać i kolejna kula upadła jej pod nogi. Mimo to stanęła. Podparła się pod boki i zaczęła rozpinać płaszcz. Zacisnąłem oczy szykując się na najgorsze. Królowa zwykle ukazywała swoje prawdziwe oblicze, odsłaniając swoje ciało.
- Patrz śmiertelniku. Nie co dzień oglądasz boskie ciało na tym odludziu. Przynajmniej odejdziesz szczęśliwy z tego świata.

Płaszcz nie zdążył się rozpiąć do końca i odsłonić tego, co mogło mnie wpędzić w trwałe kalectwo umysłowe. Coś w środku mnie zawyło przeciągle, ale umysł nadal trwał przy zamkniętych oczach. Zerwał się wiatr i zimno dojmująco objęło mnie we władanie. Otworzyłem oczy. Królowa szczelniej owinęła się płaszczem, a obok niej zobaczyłem starucha. Mikry wzrost nadrabiał bujną fryzurą oraz długimi paznokciami. Wiedziałem, kto to. Aż za dobrze...
- Itaqua. Ty bydlaku...-syknęła Królowa.
- Do usług Pani – rzekł nowoprzybyły. – Przybywam jako posłaniec bogów. Nie są zadowoleni z tego, że ingerujesz w to, co dzieje się tu i teraz.
- Nie są zadowoleni? Nie są zadowoleni?! – tupnęła nogą w ziemię. Przez tą jedną, krótką chwilę wyglądała niemal...normalnie. – Jak oni ośmielają się mi przerywać!
-Mogą Pani. To są w końcu Środkowi Bogowie. Oni mogą wszystko.
- A gdzie ten drugi pokurcz, który zawsze przebywa z tobą. Ten od klucza...
- Pani, Yig nie mógł przylecieć. Ma inne, pilne sprawy.
- Jasne. Znów mu Pickman uciekł? Niezły z niego model – prychnęła i postawiła kołnierz. Zimno stało się przenikliwe i osobliwie promieniowało od mikrej postury posłańca.

Itaqua pominął milczeniem zaczepkę i patrzył tępo na Królową. Ta gniewnie strzelała wzrokiem to na mnie to na posłańca. Nie opuściłem lufy sztucera. Nie wiem, czy to z zimna czy z odrętwienia, ale ciągle mierzyłem do Królowej. Już nie powtarzałem swojej mantry, bo nie musiałem. Co prawda to nie Cthulhu, ale zawsze coś. Kukurydza, ta bliżej polany, zaczęła pękać. Trawa pokryła się szronem. Chrząknąłem znacząco. Nie chciałem nikogo poganiać, ale to przestawało robić się ciekawe.
- Nie poganiaj mnie chłopcze! – krzyknęła Królowa. – Kazałabym cię ściąć, jak za dawnych czasów, gdy zniszczyłam Carcossę. Ciesz się, że Środkowi Bogowie na ciebie patrzą, bo już byłbyś mój.

Zamilkła. Gniew na jej twarzy był taki...ludzki. I do tego ta uroda...
- Odchodzę. Ale jeszcze wrócę...I nie będę sama. Wraz z moim wiernym Widmem Kłamstwa odwiedzę cię, człowieku. Nie będę już taka miła...
Odwróciła się na pięcie i odeszła w kukurydzę. Wodziłem za nią lufą aż zniknęła z pola widzenia. Potem opuściłem broń i odetchnąłem.
- Na mnie też czas. Bywaj człowiecze. Pamiętaj, wszyscy na ciebie liczą – powiedział po czym po prostu zniknął.

Mróz momentalnie zelżał, szron się roztopił a powietrze wypełniło ciepło nocy oraz świerszcze. Odetchnąłem pełną piersią. Z wrażenia opadłem na kolana. Sprawdziłem sztucer oraz lekko mokrą księgę leżącą na ziemi. Delikatnie przetarłem ją szmatką i odłożyłem na miejsce. Spojrzałem na niebo. Ten sam Aldebaran mrugał do mnie zalotnie. Znów wrócił mi uśmiech. Samotność jest zła, ale jak nie można inaczej, to trzeba to czymś zapełnić. Może przyjdzie jeszcze inna królowa.
Spojrzałem na księgę. Odwróciłem karty księgi. Lubiłem wyzwania. Mistyka znów zalśniła na ręcznie pisanych stronach. Spojrzałem na ilustrację. Czekało mnie kolejne wyzwanie. Porosty z Yuggoth. Choć nie brzmiało to groźnie, to zlekceważenie tej formy życia często kończyło się przygnieceniem przez ich odrażające i śluzowate cielsko. Już zaczynałem je słyszeć jak jeden z porostów przedziera się przez pole kukurydzy.

W górze, gdzieś w kosmicznej pustce, pośród grającej czeredy młodszych bogów, Azathoth, Sułtan Bogów i Wielka Mądrość Wszechświata wraz z innymi mu równymi trwali w pustce i patrzyli na to, co dzieje się w dole.
- Stawiam całą rasę Tcho-tcho, że nie da rady – zamyślał rogaty Nyarlathotep do innych.
- Przebijam Dholami, mój ładny przedwieczny – słodka myśl od przepięknej kobiety w czerwonym stroju zelektryzowała wszystkich.
- Shub, moja droga – zaczął mówić kolejny Przedwieczny Shoggoth. – Ty wiesz, jak podbić zakład. Lepiej popatrzmy na to, co się stanie. I musimy pomyśleć o nowej książce dla naszego dzielnego śmiertelnika.
Całe grono zamruczało mentalnie, zahuczało, a Azathoth zaśmiał się idiotycznie i zdmuchnął jakieś pobliskie słońce swoim oddechem. I tylko biedny Cthulhu zasnął gdzieś w Himalajach i śni o czasie, gdy wreszcie gwiazdy będą w porządku i minie mu ten cholerny sen.

__________________________________________________ _________________________________________________
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem