Na poduszce z koronki utkanej misternie,
Głowę ciężką położył, w letarg wpadł pazernie.
Bo zmęczenie go zmogło po ciężkim zadaniu,
A konkretniej forsownym, nocnym polowaniu.
Minęło czasu trochę albo wieczność cała,
Gdy dnia pora okrutna w niemocy trzymała.
Wnet w nozdrza uderzyła woń piękna szalenie,
To pachniało tak rześko zmierzchu nowe tchnienie.
Z trumny lekko wyskoczył, złapał się pod boki,
Gotów nocy kolejnej doświadczać uroki.