- Tebe nado było na łoszadi umjet ezdit` zacziem ty za dwornika najmiłsja - rzekła Klara patrząc z niechęcią na kozaka. - U łoszadi bolsze uma - warkneła i obróciła się w kierunku nadjeżdżających.
Kozak był jej utrapieniem od samego wyjazdu z Kisleva. Nie rozumiała decyzji rodziców, czemu nie mogli z nią posłać kogoś z jej dobrze znanych ludzi, tylko wzięli najmitę?
Może ta ilość broni palnej zrobiła na nich wrażenie, ale co z niej jak się raz wypali? Będzie z konia walczył tym toporem? Toż łeb kobyle utnie! Zresztą w walce się ani moment nie utrzyma w siodle, ani pistoletów nie nabije. Wolałaby kogoś pewnego u boku, z łukiem i szablą. Co zrobić jak trzeba będzie uciekać? Ma go zostawić na pastwę jakiś zwierzoludzi? Toż w końskich nogach nieraz ocalenie jedyne. Najlepiej trzymać dystans i szyć strzałami, aż wróg padnie, a nie dać się zaciukać stojąc w miejscu.
Nie podobał jej się też jego uśmieszek. Co za nim się kryło? |