Pożegnał się Mariusz ze Starostą i z Ligęzą, rad iż poznał tak ciekawe osobistości. Uwadze jego nie uszło dziwne zachowanie Mości Pana Daniłłowicza, gdyż Leszczyński nie widział wcześniej, aby ten od trunków stronił a krzywił się teraz tak niemiłosiernie przy przednim winie. Było to tak wymowne, że i sam Mariusz sprawdził węchem, czy aby nie czuje zapachu złego dolatującego z gąsiorka. Szybko jednak myśli przybrały nowe kształty, gdy w trakt wyruszyli. Mariusz lubił jazdę a w dobrym towarzystwie tym przyjemniej się jechało, nie stronił od kamratów raz po raz żartując lub sam się z żartów śmiejąc. Ostatnia potyczka podniosła mu humor, pomimo śmierci kamrata, cieszył się z własnej skóry całej i z tego, że zdołał bandytów usiec i ważne osobistości poznać.
Nastrój jeszcze bardziej mu się poprawił na widok wspaniałego dworku. Można tu było wspaniale wypocząć a huczne zabawy trwać musiały do wczesnego świtu. - Winszuję Waszmości posesyji wspaniałej – zwrócił się do Pana Tomasza, na widok zaś siostry jego biegnącej ku nim dodał – i tak urodziwej siostrzyczki.
Gdy już z bratem się przywitała i wysłuchała komplementu Mateusza, Mariusz pokłon pannie lekki złożył i ucałował w dłoń. - Witaj Pani, myślałem, że uroda tego dworku przez czas długi najurokliwszym wspomnieniem dla mnie będzie, teraz jednak widzę w jak wielkim błędzie byłem.
Uśmiechnął się szarmancko i figlarnie, po czym i pozostałym kamratom dał pole. Co prawda wiedział, że w ważnej sprawie tu przybyli, nie mógł jednak myśli od możliwych zabaw odciągnąć. Długo już na żołnierskim wikcie przebywał i w warunkach dalekich od wygody przebywał, a wraz z dworkiem wszystkie wspomnienia sprzed traktu wróciły. Zabawy, swawole i niczym nie ograniczana szlachecka wolność… |