Ja grałem w Shadowruna karcianego cały jeden raz. W sumie dwa razy to były: pierwszy i ostatni. Jak powiedział diaboł: albo skóra albo kości. Żadnej mieszanej miłości. Elfy z cyberwszczapami rzucające magicznymi granatami to dla mnie za dużo... :/
Wiem też, że istnieje rolplejka w świecie Shadowrun, jednak nawet nie interesowałem się jej zobaczeniem.
Uzasadniając swoją antypatię... Ogólnie nie lubię dark future, post nuclear future czy cyberów... :/ Jedyny klimat z elementami cybera, jaki jestem w stanie zasymilować to Star Trek. Wiem, że to co teraz piszę zbulwersuje wielu ludzi, ale "Johny Mnemonic" jest jednym z bardziej nielubianych przeze mnie filmów... Ot Cybertfuj...
Ale mieszanka fantasy z cyberem to już wogóle smród gorszny niż hirołsi 4 - oczywiście moim skromnym zdaniem...