6 lipca 2004r.
LÅ›niÄ…cy nowoÅ›ciÄ… drogowskaz do Eglise w niczym nie przypominaÅ‚ tego starego odrapanego, który zauważyliÅ›my 60 lat wczeÅ›niej. Ta noc naznaczyÅ‚a nas na caÅ‚e życie. WylÄ…dowaliÅ›my daleko od strefy zrzutu… próbowaliÅ›my siÄ™ przedrzeć do du Mont, ale spotkany po drodze posterunek 82 nam to wyperswadowaÅ‚. Szkopy silnie obsadziÅ‚y drogi do du Mont – ponoć 2 batalion już tam walczyÅ‚. ChÅ‚opakom też siÄ™ nie uÅ›miechaÅ‚o przedzierać siÄ™ przez nieznanÄ… okolicÄ™ w Å›rodku nocy… Wszyscy siÄ™ bali… ja też.
Dopiero później siÄ™ dowiedziaÅ‚em, że straty wynosiÅ‚y okoÅ‚o sześćdziesiÄ…t procent stanu ludzkiego… zÅ‚a pogoda i silna obrona przeciwlotnicza zrobiÅ‚y swoje już podczas lÄ…dowania. Dezorientacja i silne garnizony Niemców także ciężko przygniotÅ‚y niektóre oddziaÅ‚y. Można powiedzieć, że mieliÅ›my paradoksalnie dużo szczęścia, że zrzuciÅ‚o nas tak daleko od strefy zrzutu. Nigdy nie zapomnÄ™ tego ich wyczekiwania w oczach, kiedy patrzyli na mnie… czy zdecydujÄ™ iść do du Mont, czy jednak wesprzemy kompaniÄ™ D na północy Eglise? Hiwie… Howson – zginÄ…Å‚ kilka miesiÄ™cy później w Bastonge… Kaynes… - dochrapaÅ‚ siÄ™ potem sierżanta, po Eindhoven…Del Campo… Fourier… i Miller… dopiero wtedy poczuÅ‚em tak naprawdÄ™ pierwszy raz, co to znaczy dowodzić. ByÅ‚em za nich odpowiedzialny… to ode mnie zależaÅ‚o, czy chÅ‚opaki wyjdÄ… caÅ‚o z tego baÅ‚aganu… każda moja decyzja mogÅ‚a być okupiona ich życiem lub Å›mierciÄ…. I to wcale mi nie pomagaÅ‚o… WydaÅ‚em rozkaz marszu do Eglise.
Wydawało mi się, że odetchnęli z ulgą.
Wtedy w nocy nie mieliÅ›my jak podziwiać okolicy. Wtedy każda minuta byÅ‚a na wagÄ™ zÅ‚ota… Szybki rzut oka na mapÄ™ i ruszyliÅ›my. Mam jÄ… do dziÅ›… jest już stara i pożółkÅ‚a … ale dla mnie ma niesamowitÄ… wartość. Wtedy to byÅ‚a nasza Wyrocznia i Dekalog w jednym.
Susie przez te caÅ‚e lata sztorcowaÅ‚a mnie za trzymanie tych starych gratów. Naszywki… stare mapy i gazety… pagony i inne pamiÄ…tki… każda z nich coÅ› znaczyÅ‚a… coÅ› przypominaÅ‚a. Talia do gry należaÅ‚a do Turnera – biedak nie zdążyÅ‚ nawet dotknąć ziemi stopami a już byÅ‚ martwy. Zegarek to pamiÄ…tka po Zanettim – znaleźliÅ›my go dopiero trzeciego dnia inwazji… niestety w Carentan nie miaÅ‚ tyle szczęścia. Te drobiazgi majÄ… dla mnie ogromnÄ… wartość.
Åšcieżka obroÅ›niÄ™ta solidnym żywopÅ‚otem wydawaÅ‚a siÄ™ nie zmienić od tamtego czasu… to tutaj zasadziliÅ›my siÄ™ na północy miasteczka Eglise, obsadzajÄ…c lewÄ… flankÄ™ 3 plutonu kompanii D. MieliÅ›my zatrzymywać szkopów tak dÅ‚ugo jak siÄ™ da, zabezpieczajÄ…c dziaÅ‚ania 1 i 2 plutonu… brakowaÅ‚o ludzi… każdy z chÅ‚opaków trzymaÅ‚ w Å‚apach co siÄ™ daÅ‚o. Niektórzy mieli szczęście i odnaleźli swoje zasobniki… inni mieli tylko broÅ„ osobistÄ… a niektórzy broÅ„ zdobytÄ… na zabitych szwabach. OkopaliÅ›my siÄ™ wzdÅ‚uż drogi… majÄ…c oko na tÄ™ część prowadzÄ…cÄ… ku wybrzeżu. ByÅ‚o okoÅ‚o 5 nad ranem, kiedy zajmowaliÅ›my pozycje wzdÅ‚uż drogi… czekajÄ…c na wroga.
To czekanie byÅ‚o najgorsze… zawsze. Kiedy zaczynaÅ‚a siÄ™ walka… nie byÅ‚o już czasu na stres czy nerwy… ale kiedy siedziaÅ‚eÅ› w okopie z karabinem w dÅ‚oni i wiedziaÅ‚eÅ›, że majÄ… przyjść to siÄ™ denerwowaÅ‚eÅ›. Dlatego zawsze dawaÅ‚em chÅ‚opakom coÅ› do roboty… tylko po to by zająć czymÅ› ich myÅ›li… by nie myÅ›leli… bo nadmiar myÅ›lenia powodowaÅ‚ strach.
[ z dziennika Timothego Pytona, wycieczka do Francji w sześćdziesiątą rocznicę Inwazji]
Droga Susie.
Przepraszam, że piszÄ™ dopiero teraz. Dopiero teraz po 6 dniach walki i maszerowania mam chwilÄ™ czasu by napisać parÄ™ słów. Nie wiem co siÄ™ u Ciebie dzieje… teraz nie dostajemy żadnej poczty. ZresztÄ… nie ma siÄ™ co dziwić… co chwila zmieniamy miejsce zakwaterowania… mamy caÅ‚y czas masÄ™ roboty. Inwazja siÄ™ powiodÅ‚a… mimo ciężkich walk na plażach… piechocie udaÅ‚o siÄ™ zdobyć przyczółki w Normandii, a my caÅ‚y czas zabezpieczamy pozycje… by mogli siÄ™ jeszcze bardziej umocnić.
TÄ™sknie za TobÄ… strasznie… mam nadziejÄ™, że jesteÅ› już w Delano u moich rodziców… bo na ten adres mam zamiar wysÅ‚ać ten list. Zobaczysz, że bÄ™dzie Ci u nich dobrze… niedaleko w Newton jest szkoÅ‚a podstawowa… może tam znajdziesz pracÄ™? ByÅ‚abyÅ› Å›wietnÄ… nauczycielkÄ… wiesz? Nie bÄ™dÄ™ siÄ™ rozpisywaÅ‚, bo dziÅ› wieczorem znów wyruszamy… obiecujÄ™ Ci, że nastÄ™pnym razem napiszÄ™ wiÄ™cej. TÄ™sknie i kocham CiÄ™ mocno.
Całuję Tim.
PS. Polubicie siÄ™ z mojÄ… siostrÄ…… ona też chce zostać nauczycielkÄ….
Mamo.
To pierwszy list jaki do Ciebie piszÄ™ po Inwazji. Nic mi nie jest i czujÄ™ siÄ™ dobrze… także nie musisz siÄ™ już martwić. Tak wiem… Ty siÄ™ bÄ™dziesz martwić dopóki nie wrócÄ™… ale mogÅ‚abyÅ› siÄ™ martwić troszkÄ™ mniej? Spodziewajcie siÄ™ Susie okoÅ‚o wtorku… zobaczysz to cudowna dziewczyna. CieszÄ™ siÄ™, że może u was zamieszkać do póki nie wrócÄ™. Nie chciaÅ‚em, by zostaÅ‚a sama po Å›mierci matki… u was szybciej siÄ™ otrzÄ…Å›nie po tej tragedii.
Jak tam na ranczo? Pozdrów ojca, powiedz mu, że nie przyniosÄ™ mu wstydu. Wiem, że byÅ‚aÅ› na niego wÅ›ciekÅ‚a za to, że mnie namówiÅ‚ na zgÅ‚oszenie siÄ™ na ochotnika… ale musiaÅ‚em mamo. Pewnie staruszek ma teraz dużo pracy? Wszystkie klacze siÄ™ już oźrebiÅ‚y? Wiem jak tato liczy na potomka po Pensacoli? To bÄ™dzie pewnie duma w jego hodowli… Tak bardzo chciaÅ‚bym teraz być z Wami.
Pozdrawiam Wasz Timothy.