"Kto szlachcic, abo Panów Graczy przedstawienye"
Imć
Błażej Kazimierski h. Bibersztyn, najmłodszy syn podczaszego głogowskiego
Mikołaja Jana Kazimierskiego, pan na Chyżnem.
Zawołany bibant i zawadiaka, a przy tem wielce śmiały i honorowy szermierz, wielki miłośnik wdzięków niewieścich.
Razu pewnego na sejmik Tenczyński zajechawszy pan Błażej wyzwał na pojedynek jakowegoś Niemca, któren to pludrak umyślił sobie że po Polsku potrafi gadać i dalej bezwstydnie swoje umiejętności walki rapyerem ją zachwalać kalecząc przy tym szpetnie mowę ojczystą.
Takoż już pojedynek miał się rozpocząć, gdy pan Błażej dziewkę jakąś w karczmie zdybawszy całą noc z nią spędził o szlachetnej sprawie całkiem zapominając.
Rano, gdy złość panu Błażejowi przeszła przyszli pachołkowie o powód jego absencyi dopytywać, a ten im rzekł w te słowa: "okrutnie żem zmęczony, bom całą noc wroga na szablę nabijał, niech więc i pludrakowi dziewkę przyślą skoro taki w bodzeniu rapierkiem wprawny!"
Zaiste, niewyczerpana u pana Błażeja fantazya szlachecka…jego zdrowie!
__________________________________________________ ___________
Imć
Jacek Małachowski h. Rawicz, syn
Jana Małachowskiego, żołnierza tyleż znakomitego, co okrutnego.
Pan Jacek jak i ojciec, okrutnik straszliwy i gwałtownik nieprzejednany, chociaż szpetnego wzrostu i marnej kondycyi (aby od długów się ratować majętności swoje musiał żydom przedać) że chociaż szlachcic to wygląda jakoby się gdzie sposobił pańszczyzną odrabiać.
Ale po prawdzie, pierwszy on w szabli i nie wielu jest takich którzy pola mogą mu dotrzymać.
No, chyba że który z braci Leszczyńskich co ogromnie parol na pana Jacka zagięli, śmierć mu obiecując, po tym jak ten po pijaku w trakcie zwady karczemnej usiekł najstarszego z nich- Mateusza…
"Waść to chociaż piwo dopij, bo jak cię posiekam to już tak dobrze może ci nie smakować!"- opowiadali niektórzy, że Mateusz takie to słowa tuż przed śmiercią z ust pana Jacka usłyszał.
Zaiste, ma pan Jacek fantazyę…jego zdrowie!
______________________________________
Imć Paweł Żebrowski h. Wieniawa, syn pułkownika
Stefana Żebrowskiego, któren moc zasług oddał ojczyźnie walcząc ze sprośnym szwedem o Inflanty.
Wielce dumny jest pan Paweł, nie ustąpi drogi nikomu kogo nie uzna za godniejszego od siebie, a zaprawdę nie wielu takich potentatów się znajdzie, przed którymi pan Paweł pierwszy uchyli czapki.
Ale dumy swej ma oczywiste powody, żołnierz to wyborny i znakomity strzelec, któren rzadko chybia celu.
Zważcie sobie waszmościowie, jak pewien łyk na rynku w Poznaniu wychyliwszy kilka garnców piwa nabrał pewności siebie i począł ubliżać panu Pawłowi że to nie przystoi szlachcicowi z łukiem na plecach paradować, bo broń to wielce nieskuteczna i przestarzała.
Pan Paweł że tegoż dnia był w dobrym humorze- a i natury jest wesołej- posłał łykowi strzałę prosto w zad! i w te słowy rzecze: ”a dajcież mi tu szybko rusznicę!...Zaraz to mój przyjacielu porównacie, kiedy was bardziy zaswędzi!”
Zaiste, wielkiej fantazyi to szlachcic…jego zdrowie!