Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2008, 10:30   #3
Xawante
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Kaśka dopiła kawę i jeszcze raz spojrzała przez okno, jakby liczyła na to, że listopadowa plucha zamieni się w lipcowe upały. Chociaż akurat w Warszawie ciężko było zdecydować co lepsze.
Z niechęcią pomyślała o tym, że musi wyjść z ciepłego, przytulnego mieszkanka w ten paskudny świat za oknem, ale zwyczajnie nie miała wyjścia. Jej portfel świecił pustkami. Jasne, że jak każdy cywilizowany człowiek miała plastikowy, magiczny prostokącik, ale pech chciał, że dwa dni temu został on pochłonięty przez mroczne czeluści bankomatu. Dziś musiała się przejść do banku żeby odzyskać kartę.

Spojrzała na zegarek, prezent urodzinowy od mamy, 10:30...
-A co mi tam - mruknęła do siebie i poczłapała do kuchni po drugi kubek kawy.

Nie miała najmniejszej ochoty wychodzić, czwartek był jedynym dniem kiedy mogła pobyć sama ze sobą i swoimi myślami. Po prostu nie miała zajęć na uniwerku, do domu dziecka szła po południu ale w tym tygodniu, zadzwoniła jedna z wychowawczyń, że dzieciaki chorują na grypę i może lepiej żeby nie przychodziła. Dziewczyny znikały za drzwiami a ona zostawała.
Mogła pospać do oporu, snem twardym i sprawiedliwym, bez obawy, że obudzą ją odgłosy walki o kolejność dostępu do łazienki najbardziej newralgicznego i strategicznego miejsca w domu sześciu kobiet.
Mogła zaparzyć kawę i wróciwszy z parującym kubkiem do łóżka zatopić się w świecie jednej z kilku "czytanych" z doskoku książek, mogła w końcu zanurzyć się w ciepłej kąpieli i korzystać z tego luksusu do momentu aż cała pomarszczy się jak suszona śliwka . Mogła też zwyczajnie nic nie robić...

Kolejne spojrzenie na zegarek 11:10.

-No dobra czas się zbierać. Ponagliła sama siebie. Kontrolne spojrzenie w lustro: makijaż ok, włosy na miejscu, cienie pod oczami zamaskowano czyli można pokazać się światu.
Jeszcze tylko granatowy płaszcz i kozaczki na nogi , można ruszać. Zakładając czarne, wysokie kozaki na szpilce uśmiechnęła się, Marta jej "metalowa" współlokatorka zwykła w takich sytuacjach pytać czy chodzenie na szczudłach to jej hobby ???
Sprawdzenie obecności w torebce: portfel, dokumenty, pomadka ochronna, kluczyki do "niuni" i już gotowe. Zamknięcie drzwi i na parking.

Droga do banku powinna zabrać jakieś 20 minut, o ile nie rozkopali jakiejś ulicy po drodze. Jazda sprawiała Kaśce przyjemność, szczególnie kiedy miasto nie było zabite potężnymi korkami w godzinach szczytu. Nie wyobrażała sobie życia bez swojej maleńkiej " niuni". Większość ludzi stukała się w czoło słysząc, że nadała przezwisko samochodowi, ona uważała, że przedmioty martwe też mają coś na kształt "duszy", dobrze traktowane lepiej się sprawują i rzadziej bywają złośliwe.
Problemy zaczęły się w okolicy banku zwyczajowy brak miejsc do parkowanie zmusił Kaśkę do zrobienie kilku kółek po okolicznych uliczkach, w końcu udało się jej gdzieś wcisnąć.

Wysiadła z samochodu, postawiła kołnierz i wbiła ręce w kieszenie. Nie znosiła zimna, pluchy była typowym zmarzluchem. Już tęskniła do rozkosznego wylegiwania się na słońcu, a to dopiero listopad. Z marzeń o "tropikach", wyrwał ją cichy gwizd, typowy dźwięk wydawany na widok "fajnej laski" przez całą, ogólnie pojmowaną społeczność męską którą zwykło określać się robotnikami.
Kiedyś ją to peszyło i wkurzało teraz ... odważnie spojrzała w kierunku "słowika", a właściwie stada "słowików" siedzących na brzegu jakieś studzienki kanalizacyjnej i posłała im zarezerwowany specjalnie na takie okazje uśmiech.
" A niech chłopaki mają coś miłego na początek dnia, bo pogoda trafiła się im paskudna"- pomyślała. Kaśka nie uważała się za ładną, uważała, że jest raczej przeciętna. Fakt była wysoka, szczupła, miała wszystko na miejscu i nogi do samej ziemi ale nie było w niej chyba nic "wyjątkowego',mimo to mogła się podobać i podobała się.

W końcu lawirując pomiędzy kałużami, i odskakując od krawężnika przed fontannami pryskającej spod kół samochodów brei dotarła do banku.
Weszła do środka i ciężko westchnęła. Wewnątrz kłębił się tłumek załatwiających swoje, zawsze ważniejsze, pilniejsze i bardziej skomplikowane od cudzych sprawy ludzi. Kaśka przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech i ruszyła w kierunku wolnego krzesełka. Rozpięła płaszcz , nie zostało jej nic innego jak czekać na swoją kolej.
 

Ostatnio edytowane przez Xawante : 15-05-2008 o 10:37.
Xawante jest offline