Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2008, 20:46   #6
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Wczesne popołudnie
Las był pusty i początkowo wydawało się, że Bazylii Adamczuk zbyt pospiesznie wybiegł z domu. Panowała cisza, przerywana jedynie cichym, ptasim kwileniem. Nic. A jednak po chwili coś zaszeleściło w pobliżu. Ktoś, lub coś, szło po leśnej ściółce i przedzierało się przez krzaki. Spomiędzy ich wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie wyświechtany, szary płaszcz, sztruksowe spodnie obdarte na kolanach, oraz podarty sweter. W ręce trzymał reklamówkę lokalnego sklepu w której, sądząc po wybrzuszonych kształtach, były puszki z piwem. Twarz miał typowego pijaka - szarawe wąsy, podkrążone oczy, do tego zmierzwione i tłuste czarne włosy. Usiadł ciężko na ziemi i zaczął mówić w kierunku Bazylego;
- Może m-m-ma pan szas... znaczy się... czasss... na chwilę rozmowy... w... we cztery oczy?

Marek Dobrzański zignorował wezwanie, po czym wrócił do pracy. Posłowie podczas obrad sejmu jak zwykle obrzucali się mięsem. Wówczas na mównicę wszedł poseł, który zaczął bardzo dziwnym zdaniem;
- Proszę, aby pan Marek Dobrzański wyszedł przed dom...
Po tym znów wrócił do tematu cięć w budżecie. To mogło się malarzowi przesłyszeć. W końcu nie byłby to pierwszy i ostatni raz, no i zdarza się to praktycznie każdemu. Szczególnie po tej durnej karteczce... Telefon znów zadzwonił - teraz dłużej, lecz znów ucichł.

Chłopiec dostał obrazek Pruszyńskiego. Zmarkotniał i rzekł;
- Ten baranek nie jest podobny do żadnego baranka, jakiego widziałem.
Ściągnął z pleców plecaczek i wyciągnął kilka zamalowanych kartek.
- Za to ja panu namalowałem ładny obrazek.
Położył Piotrowi na kolanach rysunek, po czym odwrócił się i wyszedł. Obraz chłopca był namalowany pastelami, ale w ogóle nie przypominał dziecięcego tworu. Był to obraz ciemny, pełen kłębiących się linii. W centrum siedziała samotna kobieta z pochyloną głową. Miała na sobie kitel, który noszą szpitalni pacjenci. Wydawała się omdlała. Nie przypominała nikogo, kogo znałby Piotr. Przywiązana była sznurami. Nad nią stał lekarz ze strzykawką. Nie miał twarzy. Na odwrocie czerwoną kredką w lewym, dolnym rogu ktoś napisał; "Synu, strzeż tego obrazu jak oka w głowie i nikomu nie dawaj. Pod żadnym pozorem. Tata."

Dom przed którym pozostawili Patryka Panka nie wyróżniał się niczym. Był to budynek jednorodzinny, otoczony wysokim żywopłotem, do którego prowadziła żelazna furtka. W środku nie było nikogo, choć dom był czysty i kompletnie wyekwipowany. Szczeniak wstał i powoli ruszył za Patrykiem. Gdy ten przystanął przed drzwiami, pies zaczął machać ogonem i wpatrywać się w człowieka. Szczeknął, przewrócił na grzbiet, zapewne domagając się pieszczot. Wzrok Panka mimowolnie przeszedł na leżącą w pobliżu łopatę.
 
Terrapodian jest offline