Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2008, 21:12   #2
Darnock
 
Darnock's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwu
Trzy dni...
Czasem zdarza się, że całe lata mijają tak szybko, jakby to było zaledwie parę dni. Czasem, choć bardzo rzadko zdarza się, że jest na odwrót. Zwykle są to najgorsze chwile w życiu, coś, co pamięta się do końca.
Jego własny koszmar, który trwał trzy dni właśnie się skończył. A przynajmniej miał taką nadzieję, gdyby wierzył w jakiegoś boga to pewnie teraz był by na klęczkach i dziękował mu za ocalenie.

W zasadzie,pamiętał wszystko jak przez mgłę. Ale był pewien, że zaczęło się to nie trzy, a pięć dni temu. Od zupełnie niewinnej wiadomości, jaką otrzymał w sposób "tradycyjny". W zasadzie wyglądało to tak jak zwykle, ten sam szyfr, to samo pismo i ta sama trójjęzyczność tekstu.
Mimo to powinien przewidzieć, że coś jest nie tak, miał się spotkać za dwa dni, o północy, na szczycie najwyższej wieży Konstantynopola z zleceniodawcą. Nigdy, to mu się nie zdarzyło. Prawdę mówiąc, nigdy nawet nie widział twarzy ludzi, którzy go szkolili.
Jednak zdecydował się tam pójść. Gdyby wiedział, co ma się zdarzyć pewnie wolałby umrzeć niż tam się udać. Kolejny błąd jak popełnił to bezgraniczne zaufanie, tym, którzy nadali tą wiadomość. Ani nie sprawdził terenu, ani nie przyszedł tam wcześniej.

Przyszedł i zgodnie z umową stanął na jej szczycie i czekał. Przynajmniej tyle pamięta. Potem był już tylko ból, gdy malutka strzałeczka wbiła mu się w plecy. I lot dłuuugi lot głową w dół, wprost na brukowaną ulicę Konstantynopola. Lot, który przerwała ogromna, wola życia. No może nie ogromna, ale pragnąca to przerwać.

Na, tyle że po licznych szynkach, krążyła jeszcze kilka dni, opowieść, o dzikim górskim sokole, jedynym ptaku który zdołałby uniknąć rozpłaszczenia się o ziemie, latającym nad Konstantynopolem.

Lecz nie wszystko poszło jak trzeba, mimo wszystko trucizna była zbyt silna, co prawda nie zabiła zwierzęcia. Ale Rashid stracił kontrolę nad ciałem i przeważył zwierzęcy instynkt. Ocknięcie nie było przyjemne...

Najpierw ból głowy, następnie oczu uderzonych potężną ilością światła, a następnie gorąco. Tak właśnie osłabiony toksyną i zagubiony obudził się lecąc nad morzem. Wiedział że nie może zmienić się w człowieka, bo niechybnie zginąłby, od trucizny, lub by się po prostu utopił. Sam też nie znał zbytnio faun morskiej. Nie pozostalo mu nic innego jak zmienić się w jedną z ryb, które widział na targu. Kolejne dni podróży nie należały do przyjemnych, jako jedno z mniej przyjemnych zwierząt, zdany jedynie na instynkt i w obcym środowisku szukał drogi do "wiecznego miasta".

Aż w końcu dotarł po trzech dniach wędrówki do swojego celu. Było południe, a jemu chciało się jeść, jak jeszcze nigdy. Właśnie zakupił pożywienie i chciał je spożyć, gdzieś w pobliżu, gdy ją zobaczył.

Może to jej urok, może też jakieś dawno zapomniane ludzkie odruchy, ale postanowił jej pomóc. Nie było to łatwe, Konstantynopol słynął z swoich zwodniczych uliczek, niebezpiecznych dla każdego "obcego". Będącego łatwym łupem dla "tamtejszych".

Śledzenie tych żołdaków nie było trudne, robili tyle hałasu, co stado wieprzy. A przy zręczności Rashida nawet skradając się dotrzymywał im kroku. Postanowił rozwiązać tą sprawę bezkrwawo. Zabicie strażników mogłoby się skończyć karą śmierci. Natomiast, raczej wstyd im będzie się przyznać, że załatwiła ich dziewczyn. Nie wyglądali na gotowych do tego. Wziął po drodze jakiś obluzowany kamień leżący na drodze, i zakradł się za tą dwójkę. W momencie, gdy ten wyższy przechwalał się, "co on z nią nie zrobi, gdy już ją dorwą". Cios był prosty i gładki, prosto w potylice, niczego niespodziewającego się draba. Kolejny poszedł w twarz, jego kompana, gdy ten odwrócił się odruchowo, by sprawdzić, co się dzieje.
Raczej to powinno ich pokonać, ale jeśli nie, to w Rashidzie przeważa instynkt i wbija w gardło przeciwnika sztylet średniej długości.
Czysto, szybko i sprawnie. To powinna być moja dewiza.-myśli jeszcze

Raczej nie odzywa się do dziewczyny, ponieważ prawdopodobnie, zdąży już uciec, lub będzie zbyt przerażona by coś powiedzieć...
 
__________________
"Co zbawienie nam, czy piekło!
Byle życie nie uciekło!"

Ostatnio edytowane przez Darnock : 19-05-2008 o 21:41. Powód: "W pobliżu konstantynopola nie ma pustyni" No co, nigdy tam nie byłem :P
Darnock jest offline