Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2008, 10:12   #5
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
moją

Zapalają się światła. I gasną. I zapalają się.
Typowa dla bloków ościennych awaria lamp – transformator syczał, brzęczał i wypluwał z siebie roje iskier. To bardziej rozbłyski prądu elektrycznego niż migotająca lampa oświetlały to samotne miejsce; stary magazyn, jeden z wielu z bloków B, zakopanych głęboko pod ziemią i Murem. Niekiedy rozbudowana sieć komór służyła pracownikom do obchodzenia wind, gdy te psuły się; zdarzało się to rzadko, bowiem Korporacja pracowała nad swoim wizerunkiem w takich szczegółach, jak windy. Nie zmieniało to faktu, że spora część poza oficjalnymi labami była samotnymi, ponurymi miejscami.
W półmroku błyszczy niebieskim światłem monitor, jeden z tych prymitywnych terminali używanych jeszcze sto lat temu, małych i topornych, o ekranach, które żarły wzrok.
Spójrz teraz na ekran. Znajdują się na nim bowiem podstawowe informacje na temat teleportacji korpuskularnej, tej samej, na której doktorat uzyskała pani Tanja Hahn, jeden z członków personelu na poziomie Labu C-63.
Teleportacja korpuskularna, to znaczy: Cząsteczkowa została odkryta w połowie lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku przez niejakiego Wilhelma Thamma, policjanta. Ów policjant – Niemiec – przez czysty przypadek – jak w wielu wielkich odkryciach, których dokonano przez przypadek – miał niewątpliwą przyjemność zaobserwować ten fenomen, który dział się od tysiącleci, naturalnie, w przyrodzie. Ów człowiek znał teorię przemieszczania się rzeczy i zwierząt na duże odległości; przykładami tego były deszcze krwi, mięsa, martwych zwierząt czy też nieznanych przedmiotów, które dzieją się co kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.
Thamm podjął się badań tych zjawisk, mając dość pieniędzy, by wyjeżdżać w różne rejony świata. Odkrył on zadziwiającą zależność: Zwierzęta, które lądowały po takich "deszczach" miały dziwnie podobną strukturę do tych wszystkich, które umierały lub były zabijane w obecności aparatury elektrycznej lub też które umierały zabijane przez błyskawice albo jakiekolwiek inne wyładowanie prądu.

* * *

# Tanja Hahn | 1
Asystent przyjął Twoją propozycję, jakkolwiek nie bez pewnego wahania – począł pakować swoje manatki wolno, z pewnym ociąganiem i zerkając na Ciebie od czasu do czasu, jakby podejrzewał, że to po prostu kolejna gra Korporacji. Pewnie tak podejrzewał w istocie.
On pakował manatki, a Ty wyciągnęłaś palmtopa.
M-SLATE odczytał login i hasło w... Pięć minut. O wiele za długo, jak na logowanie do bazy sieci militarnej; zdziwiło Cię to, jednak w tym samym momencie asystent westchnął, widząc Twoje zdziwione spojrzenie:
- To pewnie znowu ekipa z ostatnich poziomów bloku D... Zawsze muszą ustawiać swój sprzęt na maksymalnych obrotach.
W jego głosie pobrzmiewała nuta skargi, jednak skończył się pakować i wyszedł. Reszta asystentów siedziała na swoich miejscach, wykonując ostatnio zlecone im zadania.

* * *

- Więc jak pan właściwie doszedł do tego typu idei?
- Proszę pana, naukowcy uważają mnie za jakiegoś cholernego boga tylko dlatego, że zauważyłem jeden, nieznaczny szczegół w tym całym cholernym systemie. Tak, wiem, że moje metody działania były kontrowersyjne. Ale musiałem działać, bo czułem, że jestem na tropie czegoś naprawdę wielkiego. Wie pan, te deszcze zdarzały się co jakiś czas, ja po prostu musiałem wiedzieć, co się dzieje. Teraz już tak się o tym nie mówi, ale były czas, gdy spadł taki deszcz i do wsi przyjeżdżało paru facetów. Wie pan, tych w czerni. I zapominało się. I nic. Chociaż zdarzały się regularnie na terenie całych Stanów. Miałem dziadka i wujka, którzy to widzieli i też nieco się temu przyjrzeli. He, he... Rodzinna tradycja, co? Tak naprawdę to działo się też w Europie, ale nie dało się z ludźmi pogadać. Bali się. Mamrem straszyli. Ludzie z Ameryki więcej gadali o tym.
- Mówił pan o kontrowersyjnych metodach działania.
- Tak. Musiałem mieć ostateczny dowód.

Ktoś mówi z sali.
- I dlatego zapierdoliłeś dziesięć tysięcy zwierząt tylko dla jakiejś pieprzonej zabawki? Czy ty miałeś mózg, człowieku?
Prezenter daje znak głową, nadgorliwiec zostaje wyprowadzony z sali.
- Proszę pana... Wie pan, ja naprawdę musiałem mieć mocne dowody. Nie było innego wyjścia, jak wyhodować jakieś naprawdę dziwne zwierzęta, żeby jak spadły, to były do rozpoznania. Mieliśmy wszystko... Odciski nosów, kopyt, kolor sierści... Wszystko.

* * *

#Tanja Hahn | 2
W oku kamery odbijały się różne rzeczy.
Mimo to, kamera, która spoglądała na Tanję Hahn zgarbioną nad swoim palmtopem nie mogła usłyszeć ostrzeżenia, które zostało nadane przez głośniki w Labie C-63, a które miała ona przyjemność usłyszeć.
Ostrzeżenie traktowało o przeciążeniu reaktorów w sektorach bloku D: 65, 66, 67; dodało również, że pole elektromagnetyczne znajduje się tam ponad normą, jednak natychmiast przeprosiło i ogłosiło o włączaniu systemów naprawczych.
W tym samym momencie – to już kamera mogła zauważyć – że dwóch asystentów siedzących obok siebie, wpatrzonych do tej pory w ekrany, wymieniło pomiędzy sobą parę cichych słów, wypowiedzianych tyle cicho, co szybko. W krótkiej chwili wrócili też oni do swojej pracy.
Niestety, pozycja kamery nie mogła odczytać, co pojawiło się na ekranie palmtopa pani Tanji Hahn. Jakkolwiek, ona sama wyglądała na ucieszoną.
Nic dziwnego. Dzięki jej wysiłkowi odkryła, że człowiek, z którym miała się skontaktować, czekał na nią w kompleksie biurowym. A nazywał się: Hugo Steinerd. Miał on być jeszcze przez około godzinę w swoim biurze, tak zresztą wskazywał jego rozkład dzisiejszego dnia. Poza tym wiadomość była uszkodzona przez M-SLATE: Nie dało się z niej nic więcej wywiedzieć.
Do pomieszczenia wszedł mężczyzna; był on wysoki, szczupły. Miał rude włosy i garść piegów na twarzy. Ubrany w biały kitel laborancki zwrócił się do Tanji Hahn. Był to jej brat.

* * *

- Hekatomba, którą ofiarował światu Thamm dała znaczące efekty. Wkrótce po tym, jak zabił dziesięć tysięcy zwierząt niedaleko Texasu, przyszły efekty. W istocie, wkrótce spadł kolejny deszcz, przyszedł huragan, w którym spadły zwierzęta oznakowane wielką literą T.
Zaczęto eksperymentować z takimi zjawiskami atmosferycznymi. Zaczęto śledzić te osobliwe burze; okazało się że Thamm nieprzypadkowo wybrał miejsce swojej ofiary. Niedługo wykryto w tym miejscu szczególną radiację pola magnetycznego Ziemi – okazało się, że od czasu odpalenia pierwszej bomby atomowej planeta jest poznaczona takimi miejscami, co tłumaczyło, dlaczego te zjawiska działy się w różnych miejscach na świecie. Skoro je rozpoznano, to zaczęto je kopiować.
Te naturalne wyładowania pola magnetycznego Ziemi – nazywane od tego czasu polami Thamma – miały działanie podobne strice do burz w normalnej atmosferze. Chwilowe zawirowania w polu magnetycznym Ziemi po jednej stronie pobierały informacje o strukturze istot, które się tam znajdowały, a później odtwarzały je w innych miejscach, stwarzając je z pobliskich cząsteczek


* * *

# Tanja Hahn | 3

- A, witaj, Tanja. Szukałem cię. Wiesz, mamy ostatnio sporo papierkowej roboty, tylko z tego względu, że ekipa z bloku D ma dzisiaj eksperyment. Pamiętasz, pewnie obiło ci się o uszy. Dzisiaj mamy testować... Zgadnij, mała. Wreszcie przechodzimy do tunelowania czasoprzestrzennego, już dawno mieliśmy się za to zabrać, ale wiadomo, fundusze. Zresztą słyszałem ostatnio, że Benefactoris Nostrum robi kolejne ruchy wokół die Mauer... Cóż, zwyczajna banda kretynów, którzy szukają swady. Prawda, Tanja?
Przejdę do rzeczy. Nie mam czasu uzupełniać tej durnej roboty, a słyszałem, że wy w Labie C-63 macie sporo czasu. Zresztą, co to jest teleportacja korpuskularna... Tutaj masz plik papierów. Tak, wiem, to zajmie sporo czasu, ale dostaniesz rekomendację do twojego przełożonego ode mnie. Muszę już iść... Ku chwale Korporacji, co? He, he... Aaa, i sprawa. Dla swojego własnego bezpieczeństwa nie wchodź dzisiaj do bloku D. Pewnie już słyszałaś o przeciążonych reaktorach. Nie, żeby coś miało się stać, ale jak mamy taką sytuację, to zwyczajnie promieniowanie wzrasta... Kiedyś musieliśmy stosować odpromiennik na paru ludziach.
Zostaniesz w bloku C, prawda, Tanja? Obiecasz mi?
Prawda?


* * *

- Godzina dziewiętnasta siedem, tu doktor Friedrich Neumann. Instukcje dotyczące Tragbare Korpuskulärteleportationsapparatur, czyli Przenośnej Aparatury Korpuskularnej Teleportacji. W skrócie Trakorp. Lekcja przeznaczona dla docentów i praktykantów. Ekhm. Mam dla was parę informacji, panowie. Po pierwsze, wypieprzcie tą kasetę zaraz po tym, jak ją odsłuchacie. To rozkaz Korporacji, nie mój. Dotyczy on urządzenia, które jest najnowszym wynalazkiem w tej dziedzinie. O ile pierwsze teleportery cząsteczkowe były wielkie jak krowy i mieliśmy sporo wypadków z polem Thamma, to jednak udało nam się to wszystko opanować. Dotychczas byliście nauczani na starszych i mniej efektywnych wersjach teleportera. To cacko tutaj, jak widzicie, nie jest większe niż średni karabin pulsowy. Celując tym, najpierw zaznacza się pierwszy cel – to jest ten, z którego PAKT pobierze informacje. Wiecie, struktura cząsteczkowa, i tak dalej. Później celujecie w jakieś miejsce i naciskacie na spust. To to czerwone. Stworzy on identyczne ciało, jak z poprzednim, z jakichkolwiek cząsteczek z dostępnego pola. Tak więc teoretycznie możecie klonować samych siebie, ale nie próbowaliśmy jeszcze tego, więc nie próbujcie, bo nie mamy pojęcia, co się stanie. Kapiszi? Dobra, a teraz sfajczcie ten rekorder.

* * *

# Frank Malak
Dym papierosowy wypływał z czerwonego peta, pełgał po suficie. Niepewny, dokąd pójść, jednak uciekał za kratkę wentylacyjną. Zanim jednak kończył swoje route po żółtawym tynku, tworzył fantastyczne kształty, które niejednokrotnie podziwiał strażnik Kowalski.
Kowalski odrzucił od siebie peta, ten popłynął gdzieś za blat stołu, na którym znajdowało się około dwadzieścia monitorów kamer, każda monitująca wyznaczoną część miasta. Tak, pan Kowalski znajdował się w dawnym posterunku policji, obecnie Sicherheitsdienstamt. SDA.
Nie. Nie wnikajmy w to, dlaczego Kowalski jest jeszcze zwykłym człowiekiem, a nie esdekiem, chirurgicznie zmodyfikowanym strażnikiem Korporacji.
Ale oto drzwi się otworzyły i wszedł w nie drugi strażnik, na odmianę nazywał się Młotewski. Przyniósł on ze sobą cztery hamburgery, dwa dał sobie, a pozostałe dwa swojemu partnerowi. W istocie. Byli oni bowiem gejami.
Podczas gdy Kowalski zagryzał hamburgera, Młotewski zagaił:
- Ej, Józek, ty wiesz, że my jesteśmy sami na tym cholernym posterunku? Nawet Sainta nie ma, zbiera się na wyjazd do Hoffnungenhausu.
- Mutanty, mutanty... - mruknął tamten.
- Ostatnio gadałem ze Stieffenhauerem. To pojeb. Był na ha-hausie. Chciał mnie podać do sądu za to, że podałem mu rękę.
- Mmm...
- A coś ty taki małomówny?

Zamiast odpowiedzi Kowalski popukał w ekran jednego z monitorów. Jego partner(sic, bowiem byli oni gejami) wlepił weń oczy.
- Hej, to jest Berggasse, co? Nie wiem, jak oni mogą mieszkać tak blisko Mauer...
- Przypatrz się uważnie.
- No ja wiem, obsadzili ten dom. Chociaż... Tylko jeden strażnik!?
- Właśnie. A wiesz, co tam się działo w tym domu? Po tym, jak ta córka tego naukowca dała nogę, mieszkańcy zaczęli podejrzewać SD. Zabili strażnika.
- Zabili? Pojebało?
- No widocznie. Ale o co mi chodzi. Codziennie giną jakieś patrole, szczególnie te na obrzeżach miasta, zawsze traci się sygnał co jakiś czas. Więc najpierw nie zwrócili uwagi, dopóki jakieś małe dziecko nie poszlo powiedzieć, że znalazło zwłoki w piwnicy. Cały blok został aresztowany, dzieci pozostawiono samym sobie, opornych rozstrzelano. Na początku ten blok był naprawdę nieźle strzeżony, chociaż wiesz, dziwne, bo pokoje zostawiono w spokoju.
Teraz jest jeden strażnik przy drzwiach.

- Tak. Jeden.

* * *

Jeden strażnik stał przy drzwiach głównych bloku, mechanicznie, obojętnie, tak samo zresztą jak oko kamery, które go obserwowało.
W oku kamery odbijały się różne rzeczy.
Przede wszystkim, nad blokiem mieszkalnym, przed którym stał strażnik, zawieszono dość solidne deski, po których przechodziły dzieci z innych bloków. Nie, nie mogły przechodzić do tego strzeżonego. Drzwi zamknięte. Nie dla dzieci. Dach bloku? Nic specjalnego. Winda i parę otworów wentylacyjnych. Okna od góry do dołu, od dołu do góry. I następny budynek. Opuszczona fabryka, swojego czasu zamknięta przez SD. Dwa budynki przystawały do siebie niczym jeden. Przed blokiem kratka ściekowa, dość pokaźna. Okolica? Szare budynki. Dość pusto.
W oku kamery odbijały się różne rzeczy.

* * *

- Załóż się o coś ze mną, Józiu.
- Przestań do mnie tak mówić, bo czuję się jak pedał.
- Jesteś pedałem.
- Nie musisz mi tego ciągle przypominać.
- Zresztą, to dlatego, że zawsze przegrywasz zakłady.
- Pieprz się.
- Już niedługo.
- Okej, załóżmy się, że ten gostek wyglądający jak glina, o, ten na tym ekranie, zrobi coś z tym esdekiem. Albo zamierza wejść do tego budynku. Nie wiem. Patrz na niego. Wygląda jak true policjant z tych starych filmów z XXI wieku. Musi coś tropić.
- Stary, naprawdę wtopiłeś. Ale dobra. Stawiam. Setka.
- Setka.


* * *

# Axel Heintz
Samochód jechał, a Mur przybliżał się coraz bardziej i bardziej.
Rzeczą, której nie można było nie zauważyć było coraz więcej patroli SD. Czarno ubrani, w białych hełmach, napotykałeś ich w patrolach po trzech-czterech. Przemierzali ulice Neoberlina, tu i ówdzie wypytując różnych przechodniów. Parę razy po drodze musiałeś minąć kontrolę drogową, jednak miałeś to szczęście, że Twoja trasa nie przebiegała przez te rejony.
Jakkolwiek, na początku jechałeś dosyć wolno. Szlabany i kolczatki postawione przez SD utrudniały ruch drogowy. Coraz prędzej i prędzej, im bliżej Muru. Tu okolica stopniowo zaczęła się wyludniać, przynajmniej jeśli chodzi o ruch samochodowy, bowiem pieszych było tylko trochę mniej niż w centrum.
Natomiast zwykły gwar przy obozie w wyłomie Muru nie ustawał.
Twój Konektor wydał dźwięk i odebrałeś transmisję.
- Heja, Axel, to znowu ja, Fixxxer. I, tak, znowu musisz odsłuchać wiadomość. Nie ma mnie, tutaj w okolicy robi się coraz bardziej dziwnie. Widziałeś te wszystkie patrole esdecji? Geez, będę musiał się ukryć na jakiś czas. Ale spoko. Pozostanę w kontakcie.
Co do zmiany adresu, już masz inny. Swojego czasu grzebałem w serwerach urzędu i znam parę oryginalnych kodów, tak więc właśnie zmieniłeś miejsce zamieszkania. Ucieszony? Odwdzięczysz mi się kiedyś. By the way ja też zmieniłem, ale oni robią się naprawdę nachalni. Więc po prostu zamelinuję się gdzieś.
Rzecz następna. Twój komputerek jest całkiem niczego sobie, wiesz? Jakimś cudem wykrył mnie, że grzebię w urzędzie. Kazałeś mu mnie śledzić, czy coś? W każdym razie, jak tylko dowiedział się o tym, że sforsowałem ich firewall, kazał mi drążyć jeszcze dalej. W sumie dokopałem się do stacji radiowej.
Wiesz, zajebiście mieć stację radiową. Można robić fajne rzeczy. Ale o co mi chodzi. Nie było mowy o tym, żeby jakoś przekopać się do M-SLATE, nie ma bata, za duże restrykcje wprowadzili. Za to wygląda na to, że z kompleksu pod Murem wydostaje się jakieś dziwne promieniowanie... Coś, bo ja wiem? Zaburzenia elektromagnetyczne? Coś w tym stylu, nie jestem fizykiem. Odchodzą stamtąd jakieś sygnały, ale tak pojebanie zniekształcone, że jedyne słowo, które udało mi się faktycznie odszyfrować, to był "eksperyment". Taaa. Pomyśl nad tym, Axel. Właśnie jedziesz do Muru, może z od nich komputerów będzie można coś porobić. Popróbuj. Narka.


* * *

Właśnie wjechałeś windą na górę, a przed Twoimi oczyma ukazał się normalny widok serwerowni die Mauer. Zaraz koło windy znajdowała się portiernia. Portier spał, kompletnie znudzony swoim obowiązkiem; szatnia była zatem otwarta. Z kieszeni portiera wystawał pęk kluczy. Byłeś tutaj od pewnego czasu i wiedziałeś, że te klucze mogą otworzyć sporo drzwi na tym poziomie.
Po lewej rozciągały się biurka pracowników; słyszałeś ustawiczny stukot klawiatury, od czasu do czasu rozmowę. Poranne słońce wlewało się do pomieszczenia przez źle zasunięte żaluzje.
Za portiernią znajdowały się także schody, prowadzące do niższego piętra. Na pierwszej kondygnacji schodów znajdował się otwór wentylacyjny, dość duży, żeby się w niego zmieścić.
Korytarz na lewo od schodów prowadził w dalsze części serwerowni tego poziomu. Zauważyłeś tam paru swoich znajomych, którzy rozmawiali przy kawie, dość nerwowo, jednak starali się być spokojni.
Przy swoim biurku zauważyłeś dwóch strażników od SD.
Co gorsza, na schodach słyszałeś także głosy strażników – były one łatwo rozpoznawalne, jako że wszyscy Dienerzy mówili przez radio.
Udało Ci się w porę ukryć za rogiem, jednak nie zdążyłeś ujrzeć, kim był ten, z kim rozmawiali. Byłeś pewien, że jeśli przyjrzałbyś się dokładniej, zdołałbyś rozpoznać twarz tego człowieka.
Póki co, byłeś ukryty, a każde wyjrzenie zza roga mogło być potencjalnym ryzykiem. Za Twoimi plecami znajdowały się drzwi do magazynu części zapasowych; jak się wkrótce okazało – zamknięte.
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 27-06-2008 o 19:16.
Irrlicht jest offline