Słyszeliście pewnie nieraz, jak lekarze mówią, że podczas hibernacji nic się człowiekowi nie śni? Gówno prawda. Nie wierzcie frajerom w białych kitlach.
Oto stoję właśnie w sterowni mojego 'Koriolana' a przede mną oficer nukleonik odtańcowuje taniec brzucha. Nie, nie mówcie mi nic o podświadomych pragnieniach ujawniających się w czasie snu. I tak jestem wystarczająco przybity.
- Kapitanie, kapitanie! - woła z obleśnym uśmiechem na swoim tłustym obliczu - Stos atomowy nie działa!
- Doprawdy? - udałem zdziwnienie. Nieźle mi wyszło, jak na kogoś kto ćwiczy to od stu lat z okładem.
Nukleonik żarliwie pokiwał główką i powiedział ze śmiertelną powagą w głosie:
- Parówki się skończyły, kapitanie. Bez parówek nie ruszy, bo nie będzie komu wiosłami zasuwać.
W chwili gwałtownej rozpaczy złapałem się za głowę.
- Ależ, proszę się nie łamać kapitanie!.. - pocieszył mnie oficer - Widziałem na trzecim pokładzie różowego słonia; rąbniemy go z miotacza i nakararmimy galerników... - poklepał mnie po ramieniu.
Zapytacie; czy jest jakaś różnica pomiędzy debilizmem snów hibernacyjnych, a takich zwykłych, przez jakie przebrnąć trzeba każdej nocy? Owszem. Jest jedna.
Nie można się obudzić.
- Dehibernacja obiektów 3,4,5,6 ,7 i 8 - powiedział do mnie nukleonik, a świat przedstawiony stracił nagle barwy i zaczął się rozmywać, przekształcając się w parę. Zobaczyłem otwierającą się nade mną pokrywę komory hibernacyjnej. Umysł powoli zaczął się rozgrzewać i zdałem sobie sprawę, że to nie jest sen, ale nareszcie jawa. Zerwałem się do przodu i odrobinę przeliczyłem - mięśnie nie wróciły jeszcze do pełni sprawności i mało co nie upadłem. Przełożyłem jednak ciężar ciała na drugą nogę, i dzięki temu utrzymałem równowagę. Spojrzałem przed siebie - wzrok odzyskał już dawną ostrość. Naprzeciw mnie stał kapitan.
- Kapitanie - powiedziałem i mocno uścisnąłem jego dłoń. Wziąłem ręcznik i przyłożyłem do twarzy rozkoszując się przez chwilę jego szorstkością - i tego, że wszystko było nareszcie *realne*.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał składać raportu z ostatnich stu dwudziestu lat? - mruknąłem do kapitana z krzywym uśmiechem na twarzy. Komputer tymczasem poinformował o konieczności przeprowadzenia badań medycznych. Wiedziałem że na odprawę czas przyjdzie dopiero po zakończeniu procedury dehibernacji - a ta nie mogła się skończyć dopóki nie przeprowadzi się badań końcowych.
- Pan wybaczy, kapitanie - powiedziałem kierując się w stronę windy, zerkając kątem oka na wybudzonych towarzyszy.
__________________ There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Ostatnio edytowane przez Chrapek : 09-06-2008 o 22:22.
|