Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2008, 21:18   #2
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Słyszeliście pewnie nieraz, jak lekarze mówią, że podczas hibernacji nic się człowiekowi nie śni? Gówno prawda. Nie wierzcie frajerom w białych kitlach.
Oto stoję właśnie w sterowni mojego 'Koriolana' a przede mną oficer nukleonik odtańcowuje taniec brzucha. Nie, nie mówcie mi nic o podświadomych pragnieniach ujawniających się w czasie snu. I tak jestem wystarczająco przybity.
- Kapitanie, kapitanie! - woła z obleśnym uśmiechem na swoim tłustym obliczu - Stos atomowy nie działa!
- Doprawdy? - udałem zdziwnienie. Nieźle mi wyszło, jak na kogoś kto ćwiczy to od stu lat z okładem.
Nukleonik żarliwie pokiwał główką i powiedział ze śmiertelną powagą w głosie:
- Parówki się skończyły, kapitanie. Bez parówek nie ruszy, bo nie będzie komu wiosłami zasuwać.
W chwili gwałtownej rozpaczy złapałem się za głowę.
- Ależ, proszę się nie łamać kapitanie!.. - pocieszył mnie oficer - Widziałem na trzecim pokładzie różowego słonia; rąbniemy go z miotacza i nakararmimy galerników... - poklepał mnie po ramieniu.
Zapytacie; czy jest jakaś różnica pomiędzy debilizmem snów hibernacyjnych, a takich zwykłych, przez jakie przebrnąć trzeba każdej nocy? Owszem. Jest jedna.
Nie można się obudzić.

- Dehibernacja obiektów 3,4,5,6 ,7 i 8 - powiedział do mnie nukleonik, a świat przedstawiony stracił nagle barwy i zaczął się rozmywać, przekształcając się w parę. Zobaczyłem otwierającą się nade mną pokrywę komory hibernacyjnej. Umysł powoli zaczął się rozgrzewać i zdałem sobie sprawę, że to nie jest sen, ale nareszcie jawa. Zerwałem się do przodu i odrobinę przeliczyłem - mięśnie nie wróciły jeszcze do pełni sprawności i mało co nie upadłem. Przełożyłem jednak ciężar ciała na drugą nogę, i dzięki temu utrzymałem równowagę. Spojrzałem przed siebie - wzrok odzyskał już dawną ostrość. Naprzeciw mnie stał kapitan.
- Kapitanie - powiedziałem i mocno uścisnąłem jego dłoń. Wziąłem ręcznik i przyłożyłem do twarzy rozkoszując się przez chwilę jego szorstkością - i tego, że wszystko było nareszcie *realne*.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał składać raportu z ostatnich stu dwudziestu lat? - mruknąłem do kapitana z krzywym uśmiechem na twarzy. Komputer tymczasem poinformował o konieczności przeprowadzenia badań medycznych. Wiedziałem że na odprawę czas przyjdzie dopiero po zakończeniu procedury dehibernacji - a ta nie mogła się skończyć dopóki nie przeprowadzi się badań końcowych.
- Pan wybaczy, kapitanie - powiedziałem kierując się w stronę windy, zerkając kątem oka na wybudzonych towarzyszy.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 09-06-2008 o 22:22.
Chrapek jest offline