Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2008, 23:24   #9
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Bank. Instytucja która, z założenia powinna odzwierciedlać ład, schludność, symetrię. Joanna dostrzegała na każdym kroku przejawy dysharmonii lub też zwyczajnego prymitywnego bałaganiarstwa. Przez chwilę przeszło jej nawet przez myśl, że powinna zwrócić komuś uwagę na wydawałoby się nieistotne detale, które diametralnie zaniżają notowania banku w jej oczach. Zaraz jednak odegnała od siebie tę absurdalną myśl. Po co w ogóle wdawać się w zbędne i niekonstruktywne dyskusje. Pomijając fakt, że nie przepadała za rozmowami z obcymi ludźmi. Musiała pogodzić się z faktem, że mało kto był takim amatorem porządku jak ona. Dlaczego musi być tak bardzo pedantyczna? Czasem to uprzykrzało jej życie.

Nie miała jednak wątpliwości, że sporo rzeczy powinni zmienić jeśli zależy im na nienagannym wizerunku tego miejsca. Ślady błota na posadzce, poprzekrzywiane blaszki żaluzji, odpięty ostatni guzik kasjerki w okienku naprzeciwko. Mogłaby wymienić całą litanię. Nie wspominając o ogólnym tłoku i rozgardiaszu.

Skrzywiła się z niesmakiem. Utkwiła wzrok na parapecie tuż przed jej nosem. A tu kolejne rozczarowanie. Ulotki tkwiły na nim porozrzucane chaotycznie jakby cisnęło je tam rozpuszczone dziecko z ADHD. Jak mogli nie dbać o takie szczegóły? Nie potrafiła się powstrzymać aby nie zgarnąć ich na jedną idealną kupkę i ułożyć dokładnie na środku parapetu. Teraz było nieco lepiej. Uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją lecz zaraz zaczęła wypatrywać kolejnych oznak niechlujstwa.

Nagle coś się stało. Początkowo nie potrafiła sobie uzmysłowić co to takiego. Wszystko działo się w oka mgnieniu. Najpierw krzyk. Później nienaturalna cisza. Młody mężczyzna rozchylający poły płaszcza. Kałasznikowy w jego dłoniach. I kolejna dwójka uzbrojonych mężczyzn.

Gdy tylko spostrzegła broń odruchowo rzuciła się płasko na podłogę. Instynktownie chciała uniknąć przypadkowego postrzału. Co się do cholery dzieje? - pomyślała osłupiała. Poczuła nerwowy uścisk w żołądku i bezwiednie wyszeptała pod nosem szpetne przekleństwo. Ten dzień miał szansę pretendować do tytułu najbardziej pechowego dnia w jej życiu.

- Wszyscy kłaść się na podłogę. ALE JUŻ!! - warknął najmłodszy z bandytów- Jeśli będziecie wypełniać to, co powiem, to nikomu nie stanie się krzywda. W innym razie - nie będziemy się cackać! Jazda! Dalej!

Kurwa! W co ja znów wdepnęłam? Co się jeszcze dziś wydarzy? Brakuje tylko żeby na Warszawę spadł pierdolony nuke!

Co dziwne przede wszystkim czuła złość. Dopiero w następnej kolejności strach. Kilka razy odetchnęła głęboko aby opanować zdenerwowanie. Musi działać racjonalnie. W żadnym wypadku nie panikować i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Poczuła jak adrenalina wypełnia jej żyły. Zazwyczaj lubiła to uczucie ale w tym momencie było zgoła odmiennie. Różnica polegała na tym, że to nie ona kontrolowała sytuacje. A przede wszystkim znalazła się w tym kiepskim położeniu, że była zwyczajnie zaskoczona. Wszystko lubiła mieć zaplanowane i przemyślane a teraz musiała działać spontanicznie co zawsze sprawiało jej nie lada kłopoty.

Mimo to udało jej się zachować trzeźwość myślenia. Widok broni nie sparaliżował ją na długo, w przeciwieństwie do większej części klientów banku. Była zaskoczona ale stosunkowo opanowana. Miała już do czynienia z sytuacjami gdzie dobrowolnie narażała się na niebezpieczeństwo. Jednak nigdy jeszcze to niebezpieczeństwo nie było tak ewidentne i namacalne jak w tej chwili.

Niektórzy zaczęli krzyczeć, inni płakać, jeszcze inni rozglądali się w popłochu wypatrując ratunku, który miał jednak nie nadejść. Kątem oka dostrzegła jak jeden z napastników zdzielił kolbą kobietę, która w ataku histerii zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Wtedy dotarła do niej powaga sytuacji. Tych ludzi nie obchodziło życie postronnych ludzi. Byli agresywni, uzbrojeni i zdeterminowani. Grunt to się nie wychylać, nie zwracać na siebie uwagi i po prostu wszystko przeczekać. Niech po prostu oddadzą im kurewską kasę i pozwolą odejść. A co jeśli jednak nie odejdą? Jeśli w między czasie nadjedzie policja i przestępcy zabarykadują się w środku? Przeraziła ją alternatywa, że bandyci mogliby obsadzić ją w roli potencjalnego zakładnika. Kurwa! Kurwa! Kurwa! - W głowie miotała paskudne przekleństwa. Poniekąd sama była zdziwiona jak sprawnie nimi operuje.

Mogli chociaż zakryć twarze – pomyślała. - Albo są tak zdesperowani, że nie zależy im na zachowaniu anonimowości albo chcą wyciąć wszystkich w pień. Czy na prawdę pozostawią przy życiu świadków, którzy mogliby pomóc w przygotowaniu ich portretów pamięciowych i przyczynić się do ich późniejszego schwytania? Niewykluczone. Choć pewniej czułaby się gdyby byli zamaskowani. U jednego z napastników rzucił jej się w oczy wytatuowany na szyi motyw. Chyba wąż. Czyżby więzienny tatuaż? Wydawali się trochę zbyt młodzi na recydywistów. Może więc nie będą zabijać z zimną krwią? Oby.

Na razie postanowiła nie robić nic. Grunt to wyjść z tej kabały w jednym kawałku.
 
liliel jest offline