Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2008, 22:50   #10
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Timothy z całej siły ściskał rączkę gazu przy pojeździe. Konie mechaniczne pod maską zwiadowczego pojazdu terenowego chyba jeszcze nigdy nie były wystawione na taki wysiłek. Mała trzymała się kurczowo jego pleców, kiedy rozpędzeni przechylali się na boki, z trudem mieszcząc się w ciasnych zakrętach między zwałami sczerniałych od ognia gruzów. Rangers kierował pojazd ku epicentrum wybuchu… w Zonę Zero… miejsce gdzie potężne Megatony, zamknięte w tytanowej głowicy rozerwały rzeczywistość miasta. W gąszczu zniszczonych dawnych instalacji i budynków, miał nadzieję zgubić groteskowe monstrum.

Już myślał, że zgubił ścigające ich stworzenie… „Co to tak właściwie jest?” – przez świadomość przemknęło mu pytanie, między omijaniem kolejnej przeszkody. Dziewczynka z tyłu, pisnęła przeraźliwie: - Szybciej, szybciej!!! Jest za nami!!!

Rzeczywiście w tylnim lusterku pojawił się niewyraźny, szybko poruszający się kształt. Silnik quada zawył jeszcze intensywniej w odpowiedzi na dociśnięcie regulatora szybkości. „Sukinsyn, szybki jest” – tylko tyle przyszło na myśl Timowi i jego rozgorączkowanemu ucieczką umysłowi.

Centrum miasta stanowiło istną plątaninę makabrycznych ruin. To co niegdyś był pełnym życia miastem… zostało w nanosekundzie zamienione w żelbetonową pustynię… straszącą powykręcanymi słupami, zwalonymi wieżowcami i poskręcanymi od niesamowitej temperatury asfaltowymi powierzchniami. Szaleńczy pościg ciągnął się nieubłaganie… żołnierz wyciskał z maszyny ostatnie poty, by uciec pościgowi i ocalić siebie i tą małą dziewczynkę, nerwowo chlipiącą mu teraz za plecami i piszczącą ze strachu przy każdym ostrym wirażu.

Przed nim wyłoniły się kolumny estakady kolejowej. Wysoko nad nimi ciągnęła się masywna magistrala kolejowa wspierana na betonowych słupach, które dźwigały ją niczym mityczny Atlas sklepienie niebieskie. Chyba cudem ocalała, mimo, że kolosalne żelbetonowe słupy były już mocno nadwyrężone. „To może być nasza szansa…” – pomyślał wykonując karkołomne akrobacje, próbując w pośpiechu przeładować granatnik jedną ręką… pot spływał mu z pod hełmu, a ryk silnika i pęd wiatru zagłuszał wszystko. Drżącą ręką wycelował w najbardziej uszkodzony słup estakady… biały obłok wybuchu rozpostarł się przed rozpędzonym pojazdem. Kiedy przejeżdżali pod instalacją, potężne zwały betonu i stali zaczynały się już walić… dziewczynka pisnęła ze strachu, kiedy kolos z hukiem uderzył w grunt tuż za nimi. Łoskot był ogromny a podmuch zarzucił ich lekkim pojazdem.

Tim spojrzał w lusterko… zwały betonu zaległy litą ścianą za nimi… żołnierz odetchnął z ulgą i ruszył dalej w stronę centrum. Nagle dziewczynka znów zapiszczała… Rangers nawet nie musiał odwracać głowy… wiedział co wywołało taką reakcję odzianej w czerwoną sukieneczkę Małej. W lusterku widział jak masywna przeszkoda za nimi eksplodowała wskutek uderzenia monstrum. Odłamki gruzów pokryły całą okolicę, a solidny fragment konstrukcji upadł tuż obok ich rozpędzonego pojazdu. Na szczęście dla nich… By uniknąć zderzenia Payton wykonał gwałtowny skręt w przeciwną stronę i tylko dlatego uniknął morderczego ciosu szybkiego jak błyskawica potwora. Potężne mechaniczne ramię przecięło powietrze tuż za nimi…

Stracił na chwilę panowanie nad pojazdem, przez kilka sekund rzucało ich od krawędzi poszczerbionej resztkami domów, alei by w końcu wyrzucić ich wprost na litą, czarną ścianę z jakiejś dziwnej materii. Tim odruchowo skręcił kierownicą… ale było już za późno.

*****

Żołnierz już widział oczami wyobraźni jak roztrzaskują się wraz z pojazdem o wyrosłą spod ziemi przeszkodę. Jednak nic takiego się nie stało… przez chwilę wszystko znikło, jakby nagle nakryła ich jakaś czarna nieprzepuszczalna tkanina. Nastała ciemność i wibrująca bezgłośnością cisza… ale tylko na sekundę.

Uderzenie serca później znów zabłysło światło i powróciły dźwięki. Quad wylądował na brukowanej nawierzchni, wpadając w lekki poślizg. Rangers nie był pewien, ale dał by sobie głowę uciąć, że zdążył potrącić dwie stojące w półmroku wąskiej alejki postacie, póki co nie było po nich śladu. Oddychał ciężko siedząc na odpalonej cały czas maszynie, pot spływał z jego czoła strumieniami… między urywanymi oddechami starał sobie przypomnieć wydarzenia sprzed kilku minut. Wszystko zdawało mu się jakieś nierealne: dziewczynka… George… potwór… pościg i teraz to dziwne zjawisko. Przypomniał sobie o Małej siedzącej jeszcze z nim na quadzie… ale jej już tam nie było. Ze zdziwienia wytrzeszczył oczy… przed nim na ulicy stały dwie małe dziewczynki… podobne do siebie jak dwie krople wody… w takich samych sukienkach… z tą różnicą, że jedna była bardziej ubrudzona i zapłakana. Na jego oczach zmaterializowały się w jedną postać…

Tego było już za wiele nawet jak dla żołnierza elitarnej jednostki U.S.Army… zeskoczył z pojazdu… trzymając w rękach odbezpieczony M4… dopiero teraz zauważył inną postać lśniącą delikatnym światłem…

- Co tu się dzieje? Do ciężkiej cholery? Nikt się nie rusza – wycelował karabin w stronę nieznajomej postaci, gdzieś umysł podpowiadał mu, że to dziewczynka jest kluczem do tego całego surrealizmu jakiego stał się uczestnikiem, ale nie miał serca celować do dziecka – nikt się nie rusza dopóki nie usłyszę jakiegoś sensownego wyjaśnienia!!! Kim jesteś Mała? – powiedział do dziewczynki, nie spuszczając z muszki świetlistej postaci, kropka kolimatora spoczywała dokładnie w celu. – I czym była istota, która nas ścigała?

-Panie Świetliku to pan Pay…Paye…pan Żołnierzyk, poznajcie się, od teraz jak to się mówi płyniecie na jednej łodzi. – mała odpowiedziała pochlipując ale jednak z rezolucją, która zadziwiła by go nawet w bardziej spokojnej sytuacji.


„Mi się to wszystko chyba, kurwa śni. To nie może być prawda… może ta wczorajsza konserwa była nieświeża i teraz mam omamy… albo to zmęczenie? To co się tu dzieje po prostu nie może mieć miejsca…” – próbował sam się oszukać, ale bolesne rozcięcie na barku od uderzenia ostrym kawałkiem betonu, przypomniało mu o groteskowej rzeczywistości.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 22-06-2008 o 14:52.
merill jest offline