Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2008, 01:13   #5
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Joachim w milczeniu spoglądał na oficera, lekko skrzywiwszy się, kiedy ten wyraził swoja dość niepochlebną opinię o nim oraz o jakimś elfie. Jednak nie odezwał się ani słowem, nie byłoby mądrą rzeczą robić sobie wrogów zanim zostało się włączonym do oddziałów. Z tego, co usłyszał z ust żołdaka wcale nie było to tak pewne, jak z początku sądził.
„Najwyraźniej pomimo braków armia Middenlandczycy nie maja zamiaru przyjmować byle kogo. Cóż trzeba będzie sobie zasłużyć, ale to nawet dobrze, nie będzie trzeba martwić się, że ktoś będzie osłabiał oddział. ”
Wzruszył lekko ramionami i przeczesał palcami krótkie smoliście czarne włosy wyraźnie odcinające się od jego bladej skóry. Mężczyzna był wysoki, a przy tym szczupły, jednak to nie sprawiało iż wyglądał tyczkowato. Wręcz przeciwnie, zbudowany był nad wyraz proporcjonalnie, z kolei ubranie wskazywało iż nie jest pierwszym lepszym obdartusem. Przechodząc przez główne pomieszczenie karczmy z obojętnością spojrzał po zgromadzonych tam ludziach, jednak najwyraźniej nic nie przykuło jego uwagi, gdyż nie ociągając się ruszył za resztą nowych towarzyszy. Jak można było się spodziewać pomieszczenie, gdzie mieli spać nie olśniewało ani wystrojem ani wyposażeniem. Joachim lekko uniósł brwi, kiedy zobaczył, jak jakiś karaluch spokojnie spaceruje sobie po kocu zmierzając w kierunku dziury w ścianie. To, co powiedzieli właśnie elf oraz akolita wysłuchał mimochodem, znacznie bardziej zaintrygowany tym, co przyniesiono mu do jedzenia.
- Niech mnie licho jeśli wiem, co to jest. – wyszeptał jakby sam do siebie – Z różnych pieców się chleb jadało, ale żeby jedzenie miało zielony kolor? Dziwne, mam tylko nadzieję, że ta przyprawa nada temu jakiś smak, bo patrząc na miskę nie mam najweselszych myśli.
Joachim wstał i spojrzał na innych.
- Za chwile wrócę. – Tyle tylko zdążyli usłyszeć nim opuścił salkę. Szybkim krokiem zmierzał do miejsca, gdzie pozostawił swego wierzchowca. Po chwili wracał już z kocem oraz bukłakiem, w którym wesoło chlupotała czerwona ciecz. Wszedł z powrotem do pomieszczenia równie bezpardonowo, jak z niego wybył i nie zważając na lekko zdziwione spojrzenia innych odkopał zarobaczone posłanie w odległy kąt pokoju. Przez moment wypatrywał co czystszego miejsca, po czym rozłożył na nim swój koc, po czym z zadowoleniem wypisanym na twarzy rozsiadł się na nim, zaś bukłak położył zaraz obok.
W świetle kaganka zabłysnął lekko sygnet z symbolem Myrmydii. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Wybaczcie tą dość niespodziewaną wycieczkę, ale wolę spać na własnym kocu, niż, na tym od gospodarza. Zwę się Joachim… Joachim Blitzschafer i… no cóż miło was poznać panowie. Tu zaś mam cos odrobinę lepszego niż to, czym nas poczęstowano. – uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy – Może i to wino nie jest najlepsze, ale z pewnością to zacniejszy trunek od wody. No i może pomoże to przełknąć strawę, którą nam przyrządzono. A tak właściwie, to jak to smakuje? – Mężczyzna przyciągnął do siebie swoją porcję, po czym ostrożnie upił łyk rozwodnionego specjału. – Nie takie złe, jak można by sądzić, choć swój temperament ma, nie da się zaprzeczyć. – zadziwiająco szybko pochłonął resztę polewki, po czym popił wodą ze swojego kubka, który zresztą zaraz napełnił na powrót, tym razem winem.
- Ktoś jeszcze się skusi? – uniósł w górę bukłak i spojrzał badawczo na innych.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline