Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2008, 00:25   #24
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Najpierw obmacała swoją twarz. Zwyczajna miękka skóra, żadnych burchli i narośli. Z wahaniem wstała na nogi, była cała i czuła się dość dobrze. Nie miała PAKTu, ale w ramię wbijał się pasek od karabinu pulsowego. Nie była pewna czy z bronią czuje się lepiej. Niewiele by pomogła na nowoczesne wojskowe koszmary, a do człowieka Tanja i tak by nie strzeliła.
Rozejrzała się. Loch? Otworzył się tunel i wylądowała w...? No, to trzeba sprawdzić. Miała nadzieję, że reszta jest cała, a frasera szlag trafił. Chciałaby żeby byli gdzieś blisko. Zwłaszcza Axel. „Szukający Konrada Axel”, upomniała się w myślach. Loch śmierdział, drażnił ją oddech mchu. Pośpiesznie opuściła maleńkie pomieszczenie.
Na skraju myśli dziewczyny raz po raz pojawiał się obraz z majaków, basen wokół silosu, ale Tanja spychała go głęboko. Koszmarny pejzaż nie przebijał się do jej świadomości.

Dopiero w korytarzu, gdy zobaczyła dziwne kryształy zaświtało jej, że nie jest w jakichś tajemniczych rejonach kompleksu Mauer. Dokładnie obejrzała emitujące światło niby-topazy. Wyrastały ze skały, wokół nich mur był popękany. Dotknęła jednego z nich, licznik promieniowania Tamma zaczął skakać, mimo kombinezonu poczuła mrowienie dłoni i w plecach. Spróbowała ukruszyć kryształ. Bezskutecznie.
To było dziwne miejsce. Gargulec i złowrogi napis po łacinie. Całość pełna elementów powszednich, normalny mur, łacina, gargulce, pachnąca wilgocią zwykła ziemia, a jednocześnie te wszystkie dziwactwa, mech, kryształy, załamania struktur, różnorodność stylów jakby budowlę lepiono z fragmentów różnych czasów.
Gdy wreszcie wyszła na olbrzymią przestrzeń świątyni z jej ust wydobył się jęk. To nie mogło być prawdziwe miejsce. Podeszła do okna, drżącymi rękami odgarnęła kawałki cegieł. Okruchy wypadły na zewnątrz. Nie było odgłosu upadku. „Zawieszone w oceanie ciemności wyspy z ruinami koszmarnych budowli. Potworne ptaki. Jeśli to jest Externus, dlaczego tak bardzo przypomina majaki szaleńca, jakby był odbiciem ciemnych zakątków ludzkiego umysłu. Wszechświat nie może być taki.”
Chodziła po katedrze. „Ale zielone łąki by mi nie przeszkadzały, miękka trawa, wiejska chata...” Podnosiła kawałki broni. Kielich. Zabytkowe ziemskie przedmioty.
Tanja spacerowała bardzo długo. Omijała łukiem dwa przykuwające uwagę miejsca, ołtarz i olbrzymią misę z bulgoczącą, wydzielającą promieniowanie breją. Obejrzała dziwną postać z witrażu, zwały gruzu w mniejszych kapliczkach, urwany żyrandol. Chciała stąd wyjść, lecz za drzwiami katedry, w nieprzeniknionej ciemności tylko przepaść. „Czy tu kiedykolwiek jest dzień?”
Z dziewczyny uleciał cały zapał niedoszłej eksploratatorki wszechświatów. W porównaniu z tym miejscem Mauer wstrząsany eksplozjami, z przeciążonym reaktorem, wydawał się przyjaznym otoczeniem.
Nie płakała, ogarnęła ją apatia. Przekonanie, że co nie zrobi i tak nie przeżyje tej przygody. Nikomu nie pomoże. Bo na świecie jest tylko ta katedra i bogini ze szponami. Może jeszcze jej wyznawcy, latający tam, w ciemnościach.
Czuła się potwornie zmęczona.
Z widoczną rezygnacją podeszła do ołtarza. Obejrzała zamknięte tabernakulum. Włożyła w otwór idealnie pasujący do niego zardzewiały sztylet, ale szafka nie otworzyła się. Tanja z całej siły kopnęła w ścianę.
- Głupia, głupia, głupia i tak się stąd nie wydostaniesz.
Podniosła przekrzywiona szafkę, ale mechanizm nie zadziałał. Poczuła w ustach słony smak krwi z przygryzionej wargi. Bolała ją noga.
Walczyła z irracjonalna myślą by zmówić modlitwę. Przy pustym ołtarzu poprosić o pomoc jakiegokolwiek boga.
W końcu usiadła na stopniu, oparła głowę o kamienną płytę i zasnęła. Obudziła się zlana potem, nie pamiętając swego snu.

Ale znowu podjęła jakieś działania. Kolejne próby uporządkowania chaosu. Najpierw, gdy postanowiła sprawdzić jak na siebie reagują ciecz z misy i kryształy i w tym celu nabrała jej trochę do kielicha i podeszła do nibytopazów, mogła sobie wmawiać, że działa jak naukowiec. Zwłaszcza, że kryształy natychmiast zmieniły barwę na niebieską. A potem podbudowana tym udanym eksperymentem, mogła uparcie udawać, że nie widzi szaleństwa swych kolejnych posunięć.
Na ołtarzu, pod kryształami ustawiła kielich z breją. Kryształy zaświeciły intensywnym niebieskim światłem. Jak dziecko przerzucała dostępne jej zabawki. Do kolejnych śladów na obrusie dopasowała lichtarze. Włożyła w nie świeczki. Obie podpaliła strzelając z karabinu, myśląc o tym, że to jej pierwsze w życiu strzały z broni. Chyba, że PAKTy były bronią.
Sztylet-klucz tkwił w zamku, żadna cholerna światłość nie otwierała tabernakulum. Cały cyrk na nic. Ale był jeszcze jeden ślad na obrusie, pasujący do jakiejkolwiek z licznych tu broni. Podniosła pierwszy z brzegu kawałek starego noża. Położyła go ładnie. Nic się nie działo. „Wypróbuj cały ten złom - coś w głowie Tanji kpiło z niej na całego - zobacz jaki ładny kawałek miecza, i tam, i tam...”
Ale nie podnosiła kolejnych egzemplarzy przerdzewiałej broni. Wyjęła sztylet-klucz z otworu. Podeszła do ołtarza.
- Czy jak sobie poderżnę gardło szafka się otworzy? – zawołała w przestrzeń.
- I nikt nie odpowiada. Trudno.
Zaczęła ściągać kombinezon. Uwolniła lewą rękę.
- Dobra, teraz ofiara z Tanji. Piękna Mario tego świata, wypuść mnie stąd. – zwróciła się do okna z witrażem.
Kropelki krwi dziewczyny spadały do kielicha. Tanja włożyła zakrwawiony nóż z powrotem w otwór. Nic się nie stało.
Podeszła do witraża podnosząc po drodze ciężki świecznik. Uderzyła z całej siły. Potem drugi i trzeci i czwarty. Uderzała aż okno zrobiło się puste.
- Dobra robota – odsapnęła – Sensowna. I od razu ładniej.
- Próbuj dalej.
Znowu wyjęła nóż z otworu. Zanurzyła go w kielichu. Ostrze zrobiło się czarne. Potraktowane ponownie jako klucz otworzyło tabernakulum.

W środku był jeden przedmiot. Duża, biała, ciężka kula.
Tanja przez chwilę bez słowa trzymała ją w rękach, po czym rozpłakała się.

I znowu mijał czas. Nawet nie na płaczu. Bo płakać szybko przestała. Tylko na tępym gapieniu się w przestrzeń. Bez jednej myśli, bez świadomości.

Kiedy wstała podeszła do wielkiej misy i wrzuciła w nią kulę.
Ciecz znieruchomiała, tafla zrobiła się przezroczysta. Tanja zobaczyła jeden z korytarzy bloku D. Uruchomiła teleport. Weszła w misę.

W korytarzu naciągnęła na skaleczoną rękę kombinezon. Zapięła go pod szyję. I ruszyła w kierunku silosu. Szukać brata.

Była przekonana, że już nigdy nie będzie płakać.
 
Hellian jest offline