Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2008, 16:55   #2
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Paul Kelsey, 2 lipca 1985


Paul obudził się w swoim przyciasnym mieszkanku. Wynajął je dwa miesiące temu od bardzo miłej trzydziestolatki, którą bez problemu przekonał, że zapłaci czynsz pod koniec miesiąca. Nie mógł zapłacić od razu, Eliza zostawiła go z niczym i kazała wynieść się z jej domeny. Wiedział, że może liczyć na gościnę Księcia, ale nie chciał z niej korzystać. To byłoby żenujące, Venture proszący o schronienie, bo matka go zostawiła i nie umie o siebie zadbać... – przyznał w myślach. Tak czy inaczej, czynsz opłacił już po dwóch tygodniach, dzięki Kate, Annie i Alexii, które chętnie utrzymywały swojego czarującego Paula. Lokal na Madison Street 6/1 nie był bezpieczną kryjówką, drewniane drzwi nie chroniły zbyt dobrze przed wizytami śmiertelnych, ale Paulowi to nie przeszkadzało. Jego znajomi nie wiedzieli, gdzie mieszka, a z policją nie miał żadnych spięć. Ryzyko było minimalne i początkowo bawiło go, że atrakcyjne kobiety płacą jego rachunki i kupują mu prezenty, ale dość szybko postanowił rozejrzeć się za czymś bardziej dochodowym. Zakręcił się trochę w polityce. Nadal pozostawał w tej norze, ale wiedział, że już niedługo….

Paul podniósł nową gazetę, którą znalazł pod swoimi drzwiami i zaczął ją czytać. Już na pierwszej, tytułowej stronie znalazł informację, której szukał. Drukowany napis oznajmiał:

Debata: Robert Deen kontra Maximilian Novotny


A trochę niżej, jako podtytuł, robiło zdanie:

Zaskakujący przebieg ostatniej debaty przed ciszą wyborczą. Czy na pewno można to nazwać debatą?


Gdy mówi tylko jedna strona, nazywa się to monologiem – pomyślał Paul i z szerokim uśmiechem na ustach zaczął czytać artykuł.

Ostatnia debata między liderami kampanii wyborczej na prezydenta San Francisco miała zaskakujący przebieg, który można określić miażdżącym zwycięstwem Roberta Deena. Maximilian Novotny, który widocznie nie otrząsnął się jeszcze po skandalu wywołanym przez ujawnienie kompromitującej taśmy z udziałem panny Angeliki Novotny, wczorajszego wieczora nie powiedział ani słowa, nie odpowiedział na żadne pytanie. Wyglądał na zdziwionego i przestraszonego…

A jak miał wyglądać, skoro nie mógł wydusić z siebie ani słowa. – Paul odłożył gazetę, wyraźnie zadowolony z siebie i poszedł pod prysznic rozmyślając o tym, czy Invictus się zainteresuje jego dokonaniami. Na pewno tak. Błyskawicznie ustawiłem się w nowym otoczeniu i zyskałem zaufanie przyszłego prezydenta San Francisco. W sumie to sam go ustawiłem na tym stołku, przecież beze mnie by nie wygrał. Jeszcze miesiąc temu miał tylko 33% poparcia, gdy Max miał aż 50%, a teraz nie może już tego przegrać. Niezależnie od tego, co będzie robił, bo od dzisiaj jest cisza wyborcza. Zimna woda zmoczyła jego dwudziesto-kilku centymetrowe, czarne włosy. Po prysznicu wytarł się, na magnetofonie włączył "Iron Maiden - Number Of The Beast" i zaczął się ubierać. Założył czarno-zieloną koszulę oraz niebieskie jeansy. Gdy stał przed lustrem i suszył włosy ręcznikiem, w pokoju rozległo się głośne pukanie. Czyżby Robert kogoś do niego wysłał? Nie, nie możliwe. Zadzwoniłby. A więc kto to? Może Novotny wysłał mi gości? – pomyślał, po czym wyłączył muzykę i podszedł do wizjera.

Paul zobaczył mężczyznę, na oko koło 40 letniego, trochę zbyt grubego. Ubranego w elegancki garnitur, białą koszulę, szyję ma pod krawatem, na oczach okulary w drucianych oprawach. Na pewno człowiek, ale chyba nie od Novotnego. Novotny pewnie przysłałby kilku... Koleś robił dobre wrażenie, Paul uznał, że miał styl. Był pewny, że ma do czynienia ze śmiertelnikiem. Otworzył drzwi i z lekkim uśmiechem powiedział:

- Cześć?

-Ekhm. Dobry wieczór. - Cześć wyraźnie zbiło go z tropu, przez chwilę wydawało się, że nie wie co powiedzieć, jednak po chwili kontynuował:

- Reprezentuję barona Francisa Willsona, mój pan chciałby się z szanowny panem Kelseyem widzieć.

Baron Willson, ładnie, ładnie. I szybko. - pomyślał Paul, mając nadzieję, że ta sprawa jest związana z jego dokonaniami.

- Proszę chwilę poczekać - powiedział wpuszczając go do środka, po czym energicznym krokiem ruszył do toalety. Paul psiknął dwa razy zapach Armani Jeans na swoje nadgarstki, po czym w biegu założył srebrny, szwajcarski zegarek Adriatica, którym obdarzyła go Kate pewnego wieczora.

- Jestem gotowy, możemy iść - powiedział puszczając swojego gościa przodem.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 25-07-2008 o 04:09.
Vincent jest offline