Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2005, 20:57   #1
Merlin222
 
Reputacja: 1 Merlin222 ma wyłączoną reputację
Najciekawsze cytaty z książek Dragonlance

Oto kilka ciekawszych cytatów, na które natrafiłam podczas czytania DragonLance. Mam nadzieję, że co niektórym odświerzą pamięć i przypomną wspaniałe chwile spędzone na czytaniu Książek z tej serii.

Mój honor jest moim życiem.(Sturm)

Czasami miło jest, kiedy ktoś się z tobą „ceregieli” (Raistlin)

Musimy pamiętać albo pogrążymy się w samozadowoleniu – jak stało się uprzednio – i zło znów nadejdzie.

Elf Quarath potrzebował króla – kapłana i nie miał ochoty zajmować jego miejsce. Wystarczyło mu pławienie się w blasku swego pana i jednocześnie rozszerzanie swej kontroli, władzy i potęgi nad światem – wszystko w imieniu kościoła. Rozszerzając swą władzę, poszerzał jednocześnie potęgę swej rasy. Quarath miał wrażenie, że nieszczęśliwie się stało, iż bogowie uznali za stosowne stworzyć inne, słabsze rasy. Takie rasy, jak ludzi, którzy – ze swym krótkim i pośpiesznym żywotem – byli łatwym łupem dla pokus zła. (...) To wolność rodziła zło – wolność wyboru. Szczególnie w przypadku ludzi, którzy bezustannie nadużywali tego daru. Trzeba dać im surowe reguły, a w absolutnie jednoznaczny sposób określić, co jest dobre, a co złe, ograniczyć tę dziką wolność, (...). Inne rasy na Krynnie, gnomów, krasnoludów i kenderów, szybko spychali na małe, izolowane terytoria, gdzie nie mogli wyrządzić większych szkód, i gdzie po pewnym czasie prawdopodobnie wymrą. (Quarath)

- Kościół czyni wiele dobrego, moja droga. Przynosi porządek krajowi i społeczeństwu...
- Bez względu na to, czy społeczeństwo sobie tego życzy, czy nie (...)
- Tępi zło (...)
- Czyżby?- spytała go pani Crysania – Czyżby tępił zło? A może jesteśmy jak dzieci zostawione nocą same w domy, które zapalają jedną świece po drugiej, by odpędzić ciemność. Nie pojmujemy, że ciemność ma swój sens – choć może go nie rozumiemy – i tak oto, przez swój strach, doprowadzimy do pożaru domu!

Nie zmieniaj koloru, by dopasować się do ściany. Sprawiaj wrażenie, że jesteś tam, gdzie powinieneś, a ściany zmienią kolor, by dopasować się do ciebie. (Tasslehoff)

Życie...nie istnieje nic więcej. Tylko tyle mamy. Nie tylko nasze życie, lecz także życie wszystkich innych na tym świecie. Kodeks i reguła miały w założeniu tego właśnie strzec, ale gdzieś po drodze coś się poplątało i kodeks wraz z regułą stały się ważniejsze od życia.

– Co się stało? Nie jesteś ciekawy? Od kiedy kander odtrąca okazję przeżycia przygody?
- Jestem równie wścibski jak każdy inny kander – wymamrotał Tas – Jednak co innego być ciekawym miejsca, którego nigdy przedtem się nie widziało, a co innego być ciekawym własnego domu. Nie powinno się być ciekawym domu! Dom nie powinien się zmieniać. Po prostu jest i czeka, aż wrócisz. Dom to miejsce, gdzie mówisz: „Ojej, wygląda zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy odchodziłem!”, a nie: „Ojej, wygląda, jakby przeleciało tędy sześć milionów smoków!”. Dom nie jest miejscem na przygody, Caramonie!

Jestem zwrócona twarzą do słońca. Mogę spojrzeć w słońce, moje oczy bowiem są na wieki zaćmione ciemnością. Lecz jeśli wy, widzący, będziecie patrzeć zbyt długo w słońce, oślepniecie, tak samo jak pomału tracą wzrok ci, którzy żyją zbyt długo w mroku (...) Przeznaczeniem śmiertelników nie jest żyć wyłącznie w słońcu ani w cieniu, lecz w jednym i drugim. Oba mają swe groźne strony, gdyby ich nadużyć, i oba mają zalety. (...) Choć niektórzy mogą postanowić stąpać ścieżkami nocy, oczekując przewodnictwa od czarnego księżyca, a inni chodzą ścieżkami dnia, strome i usiane głazami ścieżki obu może uczynić lżejszymi dotyk dłoni czy głos przyjaciela. Zdolność kochania, dbania o siebie nawzajem, jest dana nam wszystkim. (Crysania)

- Wydaje mi się, że nie potrafię już rozmawiać z innymi kanderami. (...) Wydaje mi się, że oni nie rozumieją. Ich to po prostu...wiesz...nie obchodzi. To trudne – troszczyć się o kogoś – prawda, Caramonie? Czasami to boli.
- Prawda, Tas – odrzekł cicho Caramon – Boli przez większość czasu. Jednak ten ból jest lepszy od pustki w środku.

- Nie lubisz mnie, sir Gerardzie, prawda?(...)
- To prawda - przynał Gerard. - Nie lubię. (...) Jeśli cię to pocieszy, w mojej niechęci nie ma nic osobistego. Darzę nią cały wasz rodzaj.(...)
- Być może błędnie na to patrzę, ale chyba wolałbym, żeby mnie nie lubiano za to, że jestem sobą, niż za to, że jestem kenderem. Rozumiesz, w sprawie tego, kim jestem, mogę coś zrobić, a na to, że jestem kenderem, nic nie poradzę.(...)

(...) Postanowiłem wrócić - odpowiedział kender. Nie spojrzał na maga, lecz nadal wpatrywał się w puste niebo. - Złożyłem obietnicę. Nigdy przedtem się nad tym nie zastanawiałem, ale obietnica to nie jest coś, co składa się ustami. Składa się ją w sercu. Jeśli ktoś łamie obietnicę, w jego sercu pojawia się szczelina, aż wreszcie całe robi się popękane. Myślę, że już lepiej jest dać się rozdeptać olbrzymowi.(Tasslehoff)

Tasslehoff od dawna sądził, że ten, kto zlikwidowałby sen, wyrządziłby światu wielką przysługę. Napomknął kiedyś o tym Raistlinowi, mówiąc, że tak doświadczony czarodziej jak on z pewnością potrafiłby znaleźć sposób na uwolnienie się od potrzeby snu, na który poświęcało się bardzo wiele czasu bez żadnego pożytku. Mag rzekł mu na to, że kender powinien się cieszyć, iż ktoś wymyślił sen, gdyż dzięki temu Tasslehoff był nieaktywny choć przez osiem godzin na dobę, co było jedynym powodem, dla którego Raistlin go jeszcze nie udusił.

Nadzieja jest jak marchew, którą zawieszają koniowi przed pyskiem, żeby zmusić go do dalszej harówki.

Pierwszym uczuciem elfów po wstąpieniu do korytarzy była ulga, że mogą ukryć się pod ziemią. Kiedy jednak stanęły naprzeciw szeregu krasnoludów, które kierowały ich głębiej jeszcze, odprężenie ustąpiło miejsca niepokojowi.(...)
- Nie mogę, Wasza Wysokość - senator zwrócił się do Gilthasa przepraszającym tonem. Z trudem łapał powietrze, twarz miał bladą. - Duszę się! Umrę tutaj!
Gilthas już miał mu odpowiedzieć, ale Tarn Granitowy Miech postąpił naprzód, zagradzając drogę senatorowi.
- Dobry panie (...) owszem, jest tu ciemno, owszem, śmierdzi i owszem, powietrze nie jest może najświeższe. Ale zmiarkuj sobie, dobry panie jak ciemno będzie w smoczym brzuszysku? Jak tam będzie śmierdziało?
Senator spojrzał na krasnoluda i zdobył się na nikły uśmiech.(...) Skłoniwszy się krasnoludowi, schylił głowę i zanurzył się w tunelach(...).

- To najpewniej jakieś nieporozumienie - szepnął Tasslehoff. - Głowa do góry, Zagwozdku. Wszystko naprawię.
Wiedząc, że zwrot:"Wszystko naprawię" wsławił się w annałach Krynnu jako ostatnie słowa, które słyszeli współtowarzysze kenderów, gnom jakoś nie poczuł się pewniej.

Zatem nasze miecze to tylko dwa ostrza, a dwa ostrza nie czynią żadnej różnicy. A co, gdyby każdy z tych Solamnijskich Rycerzy zdecydował, że ruszy na pole bitwy i wyzwie na chwalebny pojedynek sześciuset wrogów? Co stało by się z chłopami, którzy uciekli pod rycerskie skrzydła, szukając ochrony? Czy oni też zginą chwalebnie czy może raczej skończą na grocie włóczni jakiegoś żołdaka? Jaki los będzie czekał tłustych kupców? Czy w chwalebny sposób złożą swoje życie, czy może zostaną zmuszeni do patrzenia, jak wojacy z nieprzyjacielskiej armii gwałcą ich żony i córki, palą sklepy po same fundamenty?Według mnie to jest tak, sir Gerardzie - składaliśmy przysięgę chronienia tych ludzi. Nie wolno nam umierać chwalebnie i samolubnie, stając w jakichś beznadziejnych i głupich pojedynkach. Głównym celem wroga jest twoja śmierć. Każdy dzień, w którym nadal żyjesz, jest dniem twojej przewagi nad wrogiem. Każda następna doba twojego życia jest twoją wygraną i ich porażką - nawet jeśli wygrywasz kuleniem się po kątach, chowaniem w jaskiniach, póki nie zdołasz znaleźć drogi powrotu do swoich towarzyszy, by stanąć z nimi ramię w ramię. To jest dla mnie honor. (Lady Odila)

Smoczyca naprawdę się uśmiechnęła. Jej oblicze nawet wówczas wyglądało straszliwie. Lord Oswal mówił kiedyś, że smok uśmiecha się tak, jak lis przygotowujący się do pożarcia kury.

Avondale sprawiał wrażenie rozbawionego tym wszystkim. Gdy Huma zapewniał, że opowieści są przesadzone, uśmiechał się tylko i opowiadał, że wszystkie wielkie legendy poddaje się próbie właśnie w ten sposób, że muszą sprostać swej sławie. – Potrzebni im bohaterowie. Są oni źródłem nadziei. Nadziei, że ciemność, którą jest Takhisis, zostanie w jakiś sposób pokonana i będą mogli wrócić do najbliższych.

Jedna z naszych sióstr, czarodziejka Czarnych Szat, zginęła z rąk motłochu. (...)Pospólstwo może przymknąć oko na porwanie kilku dzieci, ale puść tylko w obieg fałszywe monety, a już...
(Antimodes)

- Kit kazała mi przysiąc na grób na cmentarzu, że nigdy nikomu o tym nie powiem. Inaczej pewnej nocy przyjdzie ghul i mnie pożre.
- Mnie powiedziałeś - wytknął mu Raistlin. - Złamałeś przyrzeczenie.
- Jej nie chodziło o ciebie! - zawołał Caramon. - Ty jesteś moim bratem bliźniakiem. (...) Tak czy inaczej, przyrzekłem na nas obu, więc jeśli ghul przyjdzie mnie pożreć, ciebie też złapie.
Raistlin przewrócił oczami, ale nic nie powiedział.

Przyjemnie byłoby wiedzieć, że bogowie istnieją, choćby tylko po to żeby móc im czynić wyrzuty!

Bojaźń wskazuje na pewną dozę szacunku.

- Byłbym bardzo zadowolony, mogąc was gościć na kolacji - rzekł krasnolud - ale jak widzicie, nie mamy ani jednego krzesła, które nadawałoby się dla was.
- Pójdę pożyczyć - zaproponował Tasslehoff. Był już przy drzwiach, kiedy zatrzymał go donośny krzyk protestu, który wyrwał się z czterech gardeł jednocześnie.
Flint otarł twarz brodą. Kiedy pomyślał o nawiedzających go gromadami mieszkańcach Solace, którzy niespodziewanie zostali pozbawieni krzeseł, oblał go zimny pot.

Podróż upływała spokojnie aż do popołudnia.
Siedzący na tyle wozu Flint zerwał się i krzyknął:
- Uwaga! - uderzając przy tym półelfa w ramię, żeby zwrócić jego uwagę na niebezpieczeństwo. Spodziewający się ujrzeć co najmniej hordę gnających za nimi ogrów, Tanis rzucił za siebie przerażone spojrzenie. Flint jęknął i wóz natychmiast otoczyła grupa mniej więcej piętnaściorga roześmianych kenderów.

Magia dawała mu władzę nad ludźmi, a on to uwielbiał. Był jednak dość mądry, żeby wiedzieć, że częste używanie mocy osłabiłoby jej działanie.
Nawet magia staje się czymś zwyczajnym, jeśli jej używać codziennie.

- Zabierzemy go do świątyni i tam urządzimy egzekucję. Jego śmierć posłuży za przykład dla tych, którym przyjdzie do głowy sprzeciwić się naszej woli.(...)
Niech ktoś zacznie się modlić - warknął arcykapłan. - Będzie lepiej wyglądać, jeśli zrobimy to w imię Belzora.

(...) - Tasslehoff powinien iść z Raistlinem i Caramonem (...)
- Absolutnie nie ma mowy.
- Co więc z nim zrobimy? - spytał zakłopotany Tanis.
- Zwiążemy go, zakneblujemy i spuścimy na dno suchej studni - poradził Flint. - Potem wymkniemy się w środku nocy, a wtedy być może - powtarzam, być może - nas nie znajdzie.

- Pamiętasz, co mawiał dziadunio Tas? Kurczak ze skręconym karkiem różni się od kurczaka z odciętą szyją - ale co to za różnica dla kurczaka? (Palin)

- Powinienem być przy niej. (...) Goldmoon wydaje się silna, ale taka nie jest. (...) Wstrząs spowodowany ponownym ujrzeniem Miny, zwłaszcza takiej, jaką jest teraz, może ją zabić.
- W takim razie wstrząs spowodowany ujrzeniem tego, jak Czarni Rycerze ścinają ci głowę, też nie wyjdzie jej na zdrowi – odparł kąśliwie Dalamar. – A to właśnie zobaczyłaby. Gdybyś teraz wszedł na górę.(...)
- Nie sądzę aby mnie zabili – powiedział Palin.
- Nie? A co by zrobili? Kazaliby ci stanąć w kącie twarzą do ściany i myśleć o tym, jaki byłeś niegrzeczny?

- Oby Paladine wysłuchał jej modlitwy na łożu śmierci – szepnął Palin.
- Obym dostał skrzydła nietoperza, by trzepotać po tej komnacie – odparł zgryźliwie Dalamar.

Moja rodzina mnie kocha, chociaż niewiele uczyniłem, by na to zasłużyć. Dziękuję twojemu Jedynemu Bogu, że otworzył mi oczy i kazał dostrzec, iż, choćbym nie uczynił już w tym życiu niczego wartościowego, kocham i jestem kochany. (Palin; Smoki Zaginionego Księżyca)

- Twoja praca na pewno może poczekać. Nie chciałbyś chwilę odpocząć i popatrzeć na Czarnych Rycerzy? – spytał Tas.
- Nie – odparł Zgadywanka, ustalając rekord najkrótszej w historii odpowiedzi gnoma.

Skie nic nie poczuł. Nie było już bólu ani strachu.

Oszczędziła cię z sentymentalnej słabości. (...) Wszystkie istoty ludzkie, nawet te najlepsze, mają tę wadę. (Brzytwa)

Często przesypiał w łóżku całe dnie, woląc okropności świata sennych marzeń od rzeczywistych koszmarów. (Gilthas)

Porzekadło gnomów: Brak wybuchu to krok w dobrą stronę.

Każdy musi sam podjąć decyzję, czy porzucić swoją przeszłość, czy umrzeć za nią, jak z kamieniem u szyi. (Lwica)

Jeśli będę musiał umrzeć, przynajmniej niech się to stanie pod cienistym drzewem. (Gilthas)

Gerard słyszał powiedzenie, że odwagę znajduje się na dnie szklanki krasnoludzkiej gorzałki, i podejrzewał, że dlatego właśnie zamknięto knajpy.

O ile elfy starają się być godne swych bogów, istoty ludzkie żądają, by ich bogowie byli ich godni.

Śmierć nie jest zatraceniem. Śmierć pozwala duszom iść dalej. (Soth)

Wojna była złodziejem, który ośmielał się napadać Śmierć, ograbiał tę majestatyczną panią z jej godności, rozbierał ją do naga, wrzucał do jamy w ziemi i posypywał wapnem, żeby powstrzymać smród.

Elf nie martwił się. Uważał, że Palin jest równie podstępny jak miska owsianki. Z drugiej strony, przypomniał sobie Dalamar, to bratanek Raistlina. Co prawda owsianka jest mdła i bezbarwna, ale także gęsta i lepka. Pod tą nijaką powierzchnią może się wiele kryć.

- Mówisz do mnie, panie?
Mag otworzył usta, lecz przeszkodził mu kolejny napad kaszlu. (...)
- Nie – wyrzęził, poirytowany. – Mówię sobie, bo plucie krwią sprawia mi przyjemność. (Raistlin i Gerard)

Odila stała z wytrzeszczonymi oczami i dyszała, przypominając Tasowi biedną rybkę, którą kiedyś znalazł w kieszeni.

- Nie przeżyjemy tu długo – powiedziała Odila. – My ludzie, umrzemy z zimna, tak samo kender. Nie mogę mówić za smoka.
Tas posłał jej uśmiech w podziękowaniu za to, że go uwzględniła.

Nigdy przedtem nie wyrywano mi wnętrznosci i choć sądzę, że byłoby to zabawne, nie sądzę, by sprzyjało to długiemu żywotowi.
 
Merlin222 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem