Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2008, 21:10   #2
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Cała ta podróż z północy... Nie można zaprzeczyć, była ciekawa. Mimo to Erminriadoc, podchodząc do trapu, zasępił się. Oto nadchodzą nowe czasy. Podjął decyzję, oto dlaczego tu się znalazł. Ekspedycja.
- No widzicie, stało się. Czas się pożegnać, co nie? Miło było poznać – uśmiechnął się do majtka podającego mu jego rzeczy. Uderzył się otwartą dłonią w czoło, gdy zauważył, co otrzymuje. – Dzięki wielkie! Życie mi ratujesz. No chłopie, nawet nie wiesz, ile dla mnie zrobiłeś – poklepał członka załogi po ramieniu, po czym odwrócił się i zszedł radosnym krokiem z trapu. Stanął na twardym gruncie, spojrzał lekko zdziwiony pod nogi i oparł się o poler.

- Na jad skorpiona i inne pierdoły, ależ chwieje – zakrył oczy jedną ręką, drugą nadal trzymając na słupku. Otrząsnął się i rozejrzał. – No, ładnie tu, nie ma bolasa – zaśmiał się cicho. – Tylko co teraz? Lurk by się przydał, chodzić mi się nie chce. Za bardzo chwieje po tym morzu – cichym szeptem mówił w przestrzeń. – Albo ktoś ulicą trzęsie. Niechże ja go dorwę.

Ruszył powoli w stronę rynku. Rozglądał się spokojnie. Czuł się jak w domu, w Narenber. No dobra, prawie w domu. Brakowało tylko domku piekarza i Birgit. Właśnie, Birgit. Stopowiąz przystanął na chwilę, topiąc się w myślach. Słona bryza rozwiała mu włosy. Nic strasznego, i tak jego fryzura była wzorem dla psychicznych malarzy. Takiego bałaganu na głowie to nawet kot po uderzeniu piorunem nie miał. Każdy kosmyk jego czarnych włosów sterczał w inną stronę. Na szczęście wcześniej założył skórzaną opaskę z dwóch cienkich, brązowych pasków, od których odchodziły przy skroniach jeszcze dwa krótsze kawałki skóry pozwalające na przyczepienie opaski do brody. Dzięki niej jego fryzura była choć trochę lepiej ułożona. Zresztą, co mu to przeszkadzało? On ją uważał za malowniczą. Mniej kontrowersyjna była jego ciemna, krótka bródka. Bo i kto miałby ją uważać za coś nieprzyzwoitego? Sięgnął do sakwy przyczepionej do prawej strony potrójnego pasa. Wyjął z niej rzeźbioną fajkę i ciemny woreczek. Otworzył go, rozkoszując się zapachem najlepszego znanego mu tytoniu, i po chwili nabił swojego, jak to nazywał, przyjaciela. Zapalił i przez chwilę ogarnęła go chmura dymu. Spojrzał z uśmiechem na wierzch prawej dłoni, w której trzymał cybuch. Spirala tam wytatuowana przypomniała mu ojca. Obiecał mu, ze podoła zadaniu, więc zrobi to. Słowa Erminriadoca każdy powinien brać do serca. Kolejny podmuch wiatru rozwiał mu brązowe, lniane poncho założone na białą koszulę. Jedynie część przy szyi nie poddała się żywiołowi – chronił ją przed tym luźny kołnierz kolczy. Rękawy koszuli przypięte były bransoletami do nadgarstków.

Zrobił krok w kierunku rynku. Zafalował brązowy kilt z fioletowym przodem.

Wspomnienia Narenber ciągle go nawiedzały. Pierwsze zakupy w mieście. Pierwsze spotkanie z Birgit, córką piekarza. Byli tacy młodzi.

Zaskrzypiały czarne buty ze skórzanych pasków, odsłaniające jedynie pięty i palce. Ich góra ginęła pod ubraniem. Zamigotał kolczyk w troszkę szpiczastym uchu.

Pamiętał każdą chwilę spędzoną z nią, ze swoją ukochaną. Pamiętał wyraźnie jej twarz. Pamiętał ich pierwsze spotkanie, jej nieśmiały uśmiech, gdy podawała mu świeże pieczywo. Pamiętał, jak zachwycała się nim, gdy sądziła, że Stopowiąz tego nie zauważy. Zauważał. I pamiętał.

Rozejrzał się ponownie. Tłum ludzi na rynku. Stragany, kupcy, kupczyki, dzieci na zakupach, ich matki w oknach pobliskich domów.

Ponownie zaskrzypiał but, gdy niziołek ruszył dziarsko w stronę tłumu.
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 12-07-2008 o 22:54.
Aveane jest offline