Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2008, 01:02   #4
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Patrick kończył się właśnie golić, w całej tej zasranej sytuacji cieszyło go tylko to, że trafił przynajmniej do hotelu, gdzie mógł jeszcze w normalnych okolicznościach się ogolić i wymyć. Przywilej, który może mu zostać niedługo odebrany na długi okres czasu, wiedział że będzie musiał znowu sobie radzić, goląc się przy odłamkach szkła, lub jeżeli nie będzie miał tyle szczęścia, to w odbiciu kałuży.

"Takie to już życie żołnierza" pomyślał wycierając twarz ręcznikiem i pociągając whiskey ze szklanki. Całe szczęście udało mu się zamówić Jamesona, z doświadczenia wiedział, że nie uda mu się dostać tutaj żadnego porządnego ciemnego piwa, a na inne, nie miał ochoty.

Popatrzył na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnął się:
-Przystojny z ciebie sukinsyn Paddy - powiedział zadowolony. Był wysoki i umięśniony, miał krótko obcięte czarne włosy i ciemnoniebieskie oczy. Wyglądał na 30 ... może 30 parę lat. Nosił amerykańską kurtkę wojskową, do której przyszył wszystkie potrzebne mu dystynkcje. Zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, zamknął pokój na klucz i ruszył do baru.

Tutaj bez słowa zajął jeden z wolnych stołów i zamówił czystą whiskey, delektując się smakiem obserwował jednocześnie zgromadzenie, robił to po części dlatego, że szukał znajomych, a po części dlatego, że nie miał obecnie nic lepszego do roboty. Nie wziął ze sobą zbyt wiele ze swej broni, u paska przewieszony miał duży nóż, a po drugiej stronie w odpowiedniej kaburze, broń, którą nie dało się pomylić z żadną inną - izraelskie UZI. Może było to już zboczenie zawodowe, ale w takich miejscach, bez broni czuł się nagi, kolejna rzecz, która dobitnie świadczyła, że wybrany przez niego zawód, zmienia ludzi.

Pociągnął łyk napoju, wiedział że spotkanie z tym Majorem, nie będzie należało do rutynowych. Nie wiedział co ten kapitan znalazł tak ciekawego w jego papierach, ale wszystkie zabiegi, jakim został poddany, dobitnie świadczyły, że coś się szykuje.

Zebrani przy fortepianie ludzie rozpoczęli nową pieśń, Pat podniósł swoją szklankę i podszedł do nich wznosząc w ich stronę toast
-Vive la mort, vive la guerre, vive le sacre mercenaire- jego francuski miał silny akcent, nie starał się jednak nawet go przezwyciężyć, był dumny ze swoich korzeni i nie zamierzał ich ukrywać

-Zna ktoś z was "Molly Mallone" albo "Rifles of the IRA"?- lubił te piosenki, nie chciał się skuć przed spotkaniem, ale jednocześnie nie czuł dużej presji, aby na nie się udać, nie wyglądały one jako typowy rozkaz, a gdyby było to pilne, to przysłaliby tu kogoś po niego, mógł się wcześniej choć trochę zabawić.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline