Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2008, 21:47   #7
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Major Morcinek zrobił na niej pozytywne wrażenie. Jak wspomniał Eryk, człowiek rzeczowy i konkretny. Całe spotkanie przebiegło gładko i nie wiadomo kiedy wracali już z powrotem do hotelu. Wcześniej złożyli papiery w wyznaczonym miejscu oraz odebrali przydzielone im rzeczy, w tym broń. Simone odetchnęła z ulgą lustrując Browninga HP. Co do jednej kwestii major miał z pewnością rację. Jako biała kobieta nie powinna być teraz bezbronna. Przez myśl przeszło jej tuzin paskudnych rzeczy, na które mogła zostać tutaj narażona. Sprawdziła magazynek, obróciła pistolet kilka razy w dłoni przyzwyczajając się do jego ciężaru a na koniec przycelowała w jakiś punkt w oddali. Dawno nie strzelała, ale miała nadzieję, że nie wyszła zupełnie z wprawy. Zresztą, miała też nadzieję, ze brat da jej parę lekcji. Eryk także dostał nową włoską Berettę 951R oraz, co ją zdziwiło, niewielką maczetę, którą przyczepił sobie do paska.
- To na gęste zarośla oraz komunistów – wyjaśnił poważnie. Nie wiedzieć dlaczego, ta informacja wydała jej się całkiem zabawna. Może dlatego, że była tak totalnie absurdalna, iż nie pomyślała, że brat mógł mówić prawdę.

Wracając do hotelu trzymali się objęci w pasie i śmiali się tak mocno, że aż zaczął boleć ją brzuch. Postronni przechodnie mogli wziąć ich za parę kochanków, tak bardzo byli w siebie zapatrzeni. Simone jednak nie zważała na badawcze spojrzenia, jakie od czasu do czasu ktoś rzucał w ich kierunku. Od tak dawna się nie widzieli. Mają jedyną okazję nadrobić choć trochę stracony czas. Korzystali więc z okazji nie przejmując się całym światem obok.

Zajęli miejsce przy stoliku w restauracji hotelu „Memling” i zamówili butelkę dobrej irlandzkiej whiskey. Pora była może bardziej odpowiednia na obiad niż mocne trunki, ale Simone chciała się trochę wyluzować, a Eryka nie trzeba było długo namawiać. Kochał ją i jeżeli miał ową miłość okazać przez alkohol, gotów był spić się jak bela, choć normalnie, unikał takich sytuacji.

Po drugiej szklaneczce humor zaczął dopisywać im jeszcze bardziej. Byli hałaśliwi i chyba zwracali na siebie uwagę, ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Po trzeciej śmiali się tak głośno, że zagłuszali śpiewających przy pianinie ludzi. Po czwartej rzuciła się Erykowi na szyję i wykrzyczała entuzjastycznie, jak bardzo go kocha i jak się za nim stęskniła. Po piątej uświadomiła sobie, że orkiestra gdzieś się zwinęła, bo nie słychać już było rzępolenia pianina, a jedynie fałszujący głos Eryka, który nucił pod nosem „Heartbreak hotel”. Po szóstej wybełkotała coś do brata i pociągnęła go w stronę szafy grającej.

Maszyna łapczywie pożarła monetę, którą wepchał do niej Eryk. Kilka razy nie wcelował w otwór, dopiero za trzecim podejściem moneta natrafiła na właściwe miejsce. Simone skręcała się w konwulsyjnym chichocie patrząc na nieudolne próby brata.

Po chwili z głośnika zaczęły sączyć się żwawe rytmy. Nie była zaskoczona repertuarem, jaki wybrał Eryk. Dźwięki „Hound dog” wypełniły salę.

Wrzuta.pl - Elvis Presley - Hound dog

- „To ten sam kawałek, przy którym bawiliśmy się w paryskim klubie podczas jego ostatniej wizyty” – zdążyła pomyśleć lecz zaraz Eryk porwał ją za rękę i zaciągnął na niewielki podest, na którym jeszcze przed chwilą jacyś ludzie śpiewali francuskie piosenki wojskowe. I chyba dalej chcieli śpiewać, ale z taką konkurencją, jak totalnie fałszujący głos Eryka i ich wariacki taniec, absolutnie nie mogli współzawodniczyć. Mrucząc niepochlebne słowa i przeklinając pod nosem wyszli na dolny parkiet i po chwili ulotnili się z sali.

Świat zakręcił się niczym karuzela w paryskim lunaparku. Zaczęli dziko skakać i poddali się muzyce. Simone znów się roześmiała zerkając na Eryka. Może śpiewać nie potrafił i sposób, w jaki próbował wtórować wokalowi króla, był raczej obrazem żałości, za to ruszał się rewelacyjnie. Pamiętała, jak skrupulatnie uczył się ruchów Elvisa śledząc swoją postać w lustrze. Byli wtedy tacy młodzi i ojciec jeszcze wówczas żył. Wszystko wydawało się znacznie prostsze niż obecnie.

Wpatrywała się w taneczne ewolucje swojego braciszka i popiskiwała cicho jak na fankę króla przystało. Kręciło jej się w głowie. Wiedziała, że przeholowała z whiskey ale przecież będzie jeszcze miała czas żeby wytrzeźwieć.

Eryk wsunął na oczy ciemne okulary, takie same w jakich często chodził sam Presley. Śledziła miarowe ruchy jego nóg i bioder. Nawet mimikę twarzy miał podobną do swojego śpiewającego bożyszcza. Całość wychodziła mu naprawdę dobrze. Przerzucał ciężar całego ciała z jednej nogi na drugą a potem wskoczył na czubki stóp, miękko uginając przy tym kolana i trwał przez moment w tej pozie. Zaczęła bić mu brawo szaleńczo przy tym podskakując.

Wreszcie brat porwał ją na ręce i zaczęli kręcić się w kółko. Cały świat wirował jej przed oczami i o ile początkowo było to nawet zabawne to po chwili poczuła falę mdłości.

- Eryk, dość – krzyknęła. Robiło jej się coraz bardziej niedobrze.- Eryk, już wystarczy! - Krzyknęła w momencie, kiedy utwór się zakończył, jej krzyk wypełnił więc nagle pogrążaną w ciszy salę.

Kiedy wreszcie postawił ją na ziemi, zdążyła tylko wybiec za drzwi frontowe hotelu i gwałtownie zwymiotowała. Zerknęła przed siebie, lecz tam gdzie jeszcze nie dawno rosła pojedyncza palma, teraz stały obok siebie jej dwa bliźniaczo podobne egzemplarze.

- Jezu – jęknęła i usiadła na schodach. Eryk stał nad nią z wyraźnie rozbawioną miną. Zawsze miał silniejszą głowę i, mimo wszystko, chyba jednak wypił trochę mniej. - Nie gap się tak braciszku – przyłożyła palce do skroni. – Zdaje się, że trochę przesadziłam. A teraz mój blond Elvisie bądź tak dobry i odpal mi papierosa. - Zerknęła na zegarek. Dochodziła 15.00. Żar nadal lał się z nieba o ona była już pijana w sztorc. Chociaż zważywszy, że całkiem sporo alkoholu wylądowało przed chwilą na chodniku, istnieje realna szansa, że niebawem poczuje się lepiej. Gdyby nie to, zamiast dwóch palm widziałaby pewnie cztery, albo osiem.

- Takie zachowanie ci nie przystoi - pomyślała - Jesteś do jasnej cholery dobrze urodzoną panną. Nasz ojciec pewnie przewraca się teraz w grobie...
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 23-07-2008 o 22:38.
liliel jest offline