Marcin Znamirowski Hej...Kosuń... Marcin ocknął się słysząc te dobre nowiny. Spojrzał w dal, acz nie zobaczywszy niczego ponad niewyraźne ostępy, zdał się na słowa towarzysza. -Jeśli to dalibóg Kozuń, będziem tam jeszcze przed wieczrem-zagadnąl. -I dobrze-mówił dalej patrząc na swojego siwka- Konie już zdrożone, a i my nie mniej. Wielcem będe rad jaki dzban miodu opróżnić.
I jechał tak dalej, lekko popędzając konia i wypatrując zabudowań. |