Don Juan
Ściągnąłem ostro cugle wierzchowca, aż ten zatańczył w miejscu nim się zatrzymał. Patrzę przez chwile na miasto widoczne w oddali, a następnie zaczynam się rozglądać.
[user=184, 1100] - Nie mam zamiaru nigdzie dalej iść !!! - krzyczę do otaczających mnie drzew - A tym bardziej biec !!! Nie z takimi jak wy sobie radziłem, może się wreszcie pokarzecie ???!!! - przez chwile koń niespokojnie dreptał w kółko - Przeznaczenie !!! A jeśli nigdzie dalej nie pojadę to zdechnę !!! Tak ???!!! - Krzyczę dalej - Takie oto moje przeznaczenie ???!!! Mnie się wydaje że to ja wam jestem potrzebny, a nie na odwrót !!! Więc albo przestaniecie i może się jakoś dogadamy, albo szukajcie sobie frajera, bo ja nim nie jestem !!! [/user]
Zsiadam z konia i zdejmuje siodło, wraz z sakwami. Przywiązuje konia do pobliskiej kępy krzaków, tak by mógł spokojnie skubać trawę. Siadam pod najbliższym drzewem, z sakwy wyjmuje kawałek suszonego mięsa i zaczynam rzuć. Czekam...
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |