Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2008, 15:40   #10
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Leo'ville 15 XI 64 10.00-14.00

Kapitan słysząc propozycję de Wevre pokręcił przeczącą głową.
- Pan jako osoba cywilna nie może brać udziału...Zaraz de Wewre ? Ale pan nie jest Belgiem prawda ? Pan jest tym pilotem ?
Zdumienie i radość na twarzy oficera szybko jednak minęła.
- Ale to i tak nam nic nie daje nie mogę zatrudnić urzędnika do spraw uchodzców jako pilota... Chyba że zmobilizowałbym pana ponownie, to znaczy zgłosiłby sie pan na ochotnika a kontrakt podpisalibyśmy powiedzmy na tydzień ? To oczywiście byłaby tylko formalność...
- Zgadza sie pan ? Świetnie. Zatem proszę za mną -
kapitan wyprowadził de Wevre'a na korytarz.
W drzwiach odwrócił się i rozkazał jednemu z podkomendnych :
- Ludwik zajmij sie panami, a szczególnie tymi co bardziej rozmownymi, potem standard - stopnie, zbrojownia, lotnisko - jego ostatnim słowom towarzyszył trzask zamykanych drzwi.

Zza stołu podniósł się jeden z poruczników. Mimo młodego wieku szyja dosłownie wylewała sie z ciasno zapiętego pomimo upału kołnierzyka. Po czerwonej nalanej twarzy, w której tkwiły małe świńskie oczka ściekał pot.

Chwilę lustrował siódemkę stojących mężczyzn, po czym zerknął do papierów zabranych ze stołu i zbliżył się do Haldera.
- Halder
znaczy pewnie Niemiec co ? Znaczy, pieprzony parszywy szkop. Stul pysk - rozdarł sie zanim zapytany zdążył otworzyc usta.
- Jeszcze raz otworzysz nie pytany swoją aryjską mordę a bedziesz szorował kibel dla czarnuchów szczoteczką do zębów. Rozumiesz Jerry ????

Następnie podszedł do Wilka
-
A ty co kutasie połamany na dyskusje tu przyjechałeś ? Kupilismy twoją dupę, kupiliśmy twojego fiuta, ale nikt nie zapłacił ci byś nie pytany otwierał mordę. Masz ją mieć tak długo zamkniętą aż nie pozwolę ci jej otworzyć. Oddychać też masz tylko wtedy, gdy ci pozwolę... JASNE !!!! Jak ci kazę żreć gówno masz sie potem tylko oblizać i powiedzieć dziekuję PANIE PORUCZNIKU !!! Bo jestem oficerem armii belgijskiej a ty tylko pierdolonym śmieciem !!!!

- A reszta kurwa co szczerzy pyski ?? BACZNOŚĆ i niech żaden nie waży się nawet pierdnąć.

Dwójka pozostałych obserwowała "zabiegi" porucznika Ludwika z lekkimi uśmieszkami, widać było, ze nie pierwszy raz są ich świadkami. Ręce jednak trzymali na kolbach pistoletów tkwiących w odpiętych kaburach, jeden z nich drugą miał dłoń schowana pod biurkiem miał zapewne opartą na przycisku alarmowym.
Zresztą na korytarzu słychać było tupot kilku par żołnierskich butów, które zatrzymały sie pod drzwiami.

Porucznik kontynuował lustrację przechadzając się tam i nazad po pokoju. W końcu padło nieoczekiwanie :
- Forsa na stół !!! Zdać pieniądze otrzymane na lotnisku !!!
Błyskawicznie sumy zostały przeliczone i wrzucone do plastikowych worków.
- Zgadza się Ludwik, co do franka.
Czerwonogęby porucznik nie posiadał się ze zdumienia.
- Niemożliwe Morris, dobrze przeliczyłeś ?
Ten w odpowiedzi tylko skinął głową.
- No proszę siedmiu skurwieli i wszyscy uczciwi... Albo po prostu są za głupi, by skorzystać z okazji i zwiać z forsą... - roześmiał się, zawtórowali mu pozostali.
- Gdybyście mieli choć odrobinę oleju w głowie omijalibyście Kongo jak zarazę, teraz wasze trupy zeżrą krokodyle, albo Simba. Ale to nie moja sprawa - wzruszył ramionami.

- Morris papiery gotowe ? Dawaj.
Odebrał z rąk drugiego porucznika jakieś formularze i zaczął czytać.
- Kit Padawsky - sergeant, Egon - sergeant, Pietrolenko - caporal, Halder - caporal, Podkrpacky - caporal, Dzik - sergeant chef, Wilk - caporal.
- Żołd wynosi 200 dolarów miesięcznie, plus dodatki za stopień i specjalizację. I tak caporal bez specjalizacji 200 dolarów, sergeant - 220 dolarów, sergeant chef 240. Dodatkowo dodatek frontowy poza Leo'ville w sumie wynoszący 100% miesięcznego żołdu. Wypłacimy wam teraz zaliczkę w wysokości 20 dolarów. Połowa we Frankach kongijskich.
Jeden dolar jest warty 70 kongijskich franków, ale za to gówno nie kupicie nic poza stolicą, a i tak jego kurs spada na pysk. Poza miastami walutą jest to.
Wydobył z szuflady dwa pudełka. Jednym z nich był magazynek do FN FALa, w drugim były naboje do strzelby kalibru 12.
- To jest forsa na wschód od Leo'ville. Papierkami sobie możecie najwyżej dupy podetrzeć.
Z drugiej szuflady dorzucił paczkę papierosów i puszkę konserw
- Poza tym jeszcze to i to. No i benzyna, która jest droższa od złota. Reszta nie jest nic warta.
- To wszystko. Morris zaprowadz ich do piwnicy.

Młody porucznik poprowadził ich do podziemi budynku, które okazały się olbrzymim magazynem. Po kolei wybebeszono ich walizki wywalając zawartość po prostu na blaty stołów i szukając w nich komunistycznych gazet lub ulotek.
A dalej to już jak w każdej armii :
pokwitowanie pozostawionych w depozycie rzeczy (pozwolono na zabranie tylko kilku drobiazgów i takich rzeczy jak np nóż), pobranie sortów mundurowych itd.

Nastepna sala była Eldorado maniaków broni. Na regałach leżały karabiny FN FAL, pistolety Browning, znalezć też można było AK 47 i nawet parę amerykańskich pierwszych wersji M 16. Na odległych półkach leżały pojedyncze egzemplarze bardziej szczególnych modeli.

FN FAL

AK 47

M 16


Każdy wybrał sobie odpowiedni model i dostał do niego po 4 magazynki. Sierżantom przysługiwał dodatkowo służbowy Browning i dwa magazynki do niego.



Browning


Tak objuczonych załadowano do półciężarówki bez okien i zawieziono na lotnisko. Skwar w zamkniętej przestrzeni, niechłodzonej nawet najlżejszym powiewem był niesamowity i wszyscy spływali potem. Wreszcie ta droga przez mękę się skończyła i dojechali na lotnisko.

Gramolili sie z samochodu z ulga wciągając rozgrzane, ale jednak świeże powietrze lotniska. Zaparkowali w cieniu starej Dakoty ze środka której wyłonił sie de Wevre.





-
Wnętrze tak jak w starej Dakocie, tylko połowę przerobiono na część dla ładunku. Na oko wygląda w mairę niezle, ale silniki mogły mieć mniejszy przebieg - rzucił. Za to radio mamy w porządku - dorzucił wycierając ręce w zatłuszczoną szmatę.
Z kabiny dało się słyszeć :

[media]http://www.youtube.com/watch?v=wODhokKRUtI&feature=related[/media]
It's A Long Way To Tipparary



Up to mighty London came
An Irish lad one day,
All the streets were paved with gold,
So everyone was gay!
Singing songs of Piccadilly,
Strand, and Leicester Square,
'Til Paddy got excited and
He shouted to them there:

It's a long way to Tipperary,
It's a long way to go.
It's a long way to Tipperary
To the sweetest girl I know!
Goodbye Piccadilly,
Farewell Leicester Square!
It's a long long way to Tipperary,
But my heart's right there.

Paddy wrote a letter
To his Irish Molly O',
Saying, "Should you not receive it,
Write and let me know!
If I make mistakes in "spelling",
Molly dear", said he,
"Remember it's the pen, that's bad,
Don't lay the blame on me".

It's a long way to Tipperary,
It's a long way to go.
It's a long way to Tipperary
To the sweetest girl I know!
Goodbye Piccadilly,
Farewell Leicester Square,
It's a long long way to Tipperary,
But my heart's right there.

Molly wrote a neat reply
To Irish Paddy O',
Saying, "Mike Maloney wants
To marry me, and so
Leave the Strand and Piccadilly,
Or you'll be to blame,
For love has fairly drove me silly,
Hoping you're the same!"

It's a long way to Tipperary,
It's a long way to go.
It's a long way to Tipperary
To the sweetest girl I know!
Goodbye Piccadilly,
Farewell Leicester Square,
It's a long long way to Tipperary,
But my heart's right there.


- A to co u diabła ? - wskazał ktoś na trzy postaci zmierzające w stronę samolotu.

Pytanie było jak najbardziej na miejscu albowiem zbliżał się do nich dziwny pochód. Na czele kroczył zastępca dowódcy lotniska, na końcu porucznik z budynku Forescom, a w środku... w środku dreptała szczupła blondynka.

- Podporucznik de Wevre ? - spytał retorycznie zastępca dowódcy.
- Zabierze pan te panią - wskazał na blondynkę - do plantacji SOURCOUFu i udzieli swej pomocy w miarę możliwości jako urzędnik do spraw uchodzców. Znajduje się ona pod bezpośrednią opieką dowódcy naszych służb medycznych majora Morcinka. Jednocześnie sierżant ... eee.... - zerknął do papierów - sierżant Padawsky zda karabin i oporządzenie zatrzymując broń boczną, odnajdzie w hotelu Memling sierżanta O'Connora i zamelduje się z nim o 16.00 u majora Morcinka w biurze.
Oto potwierdzenie rozkazów i mapy-
wręczył Lambertowi kopertę - pański odlot przewidziany jest na godzinę 16.00.

Wszyscy słuchali z tego co się działo z niedowierzaniem (ci którzy słabo rozumieli język wszak domyślali się, ze zaszło coś dziwnego) przenosząc wzrok to z zastępcy dowódcy lotniska na blondynkę, to z powrotem.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 26-07-2008 o 23:35.
Arango jest offline