Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2008, 21:49   #9
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Cyganie nie mają domu. Pałętają się ze swoim niewielkim dobytkiem to tu, to tam. Zawsze gdzieś coś uda się sprzedać czy wymienić. Jednak wszędzie są witani jako najgorsze zło. Ludzie, widząc ich, kręcą nosami, jakby śmierdzieli. Plotki, półprawdy i kłamstwa unoszą się z nimi i nie chcą rozpłynąć się w powietrzu. Jakby ich same oddechy mogły spowodować mór.

Istnieje jednak jedno miejsce, gdzie witają ich jak swoich. Usuria. Matuszka troszczy się o nich jak o własne dzieci. Czasem nawet prosi o radę, jako obiektywnych obserwatorów. Ich przybycie przynosi szczęście, zawsze można liczyć na ich pomoc, wróżby i sztuczki, które odganiają codzienne problemy.

Tego dnia było mroźno. Śnieg pokrywał ziemię szczelnie. Oddech od razu zamieniał się w malutkie sopelki. Założyciel wiedział, że to gdzieś w pobliżu. Właśnie to miejsce Matuszka ukazała mu we śnie. Rzednący las i polanka pokryta białym kożuchem. Słońce powoli wstawało sprawiając, iż płaskie lustro jeziora zdawało się świecić własnym blaskiem. To z pewnością tutaj.

Dlaczego nadal jest śnieg? Już miała przyjść odwilż. Dlaczego? Dziewczynka przedzierała się przez zasypaną ścieżkę. Ledwo ciągnęła stopę za stopą. Nie czuła już palców. Drzewa nie dawały żadnego schronienia przed wiatrem. Paskudne świerki. Powoli rzedły, aby ukazać polankę. I wodę błyszczącą z daleka. Znów to jezioro? "Czy to znaczy, że chodzę w kółko?"

Stare usuriańskie powiedzenie mówiło: "Jeśli żyjesz nie stawszy się ojcem, umrzesz nie stawszy się człowiekiem." W końcu dostąpił go ten zaszczyt. Z lasu wyłoniła się dygocząca dziewczynka w przykrótkiej koszulinie, przykusych spodniach i bez butów. Drżała jak jesienny liść na wietrze. Ledwo udawało jej się postawić kolejny krok. Noga zawinęła jej się o nogę i dziewczynka utonęła w śniegu. Matuszka dotrzymała słowa. Zrewanżowała się za ostatnią przysługę. Założyciel zdjął swój kożuch, zawinął w nie dziecko i biorąc je na ręce, skierował się do obozu. Musiał szybko ją ogrzać. Jego córeczkę. Jego Azę.


Nie lubiła tego kraju. Wydawało jej się, że ludzie tutaj nie dość, że uważają się za lepszych, to jeszcze za mądrzejszych. Zarówno pierwsza jak i druga teza była błędna. Chociaż może to pogoda mieszała im w umysłach? Temperatura i wilgoć dawały się Azie we znaki. Wiele by dała, żeby znów poprzebywać ze swoją Ojczyzną. Do tego niewygodnie jej się leżało na klatce lwa. Biały karzełek z tego Mointagne i tyle. David nie mówił nic ciekawego. Siła, nazywana również Lwem, słuchał i nie odezwał się jeszcze ani słowem. Szkoda, tak bardzo lubiła jego głos.
- Pytasz mnie, jaki list? Dzisiaj, zaraz przed występem, przyjechał posłaniec. Prawie konia zajechał. A potem Założyciel rozesłał czterech dzieciaków i tyle ich widzieliśmy!
- Jak zwykle panikujesz
- trochę chropawy, głównie znudzony pomruk wydarł się w końcu z ust Siły.
Azie przeszedł dziwny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie lubiła, kiedy jej ciało zachowywało się wedle swojej własnej woli. Ale protesty jej rozsądku były w tym wypadku bezcelowe. Przysunęła się bliżej do krawędzi wozu i ostrożnie rzuciła okiem w dół. Tak bardzo chciała zobaczyć minę Lwa, a chcieć to już połowa móc.
- Nie panikuję! - histeryczny szept wydarł się z ust Davida. - Mówię ci, coś się szykuje! Założyciel...
Siła gestem nakazał milczenie Davidowi i spojrzał do góry. Aza ledwo zdążyła się schować. Lew pociągnął dwa razy nosem, jakby wąchał trop zdobyczy i rozluźnił się. Złośliwy uśmieszek wykwitł na jego twarzy.
- Po co w ogóle przyszedłeś z tym do mnie?
- zapytał Davida i nie czekając na jego odpowiedź uderzył w drugi pręt po lewej.
Aza nawet nie zdążyła zakląć. Straciła nagle podparcie dla rąk i spadając z dachu klatki, wpadła wprost w ramiona Siły.
- Postaw mnie natychmiast! - zaskoczona starała się wydostać z uścisku roześmianego mężczyzny. - I z czego się tak cieszysz?!
David stał zupełnie zbity z tropu. Wściekła Łasica (tak dać się podejść!) szarpała się z Lwem (roześmianym), któremu zupełnie nie przeszkadzały protesty dziewczyny.
- Co robiłaś na górze? Przyznaj się, podsłuchiwałaś. - Siła świetnie się bawił. David zbielał na twarzy.
- Wcale nie! Oglądałam gwiazdy! NO PUŚĆ! UDUSISZ MNIE! - Aza cały czas pracowała nad rozdzieleniem ramion mężczyzny, zaciśniętych na jej talii.
- A kiedy Abakuk chciał ci o nich śpiewać, to zawsze znajdowałaś coś ciekawszego do roboty.
- A żryj ziemię!
- w końcu udało jej się uwolnić. Poprawiła serdak, spódnicę mocniej zawiązała w supeł na wysokości uda i opuściła trochę nogawki spodni. Zeźlona spoglądała wilkiem na zadowolonego z siebie Siłę i gderającego pod nosem Divida.
- Nic nie słyszałam. Może coś o listach. - David zamarł. - ale nie interesuje mnie to.
- To może...
- Nie!
- przerwała Sile i ruszyła do namiotu Założyciela. Cokolwiek się działo, chciała w tym uczestniczyć. Chciała, a jak wszyscy w Obozie wiedzieli, że już pozamiatane. Tak upartej osoby Thea nigdy wcześniej nie nosiła. Bo przecież ktoś by o tym słyszał, prawda?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline