Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2008, 00:33   #191
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Rozdział dwudziesty pierwszy
W którym Kuba poznaje, czym jest kobiecość, a Alusia nie, bo jest malutka, a na koniec i tak trzeba iść dalej.

[media]http://schlaufox.googlepages.com/DemarczykEwa-Mayksi.mp3[/media]
Pytanie Kuby zawisło w powietrzu. Chwile potem ciekawskie buzie dzieci zgromadziły się nad kwiatkiem. Osłonięty szklanym kloszem pysznił się, rozchyliwszy purpurowe płatki.



- Słuchajcie albo mnie się wydawało albo słyszałem, ja ta róża woła, żeby ją wypuścić. Też to słyszycie?

Faktycznie róża coś mówiła, lecz szklany klosz tłumił dobrze dźwięki. Jaś nachylił się i delikatnie uniósł osłonkę:

- Nie „wypuśćcie”, wołałam „wpuśćcie”! -miała piękny, kobiecy głos. Misia zapamiętała z lekcji muzyki, że taki niski głos u kobiety nazywa się altem. Dzieci nie były zaskoczone, ze róża zaczęła mówić. Mówiły prosiaki, królik, wilk-morderca, nawet robaczki mówiły, więc czemu nie róża? A tymczasem przepiękny kwiat kontynuował swoim pięknym, lecz kapryśnym głosem:

- Wpuśćcie więcej światła, nie zasłaniajcie mi słońca, głuptasy! – a potem melodyjnie westchnęła. – wiem, chłopcy, że jestem piękna, ale to nie powód, by przesłaniać mi słoneczne promienie.

Melodyjnie się roześmiała:

- Dokąd podążacie dzieciaki?

„Dzieciaki” spojrzały po sobie:

- Noooo... – Kuba jako pierwszy się odezwał. Wszak był chyba najstarszy, a przynajmniej tak się zachowywał. Teraz trochę zbaraniał, róża sprawiła, że zaniemówił. Była taka... odległa dla niego, kobieca. On, najdoroślejszy z dzieciaków, nie potrafił wykrztusić niczego sensownego, a może właśnie dlatego, że był dojrzalszy od innych? – Nooo, tak se łazimy....

Ranyyy, jaki blamaż. Kuba poczuł na twarzy gorąco. Kurdem, zaczerwienił się jak uczniak! Róża musiała to zauważyć, bo kokieteryjnie i perliście się zaśmiała. Alusia spojrzała to na różę, to na chłopca. O co tutaj chodzi?

- Prose pani, my chcemy wrócić do nasych mam...

Róża jakby przychyliła płatków ku dziewczynce:

- Zgubiliście się? Dzieci w Lesie? Czasem tu dzieciaki przechodziły, ale nigdy już nie wracały? Może właśnie dlatego, że znalazły swój dom?

Starsze dzieci posmutniały. Podświadomie czuły, dlaczego Róża nigdy więcej nie widziała „tamtych” maluchów. Ale nie Alusia:

- Ooooo, to moze jest właściwa droga?

Jaś odchrząknął nagle, Róża zwróciła swe piękne oblicze w jego stronę.

- Tak, mój drogi?

„Jego drogi” nagle zaczął przestępować z nogi na nogę:

- No bo kolega się pytał o Księcia.

Róża spuściła „głowę”, a z jej płatków potoczyły się krople rosy. Przez chwilę zawisły na krawędzi płatków, opalizując w popołudniowym słońcu, zakołysały się i wreszcie spadły, niknąc w trawie.

- Odszedł, kocha inną. Ja nie jestem jego Różą. Okrył mnie przed zimnem i ruszył w tę stronę, w którą i wy zmierzacie.

- Nie wiem czy Lotus była piękniejsza, ale pewnie szczęśliwsza – wyszeptał Piotruś do Misi.

***



Ruszyli dalej, podążając wygodnym traktem. Po kilku godzinach słonko ziewnęło, aż mu promyki nieco przygasły i zaczęło zniżać się ku horyzontowi, co i raz przymykając oczy. Krajobraz wokół zmieniał się coraz bardziej. Wielki, Okropny Las stał się wspomnieniem, zniknęły gęste mateczniki, spowijająca wszystko mgła. Coraz częściej widzieli łagodne pola porośnięte z rzadka drzewami. Wreszcie zaczął zapadać zmierzch, ale mimo to Staś, czy to dlatego, że miał być może najlepszy wzrok, czy też może przez przypadek dojrzał daleko na horyzoncie wieże i spadziste dachy jakichś budowli, które okalał wysoki, zębaty mur. Miasto! Staroświeckie miasto, jak, nomen omen, z baśni:

- Patrzcie, patrzcie! – krzyknął Staś, a dzieci popatrzały. Trakt ewidentnie prowadził w kierunku owej osady.



Nie było jeszcze zupełnie ciemno, więc jeszcze godzinkę mogli iść. Mimo że nóżki coraz bardziej bolały, świadomość, że być może spotkają ludzi, dodawała im sił. Pewnie każdy zastanawiał się, jakie czeka ich przyjęcie. Czy mieszkańcy będą przyjaźni? A może wszystko potoczy się jak w przypadku Trzech Świnek?



Wreszcie zmęczenie było zbyt wielkie, a i noc zapadła niemal zupełna. Niebo roziskrzyło się tysiącem gwiazd, wzeszedł księżyc, który z marsową miną na pulchnym obliczu zaczął przemierzać nocny nieboskłon. Dzieci weszły na kolejny pagórek. Kilkadziesiąt metrów od nich stał starszy chłopak, a kto wie, może nawet młody mężczyzna. Odziany był w granatową marynarkę, spod której wystawał podniesiony kołnierz staromodnej koszuli. Wokół szyi, choć wieczór był bardzo ciepły, miał luźno zawiązany biały szal. Taki sam jak kiedyś, dawno temu nosili lotnicy. Patrzył tęsknie w niebo i marzył.

 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 29-07-2008 o 00:57.
kitsune jest offline