-Hm...
Co za palant śmiał pytać Dwayne'ego o powód przybycia. O'Grady włożył rękę za marynarkę wyciągnął broń wycelował w lokaja po czym bardzo szybko schował ją i uśmiechnął się nerwowo, jakby próbując zatuszować wybuch agresji: -Ten typ przecież nie musi wiedzieć kim jestem i może się nie przestraszyć na samą myśl o spotkaniu z takim bohaterem jak ja. - pomyślał Irlandczyk, po czym szybko złapał się na swoim akcie tchórzostwa i pośpiesznie dodał w myślach lekko poruszając przy tym ustami: -Nie zrobię z niego trupa tak na przywitanie. -O'Grady - rzucił prawie nonszalancko - Nagle pojawiłem się gdzieś tutaj. W sumie to chyba przez sowę. - były członek IRA nie zorientował się jak głupia była jego odpowiedź gdyż zaczął oglądać ogród, w którym stał, a także ludzi, wśród których stał.
-Jeden, na pewno papista (katolik), lowelas i gejowaty metroseksualista nie wzbudził w Dwayne'm specjalnych emocji (poza tym, że był papistą, a tych z reguły się nienawidzi).
-Drugi niezadbany staruch. Jeden z tych twardzieli. Pewnie też Irlandczyk i prawdopodobnie też protestant. Wydał się O'Grady'emu całkiem w porządku, w każdym razie na pewno można było się z nim napić i opowiedzieć mu kilka ciekawych zmyślonych historyjek.
To krótkim, i nad wyraz niedyskretnym zmierzeniu dwóch mężczyzn, Dwayne zaczął oglądać wnętrze budynku znad ramienia lokaja...
__________________ ...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 30-07-2008 o 11:18.
|