Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2008, 20:41   #7
PonuryByk
 
PonuryByk's Avatar
 
Reputacja: 1 PonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodniePonuryByk jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ogromny czerwony siniak w samym środku czoła - taki był wynik zderzenia się Igora ze znakiem drogowym. Był to znak przestrzegający przed ryzykiem, że w każdej chwili poziom wody w kanale mógł się podnieść. Ale kto by sobie w tym momencie zawracał głowę takimi bzdetami. Igor trzymał się za obolałą głowę. Podbiegł do niego mężczyzna w jego wieku - Adam.

Żyjesz? - zapytał nerwowo po polsku - Kurde wiejemy stąd! Rany! Co się tu dzieje i gdzie ja w ogóle jestem?! - Krzyczał dalej z przerażeniem. Widząc tylko zdziwienie i ból na twarzy człowieka w czarnej skórze i czarnych glanach pomyślał sobie, że może to jakiś tutejszy. A jako, że miejsce to wyglądało na USA, które widział tylko w telewizji, zapytał - Do you maybe know, what the f..k is going on?!
Kucnął i sapał zziajany od biegu wyczynowego przez płotki. Łapał oddech. Dawno już przed nikim nie musiał uciekać. Dopiero teraz dostrzegł jeszcze jednego faceta. Był nieco starszym wąsatym blądynem, ale równie zdziwionym jak wszyscy ludzie, których widział do tej pory. Facet zapytał o coś, tego szatyna, co miał bliskie spotkanie ze znakiem drogowym. Igor bredził coś. Najwyraźniej był w szoku. Tak. To musiał być szok, bo rozsiadł się wygodnie i zaczął grać na harmonijce odwrócony plecami do tego, co działo się za nim. Dwa olbrzymy przechodziły właśnie przez most nad kanałem...jednym krokiem. Był to widok nie do opisania.

Mikołaj tymczasem szedł powoli w stronę tego, co pozostało po drugiej stronie rzeki po ataku olbrzymów. Starał się być niezauważony przez nich. Wszędzie dookoła nie było nikogo. Nadal było słychać krzyki i stuki dobywające się z miejsca, z którego uciekł - z głównej ulicy. Biegł tamtędy cały tłum wielkiego miasta. Kiedy Mikołaj przewędrował jakieś 200 metrów, dostrzegł że od strony centrum miasta pędzą samochody wojskowe. Były to głównie Jeepy i Hammery - standardowe wyposażenie armii. Żołnierze skierowali wszystkie karabiny w kierunku dwóch olbrzymów, ale nie strzelali, przynajmniej jeszcze nie. Jak na taką zadziwiającą okoliczność, bardzo szybko się zebrali do obrony cywilów - pomyślał sobie, lecz był w błędzie. Wojskowi też uciekali, bowiem tam w dole w centrum miasta, gdzie dwa olbrzymy rozsunęły dwa drapacze chmur, jak harmonijkowe drzwi, teraz było widać wielką czarną dziurę, a z niej wychodziły kolejne olbrzymie postacie. Mikołaj zdążył naliczyć conajmniej 5 z nich. Zatrzymał się.

Roman zaś niewiele myśląć władował się do najbliżej stojącego samochodu i zaczął próbę uruchomienia go za pomocą spięcia w przewodach. Zwykle było to bardzo łatwe, tym razem jednak nie udało się. Kabelki były jakoś dziwacznie popodłączane? Na przemian? Co to za bryka? Co to za miasto i w ogóle k...a gdzie ja jestem - pomyślał wpatrując się spod deski rozdzielczej, przez przednią szybę samochodu, w plecy olbrzyma, który rozdeptywał właśnie kogoś 100 metrów dalej. Widok przesłoniło mu nagle ciało człowieka, który kopnięty wielkim obcasem olbrzymiego buta doleciał aż tu i wylądował na masce samochodu. Przednia szyba wgniotła się do środka. Po siatce pokruszonego szkła polała się krew. Martwe oczy kobiety patrzyły bez ruchu na Romana.

Edit:

- Miło mi. Adam.
- wysapał Adam wstając z kucek. Podał rękę Igorowi.
- Niezła śliwa będzie -
dodał wpatrując się w jego czoło. Ale zaraz potem jego uwagę znowu przykuł widok za plecami Igora. Wszyscy troje spojrzeli na most. Wielki kopniak olbrzyma - tego kudłatego - sprawił, że jakaś kobieta przeleciała wysoko nad kanałem i nad mostem i rozchlapała się lądując na zaparkowanym samochodzie.
- Nie wiem jak wy, ale ja jednak wolałbym stąd odejść gdzieś dalej. - powiedział Adam.
 

Ostatnio edytowane przez PonuryByk : 31-07-2008 o 21:18.
PonuryByk jest offline