Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2008, 18:06   #2
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Młody mężczyzna, w wieku nie więcej jak dwudziestu-paru lat, wyszedł na brzeg i zaciągnął się morskim powietrzem. Posiadał czarne spodenki, oraz szarawą koszulkę na której znajdował się napis „Cthulhu approves!” z kreskówkową karykaturą Lovecraft’owego potworka o cwanych, czerwonych oczach, z kciukiem uniesionym do góry w geście wyżej wymienionej aprobacji. Na jego plecach znajdował się dość dużych rozmiarów plecak, pokryty rozmaitymi naszywkami, z których niewiele miało cokolwiek wspólnego z zespołami muzycznymi. Przyduży „tornister” był kolorze oliwkowej zieleni, zupełnie jakby jegomość udawał się na biwak, nie zaś, jak wszyscy dookoła, w kierunku luksusowego hotelu o jakże ezoterycznej, orientalnej nazwie. Bez wahania więc, wybrał pierwszą opcję podróży, która zasadzała się na samodzielnym pokonaniu tego dystansu, którego ekstremalność…no cóż, bawiła go. Uśmiechnął się, jednocześnie dokonując oględzin terenu. Po prawdzie, najchętniej zostawiłby grupę samej sobie, następnie zaś udał się w losowo wybranym kierunku, jednak…miał z tym pewien problem. No właśnie. Jego samozadowolenie zostało gwałtownie storpedowane, kiedy usłyszał za sobą znajome kroki.
- Ależ…ależ tutaj pięknie…
Dziewczynka była ubrana w białą suknię, jej proste, czarne włosy, spływały na ramiona kaskadą pasm. Wypowiedziane zdanie wydukała w nieco nieśmiały sposób i nic dziwnego, ponieważ mężczyzna storpedował ją wzrokiem. Jednak…może był to jej naturalny sposób komunikacji, nie wydawała się zlękniona jego obecności, choć on nie odpowiedział nawet słowem. Miast tego spochmurniał i skinął jej głową. Mała posłusznie postąpiła za nim. Dwójka szła w milczeniu, starszy z nosem spuszczonym na kwintę, mała wręcz pochłaniając sensację całego otaczającego ją świata. Oczy w kolorze nocy nagle się rozszerzyły, oto bowiem młodemu panu powrócił (niesłychanie) dobry humor. Przebiegły, lisi uśmiech wykwitł na licu o bladej karnacji. On sam zaś, delikatnie potarł zmęczone podróżą ślepia po czym nałożył okulary przeciwsłoneczne. Gwizdnął i zaśmiał się cicho, jakby ktoś opowiedział mu właśnie wyborny kawał. „No proszę…a to dopiero…niespodzianka. Nie spodziewałem się tak…znamienitego towarzystwa. Zdecydowanie nie…w tym gronie...”.
Chociaż może powinien. Przecież doskonale wiedział, że wyspa ściąga wszelkie rodzaje „oryginalnych” turystów, którzy przybywają tu szukając odpoczynku, bądź…czegoś znacznie odmiennego w zawiłości swej koncepcji. Szedł więc, przeświadczony, że będzie miał wiele zabawy, choć jednocześnie nie mógł kogokolwiek z nich lekceważyć. Przewodnika po prawdzie słuchał jednym uchem, przynajmniej kiedy ten gdakał o wszelakich wygodach i luksusach jakich uświadczą w tym miejscu. Dużo czasu zajęło mu wizualizowanie rozmaitych potworności, jakim z niebywałą ochotą poddał by tego „przewodnika”. Choć warunki…nie sprzyjały temu na chwilę obecną, więc…dał sobie spokój. Dopiero wzmianka o „zwolnieniu z odpowiedzialności”, oraz o „terenach niezabudowanych” pobudziła jego ciekawość. Jako osoba impulsywna, podjął natychmiast, wobec starca z monoklem:
- Panie starszy…czy to znaczy, że zdarzały się już podobne przypadki? Że ktoś wsiąknął jak kamfora, potem zaś nie został odnaleziony? Więc? Jak to jest?
-Właściciel ośrodka po prostu kieruje się radą szanownego prawnika, który zapewne życzy wszystkim jak najlepiej. Jednak takie historie, niezależnie od tego czy ludzie w nich znikają...czy nie...czy po prostu dobry właściciel chce zachować dobry stan portfela, nie nadają się do opowiadania przy uszach dzieci, dobry Panie. Jestem jednak pewien, ze możemy przedyskutować ta materie gdy będzie juz po dobranocce.
- Jestem przeświadczony, że będzie to…naprawdę rozrywkowa rozmowa.

Uśmiechnął się miło, niemal porozumiewawczo do starca, który powiedział w sumie wystarczająco dużo, po czym odebrał spokojnie klucz do pokoju i skierował się na górę. Jednym, zwinnym ruchem otworzył drzwi do swojego pokoju, puszczając małą przodem, jednak z taką dozą niechęci, że atmosferę dało kroić się nożem. Wszedł, zatrzasnął drzwi i ignorując swoją towarzyszkę podróży cisnął plecak, z którego wydobyło się jakieś niewyraźne mruczenie, następnie udał się pod prysznic. Zamknął drzwi do łazienki, sięgnął po szampon i w chwilowym spokoju umysłu pozwolił wodzie oczyścić jego zbrukane ciało. Przynajmniej z zewnętrznego brudu. Wyszedł przepasany ręcznikiem i legł jak kłoda na jednym z łóżek, tym bliżej okna. Zogniskował spojrzenie na współlokatorce.
- Na korytarzu widziałem lodówkę…idź po piwo…
Plecak poruszył się niespokojnie, tym razem mrucząc znacznie wyraźniej.
- W takim razie…niech będą dwa piwa…
Mała potulnie przytaknęła, najwidoczniej nie widząc potrzeby dla słów, po czym opuściła pokój w poszukiwaniu celu jaki został jej wyznaczony.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 02-08-2008 o 20:29.
Highlander jest offline